Reklama

Są małżeństwem od prawie 25 lat. Wspólnie przeszli wiele, jednak miłość zawsze pozwalała im przetrwać nawet najtrudniejsze chwile. Pierwszą z nich była choroba architekta, zaś drugą była separacja w związku... Tak wyglądała ich walka o miłość.

Reklama

[Ostatnia aktualizacja: 2.06.2024]

Maciej Myszkowski — choroba

W 2011 roku media obiegła informacja o chorobie Macieja Myszkowskiego. Mąż Justyny Steczkowskiej musiał stoczyć nierówną walkę z nowotworem. Słynny architekt nie poddawał się i do samego końca wierzył, że wszystko skończy się dobrze. Przypomnijmy, że Maciej Myszkowski przeszedł dwie operacje oraz trzy chemie. Dzięki nastawieniu oraz wsparciu ukochanej żony, dzieci i przyjaciół, wygrał z chorobą. „Rak rozpanoszył się w mojej rodzinie. To trwa już dłuższy czas. Ale wygramy. Już jesteśmy blisko, a najgorsze już za nami i do mety jeszcze kilka metrów", wyznała piosenkarka przed laty w rozmowie z Galą.

Niedługo potem wokalistka na swojej oficjalnej stronie dodała: „Wszystko zaczyna wracać do normy. Dziękuję Wam raz jeszcze za wsparcie. Daliście nam nieprawdopodobną siłę i wiarę w wygraną. Teraz ze zdwojoną siłą wracam do pracy", pisała.

O swoich doświadczeniach Maciej Myszkowski postanowił opowiedzieć dopiero w 2017 roku. „Dwa miesiące temu wziąłem udział w akcji związanej z profilaktyką badań raka u mężczyzn. Sam miałem epizod nowotworowy, dwie operacje, trzy chemie. Walka zajęła mi pół roku. Ale wygrałem! Faceci uważają się za niezniszczalnych. Zapominamy, że należy się badać, chodzić do lekarza. A ja w dodatku prowadziłem niezbyt zdrowy tryb życia: wypijałem siedem kaw dziennie, nie dosypiałem, żyłem w stresie. I to się na mnie odbiło. Przez długi czas nie chciałem rozmawiać o raku, ale w końcu doszedłem do wniosku, że chcę podzielić się doświadczeniami z innymi", mówił w 2017 roku w rozmowie z Fleszem.

Dodał również, że wiele zawdzięcza ukochanej rodzinie, która nigdy go nie opuściła. „Otrzymałem wtedy ogromne wsparcie od rodziny, zarówno od dzieci, jak i od żony oraz wielu innych osób. Dali mi dużo energii. Dziś, sześć lat po tych zdarzeniach, jestem zdrowy", wyznał.

Zaś wokalistka na łamach Grazii przyznała, że „kiedy Maciek zachorował, zrozumiałam, jak kruche jest życie… Mówić o tym, a otrzeć się o śmierć i zrozumieć to całą duszą, to coś zupełnie innego. Dlatego chciałam zrobić coś dla niego, coś dla nas i jest nasza Helena. Nasze spełnione marzenie i najpiękniejszy prezent, jaki mogłam podarować mężowi", zwierzała się artystka.

CZYTAJ TEŻ: Jennifer Lopez przekazała szokujące wieści, to nie był plotki. Oficjalnie potwierdziła doniesienia

Mateusz Jagielski/East News

Justyna Steczkowska i Maciej Myszkowski przetrwali kryzys w małżeństwie

Poznali się na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach. Justyna Steczkowska niemal od razu zrozumiała, że Maciej Myszkowski jest tym jedynym. „Jeszcze nikt mnie nie znał jako Justyny Steczkowskiej i zakochałam się w tym chłopaku. Pomyślałam: Boże, wow, jaki on piękny! A do tego był jeszcze bez koszulki!”, wspominała piosenkarka w jednym z wywiadów. Ich miłość szybko zaczęła kwitnąć i już we wrześniu 2000 roku zakochani stanęli na ślubnym kobiercu. Niedługo potem doczekali się dzieci. Dzisiaj wspólnie wychowują: Leona, Stanisława i Helenę.

Wydawało się, że nic nie będzie w stanie zniszczyć ich wielkiego uczucia. Niestety w 2017 roku artyści przechodzili wielki kryzys w związku. Piosenkarka ogłosiła wówczas separację. „Życie to nieustanny ruch, taniec chwil, tornado zmian! Nic nie jest dane człowiekowi na zawsze... Z każdym dniem dojrzewamy, rośniemy w sobie, podejmujemy decyzje. To często sprawia, że z czasem nasze relacje zmieniają się i nawet w najbardziej udanych związkach uczucia podlegają przemianie. Po 17 latach cudownego małżeństwa — w przyjaźni z Maćkiem — postanowiliśmy dać sobie czas na to, aby w trakcie separacji przemyśleć i zdecydować, czy rozłączyć naszą wspólną drogę na dwie osobne (miejmy nadzieję, że równie szczęśliwe ścieżki). Każde z nas pragnie realizować się inaczej”, tłumaczyła w mediach społecznościowych.

W tamtym czasie oboje przemyśleli wiele spraw i ostatecznie dali sobie drugą szansę. Zakochani udowodnili, że ich miłość jest wyjątkowo silna i nic nie jest w stanie zniszczyć ich harmonii. Co więcej, w 2018 roku odnowili przysięgę małżeńską. Dzisiaj są przykładem dla wielu par. Ich historia pokazuje, że nie można szybko się poddawać, gdyż z każdego kryzysu można wyjść zwycięsko. Najważniejszy jest wzajemny szacunek i chęć rozmowy. „Ra­czej my­ślę, że już ni­gdy z Maćkiem nie bę­dzie­my sa­mot­ni. Bo ma­my coś, o co bę­dzie­my dba­li i co do końca na­szych dni bę­dzie nam przy­po­mi­na­ło o na­szej wiel­kiej mi­ło­ści”, wyznała Justyna Steczkowska na łamach magazynu VIVA!.

Dodała również, że te doświadczenia były dla niej cenną życiową lekcją. „To jest mocne doświadczenie i nauka, ile są dla siebie warci. Nie ma znaczenia czy to małżeństwo, przyjaźń, rodzeństwo. Wtedy jest jasna sytuacja, kim jesteśmy dla siebie. Czy jesteśmy dla siebie ważni, czy coś jeszcze razem możemy zbudować", czytaliśmy w tym samym wywiadzie. „Gdy coś, co jest fundamentem twojego świata, nagle zaczyna pękać, czujesz ból, oszołomienie, zagubienie... Ale trzeba brać pod uwagę, że małżeństwo, partnerstwo, w ogóle życie z drugim człowiekiem nie jest tylko wielką sielanką. Wszyscy to znamy. To jest droga dwojga ludzi, którzy całe życie wzajemnie się uczą i dowiadują czegoś o sobie. Dojrzewają i na każdym etapie życia towarzyszą im inne emocje. W końcu przychodzi czas, w którym zadają sobie pytanie – czy mają coś jeszcze do zaoferowania sobie i światu razem. My, jak wiele innych małżeństw, musieliśmy odpowiedzieć sobie na to po 20 latach związku", kontynuowała.

Wokalistka w tej samej rozmowie postanowiła zdementować plotki, które przewijały się wówczas w mediach. „Nie, nikt nie poszedł do swojej piaskownicy, ale musieliśmy sami nad sobą się pochylić. Nigdy nie mieszkaliśmy osobno. To jest stek medialnych bzdur, które musiałam wyprostować w sądzie, bo prostowanie plotek i tłumaczenie nic nie daje i jest upokarzające. Wszystkie te głupoty, jak to opuściłam swoje dzieci, wyszłam z domu z jedną walizką i wiele innych kłamstw na temat mój, mojego małżeństwa, ale też moich zawodowych spraw, zostały określone przez sąd jako zwykle kłamstwa", zaznaczała. „Do tej pory wszystkie sprawy wygrałam, a pieniądze trafiają sukcesywnie na fundację Anny Dymnej i domu "Ufność". A ja czekam na przeprosiny. Prawdą jest tylko to, że rozstaliśmy się na chwile ze sobą, po to, żeby móc dalej pójść razem z większą świadomością siebie. Jak tysiące innych par. O tym jest ta historia i o niczym więcej. Cała reszta jest zmyślona i dopisana przez prasę dla mamony. Nie pierwszy i nie ostatni raz", podsumowała.

Zakochanym gratulujemy tak pięknej miłości. Życzymy im również, by ich uczucie zawsze było tak silne.

Bartosz Krupa/East News

Wojtek Olszanka/DDTVN/East News

Reklama

Michał Pańszczyk

Reklama
Reklama
Reklama