Nie była obecna, gdy dorastała. Trudna relacja Elżbiety Zapendowskiej z córką
„Między nami jest ciągle zimna wojna. Ona zawsze była córką tatusia”, wyznała
Elżbieta Zapendowska to słynna specjalistka od emisji głosu, która największą rozpoznawalność zyskała między innymi dzięki „Idolowi", gdzie pełniła funkcję jurorki. Ludzie ją pokochali. Doceniali jej niezwykły charakter oraz wiedzę. Po latach ekspertka znalazła się w programie „Must Be The Music", gdzie między innymi z Adamem Sztabą i Korą oceniali młodych muzyków. I choć w swoim zawodzie osiągnęła niemal wszystko, prywatnie nie miała szczęścia. Poza rozstaniem z pierwszym mężem, nigdy nie nawiązała silnej więzi z córką. Dlaczego? Oto ich poruszająca historia.
Trudna relacji Elżbiety Zapendowskiej z córką
Olga przyszła na świat w 1975 roku i jest owocem miłości między nauczycielką wokalną a pierwszym mężem. Ekspertka wiele lat temu w rozmowie z Galą przyznała, że jej córka była bardzo grzeczna i spokojna. Zawsze jej słuchała i nie sprawiała żadnych problemów. „Olka była dziwnym dzieckiem, skrytym. Niewiele o sobie opowiadała. Nie miała otwartości na świat. Dzieci lubią poszaleć, ja w dzieciństwie byłam potwornym czortem. A ona była bardzo grzeczna i zachowywała się jak stara maleńka. Mnie się w głowie nie mieściło, że wystarczy raz powiedzieć, żeby nie podchodziła do kontaktu, i ona nie podeszła. Nie ruszała tego, czego nie było wolno, nie ściągała obrusa ze stołu. Potem jako nastolatka to sobie odbijała i miała wiele szalonych pomysłów. Doszło nawet do tego, że przerwała naukę w liceum. Powiedziałam jej: „Nie musisz się uczyć, odpuść sobie. Możesz sobie wymyślić zawód, jaki chcesz. Wrócisz do szkoły, kiedy będziesz się czuła na siłach". Miałam satysfakcję, kiedy po kilku latach przerwy Olka sama zapisała się do szkoły i zdała maturę. A potem zaczęła studia na zoologii. - Jednak przerwała naukę, bo uznała, że hodowla krów i świń jej nie interesuje", opowiadała.
Co więcej, rzadko też widywały się w domu. Gdy jedna z nich wychodziła, druga zaś wracała. „Rzadko widywałam matkę, mijałyśmy się w domu. Rano, kiedy wychodziłam do szkoły, ona jeszcze spała. Kiedy wracałam, ona właśnie wychodziła do pracy, a kiedy ona wracała, ja kładłam się spać", kontynuowała w Gali.
Olga wyznała również, że Elżbieta Zapendowska na przestrzeni lat bardzo się zmieniła. „Zmieniła się w sposób zaskakujący, ale nie z powodu Idola. To mi się w głowie nie mieści, bo jest zupełnie inną osobą niż kiedyś. Była pracoholiczką, nie interesowała się domem, kuchnią. Nieoczekiwanie zaczęła hodować kwiaty w doniczkach, gotować obiady, a na święta nawet upiekła swoje pierwsze ciasto. Było bardzo smaczne", czytaliśmy. Dodała również, że były chwile w jej życiu, gdy nienawidziła swojej matki, ponieważ brakowało jej długich rozmów, troski i wspólnych obiadów. „Często czułam, że nie lubię matki. Byłam rozgoryczona, bo moje życie nie wyglądało tak, jak bym tego chciała. Przede wszystkim chciałam mieć zwyczajny dom, taki z niedzielnym obiadem i kompotem, ze spacerem do parku z rodzicami. I elegancko ukrojone przez matkę kanapki do szkoły. A ona nigdy mi ich nie zrobiła, bo rano spała".
Ulubienica widzów zapewniła jednak, że jej córka nigdy nie zostawała sama. Opiekali się nią wówczas najbliżsi. „Rzeczywiście, praca zawodowa była kiedyś dla mnie zdecydowanym priorytetem. Ale Olka nie była zostawiona bez opieki, bo jeśli nie zajmowali się nią babcia i dziadek, to zaprzyjaźniona sąsiadka albo tata. Córka miała mi to za złe. Sądzę, że każde dziecko jest obrażone, jeśli nie poświęca mu się tyle czasu, ile by chciało. My nigdy nie rozmawiałyśmy poważnie na ten temat, raczej prawiłyśmy sobie złośliwości, docinałyśmy sobie. Ale nawet jeśli mówiłyśmy o sobie gorzkie słowa, to z poczuciem humoru. Olka na przykład stwierdzała: "Nie daj Bóg, żeby inne matki poświęcały córkom tyle czasu, co ty mnie", czytaliśmy przed laty w Gali. "Myślę, że to jest normalne, że kto ma na co dzień kolorowe życie, marzy o spokoju, wyciszeniu i niedzielnym obiedzie. Człowiek tęskni za tym, czego nie ma, i nigdy nie docenia tego, co ma", odpowiadała trenerka wokalna.
Olga dodała też, że mimo wszystko nie lubiła, gdy miała dużo swobody. Chciała, aby matka wyznaczała jej od czasu do czasu pewne granice. „To jest kwestia wieku. Teraz nie mieszkamy razem, prowadzimy dwa odrębne życia, nie widujemy się zbyt często i cenię sobie tę swobodę. Ale w dzieciństwie wcale nie byłam zachwycona, że mama niczego mi nie narzuca. Rodzice byli zapracowani, a ja już w podstawówce nauczyłam się korzystać ze swobody, kombinować na różne sposoby, wagarować", czytaliśmy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Michał Kassin już nie ukrywa tej miłości. W wyjątkowy sposób potwierdził związek
Córka Elżbiety Zapendowiej — relacja z ojcem
Jak sama Elżbieta Zapendowska przyznała: „myślę, że nie jestem ciepła z natury. Chyba nie potrafię okazywać uczuć słowami, gestami. To na kolanach u tatusia wysiadywała Olka, to do niego się przytulała. Kiedy patrzyli na siebie, widziałam w ich oczach ogromną miłość. Tak samo patrzył na mojego męża jego ojciec. Oni dwaj żyli w odmiennych światach, nie mieli o czym ze sobą rozmawiać i po pięciu minutach oprócz tej miłości nie było nic. Ale było uczucie. Olka też miała takie porozumienie ze swoim tatą. To było niesamowite", wyznała na łamach Gali.
Olga dodała, że nigdy nie prosiła też swojej mamy o pomoc w lekcjach. Mimo że pragnęła matczynej troski i ciepła, brakowało jej tego. Jedyną osobą, do której najczęściej się zwracała był tata. „Nie pamiętam takiej sytuacji, żebym prosiła ją o pomoc w lekcjach, czy pokazała jej swój rysunek. A dziecko pragnie dużo cierpliwości, zainteresowania, ciepła. Wtedy ma większe poczucie własnej wartości. Jeśli potrzebowałam pomocy czy pochwały, to raczej zwracałam się do taty. Kiedy miałam siedem lat, rodzice się rozstali, ale tata bywał w naszym domu codziennie", mówiła.
To właśnie ojciec okazywał jej najwięcej miłości i czułości. „Tato mówił do mnie "córeczko" i on dawał mi ciepło, więc to się jakoś równoważyło. Był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Moim wzorcem, niebem, najjaśniejszą gwiazdą, całym światem. Dawał mi tak dużo miłości, że chyba więcej nie potrzebowałam. Byłam córeczką tatusia. My dwoje stanowiliśmy jakby jeden organizm. Przez 25 lat nie pokłóciliśmy się. Jego śmierć pięć lat temu to było najbardziej straszne odcięcie pępowiny. Dobrze, że już wtedy mieszkałam w Warszawie, a on w Opolu, bo w ostatnim czasie rzadziej się widywaliśmy, więc łatwiej mi było znieść jego odejście", kontynuowała w rozmowie z Galą.
Czy ekspertce wokalnej było jednak przykro, gdy widziała, jak silna więź łączyła jej córkę z pierwszym mężem? „Na pewno było, to zawsze boli. Teraz kiedy wspominam dzieciństwo Olki, wydaje mi się, że byłam zrezygnowana próbami udowodnienia, że córka jest dla mnie bardzo ważna. Nie umiem walczyć o to, na czym mi bardzo zależy. Od razu czuję się na straconej pozycji i nie chcę, żeby ktoś domyślił się mojej przegranej. Jestem zbyt ambitna, żeby się do tego przyznać. Chyba Olka po latach to zrozumiała. Obowiązuje u nas taki żart: kiedy Olka przychodzi do mnie w gości, prosi: "Daj mi ten ręcznik od taty". Uśmiechamy się, bo obie wiemy, że to ja jej kupiłam w prezencie ten najpiękniejszy ręcznik w żaglówki. Ale wszystko, co najpiękniejsze, kiedyś kojarzyła z tatą. I tak zostało", czytaliśmy w tej samej rozmowie.
CZYTAJ TEŻ: Maciej Kozłowski do końca wierzył, że wyzdrowieje. O chorobie dowiedział się przez przypadek...
Jak dzisiaj wyglądają relacje między Elżbietą Zapendowską i jej córką
Do dziś nie potrafią znaleźć nici porozumienia. I choć rzadko opowiadają o swoim życiu prywatnym, zdarzają się wyjątki. W jednym z ostatnich wywiadów u Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego Elżbieta Zapendowska opowiedziała, jak teraz wyglądają jej relacje z 49-letnią już Olgą. „Między nami jest ciągle zimna wojna. Ona zawsze była córką tatusia. Mamy niby wspólne Rh na pewnych płaszczyznach, na których się zgadzamy, ale nie daj Bóg pod jednym dachem dłużej niż 48 godzin", przyznała.
Specjalistka od emisji głosu dodała również, że nie uważa się za dobrą matkę. Jak sama przyznała: „dzień, w którym zaczęłam pracować w muzyce rozrywkowej, był dwa lata po jej narodzeniu i ta pasja mnie tak wciągnęła, a że była babcia, więc za mało czasu jej poświęcałam na pewno. Ja sobie to wyrzucam i wiem o tym, że tak było", słyszeliśmy w tej samej rozmowie. „To jest branża, która bardzo eksploatuje człowieka emocjonalnie, myślowo, bo cały czas kombinujesz, jesteś w innym świecie. Kiedy wracasz do normalnego życia, to trochę obojętniejesz na to życie", kontynuowała.
W tym samym wywiadzie z goryczą mówiła również o tym, że nie jest idealną osobą, która mogłaby dawać rady w kwestii macierzyństwa. „To jest absolutnie nie do nadrobienia. Mamy do czynienia z człowiekiem, który ma swoją wrażliwość, ma swoje czułe punkty i nie da się tego zrobić", słyszeliśmy. Powodem złej relacji była intensywna praca, której nie dało się oddzielić od życia prywatnego. „Nie można rozdzielić życia zawodowego od prywatnego, bo telefony dzwonią sobota, niedziela, noc. Trzeba samemu wyznaczyć granice, a są ludzie, którzy świetnie prosperują.
A jak dzisiaj wyglądają ich relacje? „Cieszę się, że mama jest, że mogę na nią liczyć. Bardzo często doświadczam tego, choć nie mamy bliskich kontaktów fizycznych, nie przytulamy się do siebie, nie dajemy sobie ciepła. Nasze kontakty są konkretne", opowiadała Olga. Matka natomiast dodała, że: „im jestem starsza, tym częściej myślę, że słowa i zachowania nie są adekwatne do uczuć. Ponieważ byłam przez Olkę odpychana, powstała we mnie jakaś blokada. Ale teraz, kiedy ona się zacietrzewi, to właśnie ja zwykle dzwonię i zaczynam rozmowę, jakby nic się nie zdarzyło. To jest takie moje przełamywanie lodów. Uważam, że jesteśmy przyjaciółkami. Tym bardziej to doceniam, że ta bliskość nie narodziła się gładko, że szło nam jak po grudzie. A teraz jest fajnie. Ja proponuję jej coś, co jej sprawia radość. Potem ona to odwzajemnia. Olka to dla mnie najbliższa osoba. Oprócz niej mam trzech przyjaciół: dwóch "chłopaków" z czasów opolskich i mojego partnera Andrzeja. Cztery osoby... To smutne, że tylko tyle na aż tyle lat mojego życia. A może to jednak dużo?", stwierdziła.
[Ostatnia publikacja na Viva Historie 15.05.2024 r.]