Edyta Górniak, Viva! 9/2019
Fot. MATEUSZ STANKIEWICZ/SAMESAME
O TYM SIĘ MÓWI

O mały włos, a zostałaby zdyskwalifikowana. Edyta Górniak gorzko o kulisach występu w Eurowizji

Artystka 30 lat temu zachwyciła całą Europę

Karol Sowa 30 kwietnia 2024 17:06
Edyta Górniak, Viva! 9/2019
Fot. MATEUSZ STANKIEWICZ/SAMESAME

Edyta Górniak właśnie świętuje 30-lecie udziału w Eurowizji. Przypomnijmy, że to właśnie ona zapisała się na kartach historii jako artystka z najlepszym wynikiem na tym konkursie. Nikt jeszcze jej nie dorównał, ani nie przebił. Okazuje się jednak, że piosenkarka nie wspomina tamtych czasów zbyt dobrze. Oto kulisy.

Edyta Górniak 30 lat temu zaprezentowała nasz kraj w Eurowizji

Dokładnie 30 lat temu zaśpiewała piosenkę „To nie ja" podczas Konkursu Piosenki Eurowizji. W 1994 roku ulubienica publiczności oczarowała niemal wszystkich: telewidzów i jury. Niestety niewiele jej zabrakło, by stanąć na podium. Ostatecznie zajęła drugie miejsce, co do dzisiaj uznawane jest za doskonały wynik. 

Później Edyta Górniak brała udział w preselekcjach do konkursu, jednak nie udało jej się kolejny raz pojechać na Eurowizję. „30 lat temu o tej porze na pewno nie spałam jeszcze. Pamiętam, że mimo życzliwości osób, które były wtedy przy mnie, to czułam jakieś ogromne osamotnienie. Wiedziałam, że to ostateczne zadanie należy tylko do mnie. Że to będzie moja walka ze sobą. Czułam ogromną odpowiedzialność. Ogromny ciężar odpowiedzialności. […] Do nocy czytałam listy od fanów. Włożyłam je pod poduszkę potem i zasnęłam", pisała na Instagramie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tak dziś wygląda córka gwiazdy „Rancza”. Ma już 18 lat i odziedziczyła talent po rodzicach

Edyta Górniak, Eurowizja 1994 rok
Fot. SCREEN YOUTUBE

Edyta Górniak — mroczne kulisy udziału w Eurowizji

W 1994 roku Polska pierwszy raz wzięła udział w Eurowizji. Historycznym momentem jest właśnie ten rok oraz występ 21-letniej wówczas Edyty Górniak, która wykonała utwór „To nie ja". Przypomnijmy, że już wtedy piosenkarka cieszyła się ogromną popularnością w naszym kraju, ponieważ zachwycała w musicalu Metro. Nic więc dziwnego, że wszyscy postawili na nią. Artystka zebrała wokół siebie najlepszych twórców. Za tekst piosenki odpowiadał Jacek Cygan. 

Na scenie zaprezentowała się fenomenalnie, a wszyscy witali ją w green roomie owacjami na stojąco. Kolejne pokolenia do dzisiaj wracają do archiwalnego nagrania z Eurowizji. „W swoim pierwszym występie Polska odniosła znaczący sukces! Edyta Górniak wykonała swój utwór "To nie ja" napisany przez Jacka Cygana i skomponowany przez Stanisława Syrewicza", czytamy na Instagramie @eurowizjaorg. „Jej występ został bardzo ciepło przyjęty, a Polska zajęła drugie miejsce, zdobywając 166 pkt. To był najlepszy debiut kraju w historii konkursu do tego momentu i rekord ten utrzymał się aż do 2007 r., kiedy to Serbia wygrała konkurs za pierwszym razem", wyjaśniają. 

Pięć lat temu artystka w rozmowie z serwisem Eurowizja.org przyznała, że propozycję wystąpienia na europejskiej scenie otrzymała zaraz po tym, jak zakończyła pracę przy spektaklu Metro. „Wszyscy mieli pomysł na to, żeby połączyć siły najbardziej reprezentacyjnych w tamtym czasie twórców. Miała być muzyka pana Korcza, a słowa miał napisać pan Młynarski. Stylizację miała mi zrobić stylistka pracująca przy Teatrze Telewizji", wspominała. „Myślę, że ja zostałam wybrana, bo miałam już doświadczenie pracy z dużą orkiestrą symfoniczną podczas występu na żywo. [...] Jak powstał ten utwór, to zupełnie do mnie nie przemówił. Na gwałt szukałam czegoś innego", dodawała. 

Po latach wyszło również na jaw, że podczas konkursu doszło do kontrowersji. Podczas jednej z prób artystka zaśpiewała fragment piosenki w języku angielskim, jednak regulamin zabraniał wykonywania piosenek w innym języku niż ojczysty. Zrobiła to na prośbę ówczesnego menadżera, który pragnął, by zrobiła międzynarodową karierę. Sześć krajów domagało się dyskwalifikacji naszego kraju, lecz dzięki naszej delegacji oraz kompozytora — Stanisława Syrewicza, Polska została w konkursie. 

„Na próbie zaśpiewałam po angielsku dlatego, że w Dublinie się przeziębiłam. Miałam zapalenie krtani, tchawicy i gardła. Cały mój aparat był totalnie wyniszczony. Język angielski ma trochę inną emisję i oszczędza trochę to gardło. Bałam się, że jak zaśpiewam na próbie kamerowej w całości, to stracę głos i nie będę mogła wykonać tego utworu wieczoru. Szukałam oszczędności w tym gardle. Porozmawiałam z Wiktorem, a on mi powiedział: »Musisz zaśpiewać raczej cały [utwór], ale może zaśpiewaj fragment po angielsku? To jest lżejsze dla twoich strun głosowych«", zwierzała się Edyta Górniak. 

„Taki był powód, który zdecydował, że zaśpiewałam w języku angielskim. Wiedzieliśmy, że łamiemy regulamin i zrobiliśmy to świadomie: ja, żeby ratować gardło, a Wiktor — żeby ratować moje późniejsze, wieczorne wystąpienie", dodawała. Na tym jednak nie koniec. Presja związana z występem i poczucie samotności przygnębiało Edytę Górniak. „Pamiętam, że mimo życzliwości osób, które wtedy były przy mnie, czułam jakieś ogromne osamotnienie. Wiedziałam, że to ostateczne zadanie należy tylko do mnie. Że to będzie moja walka ze sobą. Czułam ogromny ciężar odpowiedzialności. Pamiętam, że to czułam właśnie. Pamiętam, że do nocy czytałam listy od fanów. Włożyłam je pod poduszkę i zasnęłam", zanzaczała.

Zaś w wywiadzie dla Eurovision Legends wyznała: „Nastawiałam się bardziej na porażkę niż wygranie czegokolwiek. To był tak ogromny stres i odpowiedzialność… Po próbie generalnej znalazłam na swojej głowie pierwszy siwy włos", mówiła. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dom na polskiej wsi jest dla Joanny Kulig prawdziwą oazą. To odskocznia od zagonionego życia w Stanach Zjednoczonych

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale szybko zamieszkali razem. Teraz czeka ich wielka zmiana!

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARYLA RODOWICZ o poczuciu zawodowego niedocenienia, związkach – tych „gorszych, lepszych, bardziej udanych” i swoim azylu. KAROLINA GILON I MATEUSZ ŚWIERCZYŃSKI: ona pojechała do pracy na planie telewizyjnego show, on miał przeżyć przygodę życia jako uczestnik programu… MAREK TORZEWSKI mówi: „W miłości, która niejedno ma imię, są dwa kolory. Albo biel, albo czerń. A ja mam tę biel, a to wielkie szczęście…”.