Brat Jacka Zielińskiego z drżącym głosem i łzami w oczach o ostatnich chwilach muzyka. „Widzieliśmy się dzień przed tym, jak odszedł"
„Wypłakałem tak wiele łez, że kolejne nie mają już siły płynąć. Czuję się bezsilny", dodaje Andrzej Zieliński
Szóstego maja media obiegła niezwykle smutna wiadomość. Odszedł wówczas Jacek Zieliński, wybitny muzyk i współtwórca zespołu Skaldowie. W dniu śmierci miał 78 lat. Tragiczna informacja zelektryzowała nie tylko fanów, ale też najbliższych. Teraz Andrzej Zieliński w poruszających słowach wspomniał swojego ukochanego brata.
Andrzej Zieliński o chorobie brata
Nie jest tajemnicą, że w ostatnich chwilach życia, Jacek Zieliński chorował na raka. Jego stan zdrowia był poważny. Niewiele osób jednak znało szczegóły jego codziennej walki o lepsze jutro. Jego brat w rozmowie z Michałem Misiorkiem z Plejady przyznał, że lekarze załamywali ręce i nie widzieli dla niego żadnej deski ratunku. „Szczerze mówiąc, trudno było mi w to wierzyć. W pewnym momencie lekarze zaczęli już rozkładać ręce. Powiedziano nam, że medycyna nie może już pomóc Jackowi. Nie oferowano mu już kolejnych chemioterapii, podawano mu jedynie zastrzyki przeciwbólowe. Gdy niedawno wrócił ze szpitala, był już słabiutki. Wcześniej moja żona robiła mu soki z różnych dobrych owoców i jarzyn. Bardzo je lubił. Ale potem zupełnie stracił apetyt. Cały czas leżał, głównie spał. Co jakiś czas miał tylko jakieś przebłyski i wspominał o tym, że musimy zagrać jakiś koncert", mówił.
Andrzej Zieliński dodał również, że jego brat do samego końca był pozytywnie nastawiony do życia. Nawet choroba nie była w stanie zmienić jego podejścia. „Jacek był pozytywnie nastawiony do ludzi, życia i świata. Do samego końca nie opuszczała go pogoda ducha. Od zawsze był wysportowany, dbał o siebie i zdrowo żył. Do niedawna regularnie jeździł na rowerze. Tym bardziej dziwne jest to, że dopadł go nowotwór. I to z przerzutem na kości. Mój brat nie chciał głośno o tym mówić. Niewiele osób o tym wiedziało. Ale dzielnie walczył do końca. Początkowo chemioterapia mu pomagała – na jakiś czas zatrzymała rozwój choroby. Później jednak doszło do nawrotu i konieczna była kolejna chemia. Wypadały mu włosy, miał coraz mniej siły, ale nie poddawał się. Wracał z leczenia i jeździł na koncerty. Najbardziej cieszyło go to, że mógł śpiewać. Granie na trąbce było dla niego już zbyt wymagające, ale ze skrzypcami świetnie dawał sobie radę. Muzyka trzymała go przy życiu, dawała mu mnóstwo energii. Przecież my jeszcze w marcu zagraliśmy koncert w Nowohuckim Centrum Kultury. Na scenie towarzyszyli nam m.in. Ania Rusowicz, Kuba Badach i Ralph Kamiński. Jacek nie był w stanie już stać o własnych siłach przy mikrofonie, więc siedział na krześle. Do samego końca miał dobry głos", dodawał.
CZYTAJ TEŻ: Barbara Nawratowicz nie żyje. Była wielką miłością Wiesława Dymnego, miała 91 lat
Andrzej Zieliński
Andrzej Zieliński, Jacek Zieliński
Ostatnie chwile Jacka Zielińskiego
W tym samym wywiadzie Andrzej Zieliński postanowił wspomnieć, jak wyglądały jego ostatnie chwile z ukochanym bratem. „Widzieliśmy się dzień przed tym, jak odszedł. Gdy przyszedłem, otworzył oczy. Opowiadałem mu o różnych rzeczach, ale on prawie już nie mówił. Następnego dnia zadzwonił do mnie jego syn i powiedział, że Jacek nie żyje. Pojechałem do niego, pocałowałem go i się z nim pożegnałem. Potem po raz ostatni "przeszedł" przez drzwi swojego mieszkania. Cały czas trudno uwierzyć mi w to, że nie ma go wśród nas. Przecież jeszcze niedawno rozmawialiśmy… Wypłakałem tak wiele łez, że kolejne nie mają już siły płynąć. Czuję się bezsilny. Myślę tylko o tym, jak należycie pożegnać Jacka", zwierzał się z łzami w oczach drżącym głosem.
Na sam koniec muzyk opowiedział, jak wyglądała ich relacja. „Gdy byliśmy młodymi chłopakami, różnie bywało. Ale muzycznie raczej byliśmy zgodni. Rzadko o coś się spieraliśmy. Tym bardziej że ja pisałem i aranżowałem utwory w ten sposób, że każdy od razu wiedział, co ma zagrać. Nie było o czym dyskutować i nad czym się zastanawiać. Po roku wspólnego grania poróżniliśmy się z braćmi Kaczmarskimi i nasze drogi się rozeszły. Wtedy dołączyli do nas muzycy, którzy – poza małymi wyjątkami – grają z nami do dziś", podsumował.
Andrzej Zieliński, Jacek Zieliński