Mówiła, że jest chodzącą katastrofą. Ze szczytu spadła na samo dno. Odejście Amy Winehouse wciąż skrywa tajemnicę
Jedna rzecz doprowadziła do jej upadku. Oszałamiającej karierze towarzyszyło cierpienie i toksyczna miłość
- Elżbieta Pawełek
Zbyt krótkie życie Amy Winehouse było jak jazda rozpędzonym rollercoasterem. Oszałamiającej karierze towarzyszyło cierpienie, walka z nałogami, trudna miłość. Amy była jak kameleon. Jednego dnia stała u bram śmierci, następnego błyszczała na scenie. Magnetycznym głosem hipnotyzowała publiczność i już za życia stała się legendą. W piątek, 19 kwietnia 2024 roku trafi do kin przejmująca historia Amy, opowiedziana jej głosem.
Amy Winehouse - tajemnice życia wokalistki
Geniusz, ikona, „Lwica”, jak nazywała ją ukochana babcia Cynthia – jest wiele słów na opisanie Amy Winehouse, ale to jej humor, osobisty wdzięk i apetyt na życie sprawiły, że na zawsze zagościła w sercach fanów. W świecie muzyki niewielu mogło jej dorównać. Nazywano ją „białą dziewczyną o czarnym, soulowym głosie” i porównywano do jazzowych legend: Elli Fitzgerald, Dinah Washington czy Sarah Vaughan, którymi zachwycała się jako nastolatka. Jej liryczne teksty i magnetyczny głos niemal natychmiast wywindowały ją na sam szczyt kariery.
Po debiutanckim krążku „Frank” było jasne, że ta zadziorna dziewczyna z północnego Londynu to znacznie więcej niż tylko młody talent. Kolejna płyta „Back to Black” tylko potwierdziła jej artystyczny geniusz – pięć nagród Grammy dla pierwszej brytyjskiej wokalistki. Im bardziej błyszczała jej gwiazda, tym trudniej radziła sobie w relacjach z mężczyznami, z bulimią i nałogami aż do feralnego dnia, kiedy nagle odeszła. Miała zaledwie 27 lat, jak Janis Joplin, Jimi Hendrix czy Kurt Cobain w chwili śmierci, i stała się częścią przeklętego „Klubu 27”.
WIDEO VIVA.PL: Choroba zrujnowała jej plany, z dnia na dzień straciła głos. Luna o udziale w Eurowizji i hejcie
Mała artystka
Amy urodziła się 14 września 1983 roku, cztery dni po terminie, i odtąd spóźniała się zawsze i wszędzie. „Mógłbym przysiąc, że w szpitalu krzyczała najgłośniej ze wszystkich dzieci, które w życiu słyszałem. Dała niezły popis wokalny, a ja oszalałem na jej punkcie”, wspominał jej ojciec Mitch Winehouse, obwoźny sprzedawca okien, taksówkarz i jazzujący piosenkarz amator. Chwilowy brak pracy nie powstrzymał go przed zakupem kamery za całe tysiąc funtów, by filmować ukochaną córkę i jej starszego brata Alexa. Brat nie miał talentu wokalnego, a jedynym celem Amy było go przekrzyczeć.
Lubiła być w centrum uwagi, popisywać się i tańczyć, i jak już zaczęła śpiewać, nie potrafiła przestać. „Często, kiedy odbierałem dzieci ze szkoły – jeździłem wtedy kabrioletem – Amy nalegała, żebym złożył dach i siedząc obok mnie, zaczynała śpiewać na cały głos. Kiedy zatrzymywaliśmy się na światłach, wstawała z miejsca i zaczynała występ. »Siadaj, Amy!«, nalegaliśmy z Alexem, a przechodnie śmiali się razem z nią”, napisał Mitch w swojej książce „Amy. Moja córka”. Weekendy w domu dziadków przy Albert Gardens w londyńskim East Endzie rozpoczynał zawsze tradycyjny żydowski obiad – rosół z kury na pierwsze danie, pieczony kurczak z ziemniakami na drugie i kugel z makaronu i rodzynek na deser. Chwilowe kłótnie przerywały wybuchy radości licznej, szczęśliwej żydowskiej rodziny. Amy uwielbiała te chwile…
Urodziła się w Londynie 14 września 1983 roku w żydowskiej rodzinie o polsko-rosyjskich korzeniach. Tu pięcioletnia Amy.
„Chodząca katastrofa”
Mogła być szkolną prymuską, gdyby tylko chciała się uczyć. Nienawidziła rannego wstawania. Zasypiała w autobusie i budziła się pięć przystanków dalej, gdzie musiała czekać na powrotny autobus. Przysypiała na lekcjach, gryzmoliła w książkach, przeszkadzała podczas zajęć. Rodzice załamywali ręce, a Amy ciągle zmieniała szkoły. Urodzinową kartkę dla ojca podpisała: „Twoja ulubiona córka, »chodząca katastrofa«, Amy”. Lubiła jedynie matematykę – talent po mamie Janis, farmaceutce, ale najbardziej kochała śpiew. W wieku 10 lat założyła z koleżanką rapowy duet Sweet’n’Sour (Słodko-Kwaśne), jednak grupa nie przetrwała do pierwszego występu.
Dwa lata później w tajemnicy przed rodziną złożyła podanie do szkoły teatralnej w centrum Londynu i dołączyła list motywacyjny. „Chciałabym śpiewać na lekcjach i żeby nikt nie kazał mi się wtedy zamknąć. Moim największym marzeniem jest wielka sława. Chcę, by ludzie, słysząc mój głos, mogli zapomnieć o swoich troskach. Chcę przejść do historii jako aktorka i piosenkarka i zasłynąć koncertami i przedstawieniami na West Endzie i Broadwayu”. W nowej szkole, choć teatralnej, szokowała nadmierną biżuterią. Kiedy przyszła na lekcje z kolczykiem w nosie, uszach i pępku, odesłano ją z powrotem do domu. Zdaniem nauczycieli miała w sobie „dzikość, a przy tym niezwykłą bystrość umysłu”. A może po prostu Amy w ten sposób wyrażała siebie. Jej późniejszy sceniczny look, nawiązujący do lat 60. – ukochany natapirowany kok w stylu pin-up, kolorowe minispódniczki i sukienki spięte w talii paskiem, i gruba kreska na powiece inspirowały największych: Jeana-Paula Gaultiera, który poświęcił jej jedną ze swoich kolekcji, i Karla Lagerfelda. Miała dobry gust i świetne wyczucie stylu. Zaprojektowane przez nią ubrania dla marki Fred Perry i wypuszczone jako Amy Winehouse Collection sprzedały się na pniu.
Jej sceniczny look, nawiązujący do lat 60. – nieodłączny natapirowany kok, gruba kreska na powiece i liczne tatuaże, budził kontrowersje lub…zachwyt.
Narodziny gwiazdy
Zawsze miała przy sobie notatnik i zapisywała w nim teksty piosenek. Pierwsze utwory zaczęła komponować w wieku 15 lat, akompaniując sobie na gitarze. Jej debiutancka płyta „Frank” z 2004 roku okazała się fantastyczna, była śmieszna, żartobliwa, opowiadała o młodzieńczej miłości i niewinności, choć Amy nie była z niej zadowolona. W „Guardianie” napisali: „Brzmi jak Afroamerykanka, jest Brytyjką żydowskiego pochodzenia. Wygląda seksownie, ale tego nie wykorzystuje. Jest młoda, a brzmi dojrzale. Wyrafinowana, gdy śpiewa, obcesowa, gdy mówi. Muzycznie łagodna, tekstowo ordynarna”. Na scenie błyszczała, jej sława rosła z minuty na minutę. Z okazji karnawału w dzielnicy Notting Hill, który zwykle jest ciężkim kawałkiem chleba dla muzyków ze względu na wymagającą publiczność, zaśpiewała tak, że zespół był praktycznie zbędny. Nie mógł uwierzyć, jak świetnie wypadła, akompaniując sobie na gitarze. Pociągnęła cały koncert. Jednak duże koncerty były dla niej trudne psychicznie, miała ogromną tremę.
Czytaj także: Mikołaj Roznerski szczere o relacji z 13-letnim synem. Aktor wyznał, dlaczego ma do siebie żal
Maskowała to jednak tak dobrze, że nikt nie miał o tym pojęcia, choć zdarzało jej się odwracać plecami do publiczności. Kardynalny błąd wykonawcy. „Chciałem wtedy krzyknąć: »Mów do słuchaczy, oni cię kochają. Powiedz po prostu: cześć, jak się bawicie?«”, wspominał Mitch Winehouse. „Czasem sięgała po alkohol, by pozbyć się tremy przed wyjściem na scenę, być może nawet po trawkę, czego się domyślałem. Jedno, czego nie zauważyłem, a już pojawiły się znaki ostrzegawcze, że Amy pije zdecydowanie za dużo”. Z czasem wprowadziła pewne urozmaicenie do swoich koncertów. Wychodząc na scenę, klaskała rytmicznie i nuciła: „Tylko łamagi biorą twarde dragi”. Zachęcała publiczność do skandowania i dopiero gdy wszyscy z nią śpiewali, zaczynała właściwy występ. Była przeciwniczką twardych narkotyków aż do momentu, gdy w jej życiu pojawił się Blake Fielder-Civil. Nie był ani przystojny, ani zbyt inteligentny. Właściwie nie wiadomo, co ją w nim pociągało.
Amy z mężem Blakiem Fielder-Civilem, przy którym uzależniła się od twardych narkotyków. Tu oboje na festiwalu Coachella, Kalifornia, 2007 rok.
Złamane serce
Poznali się w pubie Good Mixer w Camden zimą 2005 roku i Amy oszalała na jego punkcie. Było jasne, że szaleńczo się w nim zakochała. Od początku był to burzliwy związek. Rozstawali się i wracali do siebie, w Miami wzięli szybki ślub, by równie szybko się rozwieść, i znów żyli razem. Podczas gdy Blake brał kokainę, Amy wolała palić trawkę, o czym śpiewała: „Ty kochasz wciągać proszek, a ja puszczać dymek”. I wciąż lubiła wypić… Byli na ustach wszystkich. Zdjęcia trafiające do gazet nie oszczędzały pary na wiecznym haju. Amy zrobiła się przeraźliwie chuda. Przy Blake’u, który ją bił i poniżał, wciągnęła się w twarde narkotyki. W hotelu Sanderson w Londynie doszło do takiej bójki, że wezwano policję.
Kilka godzin później znów byli razem – Amy miała bandaże na rękach i siniaki na szyi, a jej ukochany zadrapania na twarzy. Nikt nie mógł pojąć, skąd wzięła się jej wielka miłość do ćpuna. Ojciec Amy miał w desperacji powiedzieć, że Blake „jest najgorszym śmieciem z nizin społecznych, w jakiego Bóg kiedykolwiek tchnął życie”. W życiu Amy pojawiali się też inni mężczyźni, ale jej serce do końca biło dla Blake’a. W wywiadzie dla „News of the World” Blake wyznał, że zniszczył coś bardzo pięknego i palenie heroiny w obecności Amy było największym błędem jego życia. Zapoznał ją z heroiną, crackiem (20 razy silniejszy od kokainy), czerpaniem przyjemności z samookaleczania i wina to zbyt małe słowo, by wyrazić, co czuje.
Winehouse po rozpadzie jej małżeństwa związała się z reżyserem Regiem Travissem, Londyn, lipiec 2010 roku.
Między rajem i piekłem
Gdyby zamknąć Amy na kilka dni z kartką i długopisem, nie napisałaby ani jednej piosenki. Ale raz na jakiś czas spod jej pióra wychodziło coś genialnego, tak jak podczas krótkiego pobytu w Hiszpanii. Napisała wtedy słynne utwory „Wake Up Alone”, „Love Is a Losing Game” czy „You Know I’m No Good”, które trafiły na nowy album „Back to Black” (Powrót do ciemności). Niemal wszystkie były o Blake’u, ich trudnej miłości i ćpaniu, łącznie z tytułową piosenką. Pisanie o tym stało się dla niej rodzajem katharsis. Swój największy przebój „Rehab” – o tym, jak broniła się przed pójściem na odwyk, na który ostatecznie trafiła – stworzyła w zaledwie trzy godziny. Płyta „Back to Black” okazała się absolutnym hitem – w ciągu pięciu lat od premiery w 2006 roku sprzedała się na całym świecie w ponad 20 milionach egzemplarzy.
W swoich piosenkach Amy sięgała do najgłębszych zakamarków duszy. By je stworzyć, musiała przejść piekło. Nie zaśpiewała jednak na rozdaniu nagród Grammy w Los Angeles, gdzie zwyciężyła aż w pięciu kategoriach – otrzymała zakaz wjazdu do USA z powodu wykrycia w jej organizmie narkotyków. Ale jej koncert, transmitowany na żywo z londyńskiego studia podczas gali, wybrzmiał wspaniale. W ostatnich latach nie było już z tym tak dobrze i robiono zakłady, czy dotrze na scenę. Potrafiła w ostatniej chwili odwołać występ lub śpiewać na chwiejących się nogach. Ale fani i tak byli szczęśliwi, że w ogóle się pojawiła.
Amy Winehouse z matką Janis i ukochanym ojcem Mitchem Winehouse na rozdaniu Ivor Novello Awards, Londyn, 22 maja 2008 roku.
„Amy jednego dnia stała u bram śmierci, a następnego błyszczała na scenie. Chyba najtrudniejsze w kochaniu i próbach pomocy narkomanowi jest to, że każdy nowy dzień takiej huśtawki to nowy najgorszy dzień życia”, wspominał jej ojciec. Pewnego dnia wszedł do jej pokoju i serce w nim zamarło. Amy siedziała na brzegu łóżka i z trudem łapała oddech. Posiniała na twarzy, charczała i bezskutecznie otwierała usta. Miała zapaść. Mówiła potem, że chce wyjść z uzależnienia, ale wciąż kręcili się wokół niej dilerzy. Kiedy akurat nie była pod wpływem narkotyków, przypominała dawną Amy z dzieciństwa. Podczas jazdy z ojcem taksówką zapragnęła kolejno kupić: słodycze, telefon komórkowy i dwie porcje ryby z frytkami dla nich obojga. Dodatkowe porcje kupiła nawet dla śledzących ją paparazzi. Zdawała się być w wyśmienitej formie i cały czas się śmiała. Według Mitcha Winehouse jego córka zerwała w końcu z narkotykami, ale wpadła w alkoholowe szaleństwo.
Na balu charytatywnym Prince’s Trust podbiła komuś oko. Została oskarżona o napaść i aresztowana, ale ostatecznie ją wypuszczono za kaucją. Gdy piła, pakowała się zawsze w kłopoty. Była jednak bardzo empatyczna. Pacjenci z London Clinic, gdzie często się leczyła, wręcz ją uwielbiali. Wielu pisało potem, już po śmierci Amy, do jej ojca, by podziękować za jej ogromny wkład w podnoszeniu ich na duchu. Niestety jej ostatni koncert w Belgradzie, po którym miała przyjechać do Polski, nie powinien był się odbyć. Nie pamiętała nawet słów piosenek, została wygwizdana.
Winehouse, oskarżona o czynną napaść na uczestniczkę balu charytatywnego w Londynie, w drodze na rozprawę do sądu, 23 lipca 2009 roku.
Nagłe odejście
Jej śmierć w jej domu w Camden w północnym Londynie wciąż jest zagadką. Czy była to kolejna zapaść? Bo nie depresja, jak twierdzi ojciec. Dzień wcześniej widziała się z nim i wyglądała na bardzo szczęśliwą. Oglądali razem rodzinne zdjęcia. Przez ostatnie trzy tygodnie udało jej się zachować trzeźwość i była zadowolona z siebie. Tego tragicznego wieczoru Amy śpiewała i grała na perkusji w swoim pokoju, aż Andrew, jej ochroniarz, poprosił, by była ciszej. Następnego dnia znalazł ją martwą. Sąsiad twierdził, że słyszał jakieś krzyki dobiegające z domu Amy. Czyżby znów w jej życiu pojawił się ukochany Blake i doszło do kłótni? Czy może było to samobójstwo? Wypiła śmiertelną dawkę wódki – ponad cztery promile alkoholu we krwi i dobrze wiedziała, czym to grozi. Odeszła 23 lipca 2011 roku. Sam Taylor-Johnson, reżyserka filmu biograficznego o Amy pod znamiennym tytułem „Back to Black”, który niebawem wejdzie do kin, sięgnęła do jej piosenek o miłości, bólu, w które przelała swoją duszę. „Serce Amy biło za każdym razem głośniej, gdy zostało złamane”, powiedziała Sam. „Film jest historią miłosną, ale też listem miłosnym do niej i został opowiedziany jej głosem. Amy widziała tylko dobro”. I taka zostanie w sercach swoich fanów.
Korzystałam z książki „Amy. Moja córka” Mitcha Winehouse, który założył fundację jej imienia, wspierającą młodych ludzi w wyjściu z uzależnień.
Tekst Elżbieta Pawełek
Kwiaty i pamiątki od wiernych fanów Amy opodal jej domu w Camden po jej tragicznej śmierci 23 lipca 2011 roku.