Wiktor Krajewski
Fot. Materiały prasowe/ Piotr Leczkowski, Foto-gramy.pl
TYLKO NA VIVA.PL

Wiktor Krajewski: „Nigdy nie płakałem ze szczęścia, więc nie wiem, jak to jest”

Pisarz szczerze o swojej książce „Chciałbym nigdy cię nie poznać”

Konrad Szczęsny 4 września 2020 17:41
Wiktor Krajewski
Fot. Materiały prasowe/ Piotr Leczkowski, Foto-gramy.pl

Pisarz, który świat show-biznesu zna od podszewki. Każda z jego książek zdobywa uznanie czytelników i osiąga świetne wyniki sprzedaży. Niedawno wydał kolejną – „Chciałbym nigdy cię nie poznać”. To przejmująca opowieść o intymnej relacji z najbliższą osobą, swoisty pomnik postawiony przyjaźni. Czym ta książka różni się od poprzednich? I jak wygląda życie po stracie kogoś, kto znaczył tak wiele? O tym Wiktor Krajewski opowiedział w szczerej rozmowie z Konradem Szczęsnym.

Konrad Szczęsny: Kamil Sipowicz w wywiadzie dla „VIVY!” rok po śmierci Kory powiedział, że czas niczego nie leczy. Wręcz odwrotnie: im dalej, tym gorzej. Zgodziłbyś się z jego słowami?

Wiktor Krajewski: Bardzo. Nawet bardziej niż bardzo.

Dlaczego?

Bo czas mija, ale Twoje wspomnienia i uczucia dotyczące danej osoby nie stają się słabsze i nie bledną. Wręcz przeciwnie: mam wrażenie, że nabierają coraz większej intensywności. Łapiesz się na tym w różnych momentach swojego życia, w przemyśleniach, że chciałbyś skonfrontować swój tok myślenia i to, co przeżywasz z kimś, kto był i nadal Ci jest bardzo bliski.

Jak to się u Ciebie objawia?

Napisałem w tej książce, że mógłbym zamienić dużą część mojego życia na godzinną rozmowę lub pięciominutowe spotkanie z babcią. Ale wiem, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca.

Wiem, że to, co teraz powiem, może wydawać się głupie i ktoś może pomyśleć, że mam jakiś problem z głową lub emocjonalny lub że cierpię na depresję, ale gdybym wierzył w Boga i w coś takiego, jak życie po śmierci, w raju, w którym spotykasz swoich bliskich ludzi, to nie miałbym oporów przed tym, żeby...

Żeby?

Szukam właściwego słowa. Skończyć ze sobą?

Mocne stwierdzenie.

To może lepiej: żeby znaleźć się po tamtej stronie. Choć może wydawać się to głupie, to według mnie nie jest.

Bo?

Bo jeśli odczuwasz czyjś brak dzień w dzień przy różnych sytuacjach, to jest bardzo ciężkie.

Jestem w stanie sobie wyobrazić, że po takiej stracie życie staje się dla kogoś bezwartościowe.

Ja nie mogę powiedzieć, że życie nie ma sensu, bo mam miłe chwile. Ale ta moja radość jest zupełnie inna niż była kiedyś.

A jaka była kiedyś?

Spotkałem się z opiniami, kilka osób tak powiedziało, że od jakiegoś czasu jestem jakiś dziwny, smutny. I tak na pewno jest, bo odczuwam brak kogoś, kto był moim najlepszym przyjacielem. Od śmierci mojej babci minęło 10 lat i to miejsce nie zostało przez ten czas zapełnione. Z drugiej strony substytuty czy prowizorki są bez sensu.

Po jej śmierci przewartościowałeś sobie słowo „przyjaźń”?

Znaliśmy się z babcią od zawsze. To była zupełnie inna przyjaźń niż znajomości, które zawieram teraz. Myślę, że każdy powie, że to trochę jak z powiedzeniem, że „lubimy te piosenki, które znamy”. Mamy do nich sentyment i sprawia nam frajdę słuchanie czegoś, co znamy od lat. Ja z jednej strony zdaję sobie sprawę, że nie ma w życiu żadnej rzeczy, która by się nie skończyła.

W jakim sensie?

Każda znajomość jest na chwilę. Czasem trwa ona krócej, czasem dłużej. W przypadku historii opisanej w „Chciałbym nigdy cię nie poznać” dla mnie trwała ona zdecydowanie za krótko. Tak czuję.

Zmieniłbyś coś w tej książce, myśląc o obrazie swojej babci? Czegoś Ci zabrakło, patrząc na nią z perspektywy czasu?

Nie. Co prawda przypominają mi się rzeczy stricte sytuacyjne, ale myślę, że nic bym w niej nie zmienił. Przyznam też, że po wydaniu już jej nie czytałem, nie wracam do niej.

Dlaczego?

Bo to bez sensu. Bo znajdują się tam rzeczy, których nigdy bym nie powiedział nikomu ze swoich znajomych czy tych, których mogę nazwać przyjaciółmi.

Mimo łączącej Was więzi?

Tak. Bo ta książka jest dla mnie przyznaniem się do słabości. A ja nie lubię się do niej przyznawać...

Masz to po babci?

Nie! Przy niej właśnie potrafiłem przyznać się do słabości, rozpłakać i powiedzieć, co mnie trapi. Ale też potrafiłem bardzo się ucieszyć.

A obecnie?

Nie potrafię ani jednego, ani drugiego.

To wynika z tego, że po jej śmierci coś się dla Ciebie skończyło?

Myślę, że w bardzo dużym stopniu wynika to z tej straty. Piszę nawet o tym, że ona dokonała we mnie całkowicie emocjonalnej lobotomii.

Nie tęsknisz za tym, co utraciłeś?

Chciałbym jeszcze kiedyś tak bardzo się ucieszyć.

Masz związany z nią jeden moment wielkiej radości, który przechowujesz w pamięci?

Tych momentów było tyle, że nie potrafię wybrać jednego.

Nie masz tego szczególnego, oprawionego w ramkę?

Nie, ponieważ całą naszą znajomość mógłbym oprawić w ramkę i postawić na honorowym miejscu w moim mieszkaniu.

Jaka była Wasza relacja?

Na pewno ani cukierkowa, ani infantylna. Z perspektywy czasu, także po wydaniu tej książki wiem już, że kilka razy ugryzłbym się w język, nie powiedziałbym czegoś niemiłego. Nie sprawiłbym jej przykrości. Tego dzisiaj na pewno bardzo żałuję, ale wiem, że czasu nie cofnę.

Myślisz, że brała do siebie te słowa?

Na pewno.

Byłem przekonany, że skoro Wasza relacja była tak bliska, była w stanie to sobie zracjonalizować. Wiedziała, że naprawdę tak nie myślisz.

Babcia była akurat osobą emocjonalną, także wiedziałem, co powiedzieć, żeby zrobić jej na złość i to wykorzystywałem. Do tej pory tak mam...

Czyli jesteś dobrym obserwatorem, diagnozujesz ludzkie cechy i słabości a później, w momencie irytacji, wykorzystujesz to?

Tak, dokładnie. Jest kilka takich osób, które mimo że się przyjaźnimy, wiedzą, że w momencie mojej irytacji robię tak specjalnie.

Przepraszasz ich później?

Oczywiście. Ale pod takim względem daję się ponieść chwili.

Jesteś introwertykiem?

Tak. I słyszę ciągle, że mam trudny charakter. Znajomi mówią, że gdyby ktoś miał ze mną wytrzymać, to miałby trudne zadanie.

Z czego to wynika?

Nie wiem. Nie rozmyślałem nad tym. Ale myślę, że tak jest, że mam trudny charakter. Co gorsza, nastrój zmienia mi się w ciągu dnia.

Zależy od cyklu dobowego?

(śmiech) Nie wiem czy aż tak, wydaje mi się, że on nie zależy od niczego i to jest najgorsze. Wychodzi ze mnie bipolarność. Ale, co ciekawe, mój wydawca został przed tym ostrzeżony, gdy zaproponował mi współpracę. Wszyscy mu to odradzali. Mówili, że raz jestem do rany przyłóż a raz niesympatyczny i zachowam się niemiło.

W jednym z wywiadów mówiłeś, że potrafisz dosyć niespodziewanie powiedzieć komuś, że nie chcesz mieć z nim kontaktu.

Tak, i z kilkoma osobami faktycznie nie mam. A czasem przepraszam za to, co powiedziałem. Jeśli nie chcę mieć z kimś do czynienia to mówię to głośno. Po co marnować czas i energię na relacje z ludźmi, z którymi tak naprawdę nie chcesz mieć do czynienia i nie masz z tego nawet chwilowej przyjemności?

Jeśli chodzi o trudne charaktery... Twoja babcia miała jakąś cechę, która Cię irytowała?

Zawsze mówiła, że jestem brzydko ubrany, że nie może na to patrzeć. Często się z tym spotykałem.

A gdy się kłóciliście – szybko się godziliście?

Od razu.

Kto przepraszał pierwszy?

Ja, bo to zawsze było z mojej winy.

Dlaczego tak myślisz?

Po prostu tak było i to wiem. Ale się za to nie obwiniam. Moja babcia była naprawdę fajna pod takim względem: była otwartą i bardzo mądrą osobą. Myślę, że ja się po prostu głupio zachowywałem.

A ona była Twoją sojuszniczką, największą fanką?

Nie, bo nie dożyła tego momentu, kiedy zacząłem pracować na stałe z jednym tytułem czy wydawać książki. Ale przyznam, że choć miałem wtedy typową pracę freelancerską, rzeczywiście czytała wszystko, co napisałem. Nie mogę powiedzieć, że nie była ze mnie dumna. Myślę sobie jednak, że my o pracy raczej nie rozmawialiśmy.

Wspierała Cię?

Bardzo. Była budującą mnie osobą. Brakuje mi kogoś takiego od tamtej pory.

Rozmawialiście o śmierci, poza tym momentem, gdy powiedziała, że nigdy Cię nie zostawi?

Nie, bo zawsze tak mówiła.

Stąd ta książka...

Tak, ale teraz w sumie się zastanawiam, po co ją napisałem.

I?

Dałem się ponieść emocjom, dlatego to zrobiłem. Później żałowałem.

A dzisiaj?

A dzisiaj nie żałuję. Zadziwia mnie to, że wiele osób, nawet obcych, wysyła mi wiadomości, opisując swoje historie, przyjaźnie i relacje z babcią lub z kimś, kto był im kiedyś bliski. W związku z tym, że umarł, oni czują podobnie.

I o czym piszą w tych wiadomościach?

Że im się wydawało, że są sami w swojej samotności i nagle okazało się, że nie. Że wiele momentów, chwil, emocji, które są w tej książce, są im bardzo bliskie.

Czujesz w takich chwilach dumę?

Myślę sobie, że to fajne, że Ci ludzie poczuli, że nie są sami na tym świecie w swoim smutku. To jest dla mnie – choć ujmuję to w duży cudzysłów – pokrzepiające – że ja również nie jestem w tym sam. Bo nam często się wydaje, że jak dzieje się coś złego, to mamy najgorzej na całym świecie. A tak przecież wcale nie jest.

Z drugiej strony mówisz, że ta książka nie ma dla Ciebie funkcji terapeutycznej.

Bo nie ma, absolutnie! Nie wierzę w coś takiego. Czytałem nawet takie artykuły...

… dotyczące śmierci?

Tak. W których mądrzy ludzie mówią o różnych stanach po odejściu bliskiego człowieka. Złość, akceptacja i inne emocje.

I uważasz, że to nieprawda?

Myślę, że trudno wydzielić coś takiego i stwierdzić, że ja już jestem na tym czy na innym etapie. Bo na przykład ja jestem teraz na etapie akceptacji.

Ale?

Z drugiej strony za chwilę pojawia się etap żałoby czy niepogodzenia się z tym. I myślę, że to jest akurat bardzo normalne i Ci ludzie, którzy napisali do mnie i zaczęli się zwierzać, mają bardzo podobnie.

Odpisujesz na każdą wiadomość?

Tak.

I cały czas piszecie o stracie, smutku, tęsknocie?

Czasem tak... Zazwyczaj te osoby po prostu opowiadają swoją historię. Moją już znają.

Jak się wtedy czujesz, gdy odsłaniają przez Tobą tak intymne historie?

To fajne móc słuchać tego, co myśleli, co czuli czy jak się zachowali po tej stracie, której doświadczyli. Nie powiem, że to przyjemne, ale na pewno ciekawe i również pokrzepiające w jakiś sposób. Napisanie tej książki miało sens.

Nie masz przy tym satysfakcji, że udało Ci się nazwać coś, co wszyscy czuli?

Nie, zupełnie nie.

A czujesz, że ta książka była podsumowaniem, zamknięciem jakiegoś etapu i teraz czeka Cię coś nowego?

Na pewno dała mi poczucie, że nie muszę bazować tylko na rozmowach z innymi, czyli tak, jak pisałem do tej pory. Tę stworzyłem w zupełnie inny sposób, co dało mi poczucie, że jestem w stanie napisać coś innego niż literatura zakrawająca o reportaż. Chociaż ostatnio wysłałem jednemu z wydawnictw fragment czegoś, co wydawało mi się, że ma potencjał. Otrzymałem w odpowiedzi uwagę, że to „czystej próby grafomaństwo”. I szczerze? Mam tę opinię głęboko gdzieś. Bycie autorem to ciągły egzamin. Raz ktoś splunie w twoim kierunku, raz uklęknie przed tobą na kolana. Życie.

A czujesz, że coś się skończyło, coś podsumowałeś?

Myślę, że nie. Na pewno to nie zakończy moich wewnętrznych dywagacji na temat tej straty czy braku najbliższej mi osoby. Musiałbym się też nad tym bardziej zastanowić. Może jest za wcześnie, żeby o czymś takim mówić? Może to przyjdzie z czasem? A może nie? Nie musi przychodzić...

Nie masz w sobie obawy, że przez to, że myślisz często o stracie, omija Cię coś z rzeczywistości, z tego, co tu i teraz?

Na pewno tak jest. Był taki jeden dzień, kiedy obudziłem się w slow rytmie i w nim do tej pory funkcjonuję. Ale nie wiem, jak to zmienić.

A chciałbyś?

Z jednej strony pamiętam, jak to było przed. Wiem też, jak jest teraz. Wydaje mi się, że po prostu akceptuję rzeczywistość taką, jaka jest, choć nie do końca. Znalazłem się w niej i już. Po prostu nie rozpaczam. Może pewnego dnia to odmieni się samo. Obudzę się i te obroty, na których funkcjonuję, będą bardziej przyspieszone?

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Wczoraj był ważny dzień. Swoją premierę miała, chyba najważniejsza książka autorstwa mojego przyjaciela @wiktor.krajewski Książka intymna, wzruszająca, pełna miłości. To opowieść o niezwykłej miłości babci do wnuka i o pustce, którą po sobie, umierając zostawiła. Czytając „Chciałbym nigdy Cię nie poznać” wiele razy miałam łzy w oczach, wiele razy przypominałam sobie moją babcię. Wiele razy myślałam czy odpowiednio doceniam moich bliskich. To książka szczera i piękna. To książka do której się wraca i w której każde słowo ma znaczenie... @wiktor.krajewski jestem dumna i szczęśliwa, że jesteś moim przyjacielem i mam nadzieję, że zawsze ja i moja rodzina będziemy mogli wspierać Cię w ważnych chwilach. Wiem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, wiedz, że Ty zawsze możesz liczyć na mnie ❤️ p.s. mówi się że „twoi przyjaciele świadczą o tobie” w jak wspaniałym świetle stawia mnie, nasza przyjaźń❤️ dziękuje ❤️

Post udostępniony przez Małgorzata Rozenek-Majdan (@m_rozenek)

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... „Nowy dzień, nowy ja”.

(śmiech) Myślę, że się tak nie stanie. Z drugiej strony nie przywiązuję się do miejsc i rzeczy, które mam. Akceptuję to wszystko. Natomiast nie akceptuję tego, że moja babcia żyła tyle lat, ile żyła i że już jej nie ma. To jedyne, na co nie ma mojej akceptacji.

Czujesz, że to utrudnia Ci życie?

Chyba nie... Choć z drugiej strony pojawia się taka myśl, że a nuż nie warto się z nikim przyjaźnić, skoro to w pewnym momencie ma się skończyć. I w większości mam „przyjaźnie”, a nie coś prawdziwego. Stąd ten cudzysłów.

Taka jest zresztą wymowa tytułu Twojej książki: „Chciałbym nigdy cię nie poznać”. Każda relacja to coś, co można nazwać ryzykownym biznesem.

Dla mnie przyjaźń jest na pewno bardziej ryzykownym biznesem niż na przykład miłości, związki.

Ale przyjaźń jest przecież formą miłości.

Oczywiście. Musisz się w kimś zakochać, żeby się z nim przyjaźnić. Tyle że jest to akurat pozbawione relacji erotycznej, cielesnej. Na pewno jest to rodzaj miłości – dla mnie trudniejszy i znacznie cenniejszy niż miłość w ogólnym rozumieniu, jako związek.

Dlaczego?

Bo wymaga dużo pracy – tak mi się wydaje.

Ale w końcu przyjdzie dzień, kiedy i ta relacja się skończy.

Wtedy też przyjdzie refleksja na temat tego czy ten wysiłek był tego wart czy nie. Poza tym ryzyko jest wpisane w naszą egzystencję, w każdy dzień. Problem w tym, że po prostu niektóre rzeczy kończą się za szybko...

Głównie te dobre.

Ale złe też! Spójrz na to, co powodowało, że rok lub pięć lat temu byłeś w stanie rzucić się z wieżowca w akcie rozpaczy: smutek, rozczarowanie czy wewnętrzny dygot. Roześmiejesz się zapewne.

A jeśli to jest strach przed śmiercią?

I tak w końcu się z nim skonfrontujesz. To nieuniknione. Nie wiem czy na to w ogóle można się przygotować, czy można wykształcić w sobie gotowość na śmierć. Zawsze jest trochę za wcześnie. Nawet osoby starsze, które powtarzają długo, że są przygotowane, w momencie krańcowym panikują. Pojawia się u nich strach i przerażenie.

To dosyć ciekawe, że mimo że jesteś introwertykiem, odsłoniłeś fragment bardzo intymnej historii swojego życia. Nie czujesz, że przez to za bardzo się obnażyłeś, że odarłeś siebie z czegoś, wydając tę książkę?

Niby to jest moja osobista historia, ale szybko okazała się bardzo uniwersalna. Było tak, że pięć osób jednego dnia opisało mi w wiadomości podobne przeżycia. Gdy teraz siedzimy w tej restauracji na pewno jest jakiś jeden stolik, przy którym są osoby z taką samą tęsknotą w sobie. A jeśli chodzi o to odarcie z intymności... Ja wiem, że już nie dopuszczę do rozmowy na ten temat, która przekraczałaby moje granice. Będę wtedy milczał lub po prostu zignoruję poruszany temat. Bo nie lubię na ten temat rozmawiać. Nie umiem.

Nie lubisz czy nie umiesz?

(śmiech) Chyba nie umiem.

Z czego to wynika?

Boję się, że się popłaczę a dla mnie płacz to oznaka słabości.

Dlaczego? Przecież istnieją łzy szczęścia.

Nigdy nie płakałem ze szczęścia, więc nie wiem, jak to jest. (dłuższe milczenie)

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

„ (...) Gdy już nie mieszkaliśmy razem, dzwoniłem do niej. Doskonale wiedziała, że żyję w paranoi. Paranoi, która przez cały czas naszej znajomości tylko doraźnie mogła zostać rozwiana. Do pewnej wrześniowej nocy, która okazała się końcem. Końcem dla niej i w pewnym sensie końcem dla mnie. Nie, nie „w pewnym”, w pełnym. Właściwie ten koniec był bardziej mój niż jej. I tak naprawdę nie był, wciąż jest, trwa bez przerwy. (...)” (fragment książki „Chciałbym nigdy cię nie poznać”) Premiera mojej książki „Chciałbym nigdy cię nie poznać” już za 10 dni 🙂 @proszynski_wydawnictwo #chncnp Książka jest już dostępna w przedsprzedaży na @empikcom

Post udostępniony przez Wiktor Krajewski (@wiktor.krajewski)

Wiem, że w Twoim rodzinnym albumie brakuje jednego zdjęcia.

Tak, z pierwszego ślubu mojej babci. Było, ale je pewnego dnia zniszczyła.

Dlaczego?

Dla mnie to również jest duża zagadka. Bardzo chciałbym poznać tę historię, ale niestety już się nie da, bo nikt jej nie zna.

A gdybyśmy mieli gdybać... Zniszczyła je z poczucia wstydu?

Nie wiem, może ten mężczyzna okazał się bardzo głupim lub złym człowiekiem. Każdy z nas ma przecież w życiu osoby, o których nie chce nawet wspominać lub się do nich nie przyznaje.

Każdy? Ale gdy wyjdziesz z założenia, że dany przypadek był lekcją to może być nawet urocze, gdy powiesz „ta osoba była raczej głupia, ale trudno, zdarzają się takie rzeczy”.

Może ona również nie lubiła okazywać słabości? A to była jakaś słabość.

Może to Was łączyło.

Może... Ale my sobie ją okazywaliśmy, nie mieliśmy z tym problemu. Zdecydowanie. Myślę, że ja częściej.

Posiadasz jakąś cechę, którą w sobie lubisz i wiesz, że masz ją po niej?

Była uparta. Ja również w jakiś sposób jestem uparty – tak mi się wydaje. Ale wiem też, że byliśmy bardzo różni.

Pod jakimi względami?

Moja babcia była bardzo otwartą osobą, okazywała emocje. Przebojowa, towarzyska – ludzie do niej naprawdę lgnęli. Więc była zupełnym przeciwieństwem mnie.

A jednak Wasza więź była bardzo silna.

Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają.

Albo uzupełniają.

Gdyby popatrzeć na osoby, z którymi spędzam wolny czas i mam najlepszy kontakt, to jesteśmy na zupełnie różnych biegunach. A jakoś gdzieś jest punkt wspólny, przyciąganie.

Ale jest pewna granica... Nie zabierzesz ich na wakacje.

(śmiech) to prawda. Jeśli chodzi o wakacje, mogę zabrać tam siebie. Tylko i wyłącznie.

Wiem, że nie masz utartego, regularnego rytmu pracy. Zdarza Ci się pracować, gdy jesteś na wakacjach?

Obecnie jest tak, że ta książka została wydana, oddałem też drugą, o której powiem za chwilę i.. nie mam czego pisać. Poczułem, że za tym zatęskniłem. Jest pewna historia, którą układam sobie w głowie, ale wiem, że gdy usiądę do komputera, nie będę w stanie jej napisać.

Dlaczego?

Gdy mam coś pisać, to przez 3-4 miesiące chodzę bardzo zły i zirytowany, że chcę to zrobić, ale nie potrafię. Przychodzi w końcu jednak moment, w którym coś zmienia się, przełamuje w moim mózgu i już wiem, jak to zrobić.

Jak to znosi Twoje otoczenie?

Koleżanka powiedziała, że nienawidzi, gdy wie, że muszę coś napisać i przez tych kilka pierwszych tygodni jestem opryskliwy, niesympatyczny i faktycznie nie da się ze mną rozmawiać jak z człowiekiem.

Lepiej zniknąć Ci wtedy z pola widzenia.

Myślę, że wyładowuję wtedy swoją złość w jakiś sposób na innych.

A nie na siłowni?!

No właśnie nie (śmiech).

Jak się czujesz, gdy już powiesz komuś coś przykrego?

Jestem na siebie zły później, gdy wiem, że komuś sprawiłem przykrość. Ale to jest czasem silniejsze niż wszystko inne.

Atawistyczna potrzeba agresji.

(śmiech) Naprawdę! To coś, co po prostu w człowieku drzemie! Czasem zadaję sobie pytanie czy chciałbym mieć takiego przyjaciela jak ja. I odpowiedź brzmi nie, nie chciałbym.

Dlaczego?

Bo chyba bym nie dał rady znosić czyichś emocjonalnych huśtawek.

W takim razie bardziej doceniasz tych, którzy są Twoimi przyjaciółmi?

Potrafię im powiedzieć: „dziękuję, że jesteś moim przyjacielem. Bardzo się cieszę, że jesteś w moim życiu”. Ale od niedawna...

Co wpłynęło na tę zmianę?

Kiedyś uświadomiłem sobie, że nigdy nie mówię nikomu nic miłego.

Podobno ludzie, którzy nie mówią miłych rzeczy, są jeszcze bardziej wierni swoim relacjom.

W związku z tym ja będę wierny swoim do grobowej deski (śmiech).

Wróćmy do Twoich planów w najbliższym czasie...

Jeśli chodzi o książki, wymyśliłem sobie taką jedną historię, która również będzie tyczyć się relacji. Zobaczymy czy uda mi się ją napisać. Obecnie jestem na etapie, że trochę tak, ale bardziej, że jednak nie. Ostatnio słuchałem piosenki Zbigniewa Wodeckiego „Chwytaj dzień”. Miałem wrażenie, że wszystko mi się ułożyło, po czym następnego dnia... tabula rasa. Zapomniałem, co sobie wymyśliłem.

Dlaczego tego nie zapisałeś?

Bo nigdy nie zapisuję. Pamiętam, że kiedyś byłem na bardzo nudnym seansie w kinie. W trakcie wymyśliłem całą historię, ale niestety po wyjściu już nie pamiętałem, o czym ona była. Sam byłem zdziwiony, że na to wpadłem (śmiech). Tylko tyle zostało... Ale nie wiem, co to było.

Mogłeś wyjąć telefon i ukradkiem nagrać się na dyktafon.

Robiłem tak kiedyś, ale przestałem.

Może omija Cię przez to nagroda Bookera!

Nie wierzę w to. I mam potwierdzenie w mailu na moje ostatnie pisarskie próby „grafomaństwo czystej próby”.

I popełniłeś również książkę o... seksie.

Tak, zrobiłem cykl 13 rozmów z osobami, które mają dość oryginalne podejście do tego tematu.

Dlaczego stwierdziłeś, że akurat nim się zajmiesz? Co Cię takiego ciekawi w relacjach erotycznych?

To, że człowiek nie jest w stanie powiedzieć swojej zwierzęcej stronie „nie”. Mimo że wie, że to coś złego, brnie w to, ponieważ chce czuć zaspokojenie.

Ale to, o czym mówisz ma sens tylko wtedy, gdy wyjdziesz z założenia, że wszystkie te rzeczy związane z seksem, te perwersje, są złe.

Tak, ale w mojej książce będzie zbiór takich osób, które przyznają, że to niszczy im życie i chciałyby, żeby było zupełnie inaczej.

Nazwałbyś ją swoją najbardziej destrukcyjną książką?

Na pewno pojawiło się we mnie takie myślenie. Przypomina mi się rozmowa, z której wynikało, że jak spojrzysz na budynki dookoła siebie to przynajmniej w pięciu mieszkaniach teraz dzieje się coś bardzo hardkorowego, co nawet by Ci nie przyszło na myśl.

Jak wyglądały prace nad tą książką?

Pozwoliłem sobie odwiedzić kilka miejsc, żeby zobaczyć, być świadkiem, jak niektóre rzeczy wyglądają.

I co zobaczyłeś?

Chyba jestem bardzo pruderyjną osobą, jeżeli chodzi o tę tematykę. Z drugiej strony wszystko jest dla ludzi. W końcu jakaś przyjemność jest z tym związana. Ja byłem biernym uczestnikiem.

Ale jednak uczestnikiem. To zostawia ślad w człowieku.

Na pewno! Są takie rzeczy, o których nie chciałem usłyszeć od kogoś, kto był ich uczestnikiem czy niektórych rzeczy nie widzieć osobiście.

Dlaczego?

Bo utwierdzam się w przekonaniu, że człowiek jest bardzo dziwną istotą i mimo że ma w sobie mózg i myśli, zachowuje się czasami dziwnie.

Może dlatego, że w takich chwilach wygrywa po prostu w nas zwierzęca strona.

To na pewno.

Jakie projekty książkowe masz jeszcze w głowie?

Kilka wojennych. Ale na razie te wszystkie bohaterki chyba mnie jeszcze za bardzo nie lubią i nie dają się przekonać. Wiesz, ja poniekąd dałem się wpędzić do szuflady z napisem „wojna”. I na chwilę z niej wyszedłem, ale boję się, że tam wrócę mimo tego. Trochę bym już nie chciał. Ale niestety w świecie książek też funkcjonują stereotypy i wydawcy kierują się utartymi schematami.

Ostatnio miałem spotkanie z wydawnictwem, o którym marzyłem i… Usłyszałem, że upokarzam swoje książki, bo pozwalam się fotografować z nimi znanym ludziom. I nie powinienem się tych chwalić. Ja się tym nie chwalę. Jest mi obojętne, czy ktoś wrzuci moją książkę na swoje social media, czy nie. No, ale wracając do tematu wojny... Chyba jeszcze tak całkowicie się od niego nie uwolnię.

Wiem, że do jednej Pani regularnie wydzwaniasz i kto wie, czy w najbliższym czasie nie dojdzie do spotkania.

(śmiech) Tak, chciałbym, żeby tak było, ponieważ ona mnie bardzo ciekawi. Ale to trudna jednostka, żeby ją przekonać. Z drugiej strony...

Gdy się uda, będzie większa satysfakcja?

Na pewno. W tej pracy to niezwykłe, że nad kimś trzeba popracować, przekonać go do siebie, że warto, żeby Ci zaufał i opowiedział swoją historię. Może dzisiaj również do niej zadzwonię i uderzę w błagalne tony, żebyśmy się spotkali. Powiedziałem jej nawet, że jestem w stanie uklęknąć i poprosić, żebyśmy mogli razem napisać książkę. Póki co mój prośby nie zostały wysłuchane i nie wyrażono zgody...

Może to kwestia tego, że w kimś to musi dojrzeć. A istnieje scenariusz, w którym to nie dojrzeje aż do śmierci.

Mam jednak nadzieję, że w przypadku moich bohaterek się uda.

A jeśli nie?

Nie ma chyba faceta, który napisałby erotyk w stylu Blanki Lipińskiej (śmiech). Ale myślę, że to nie jest miejsce dla mnie.

A co myślisz o jej fenomenie?

Podziwiam to, co zrobiła, bo przekonała wiele osób, by poszły do księgarni i kupiły książkę. Nie jest ważna treść: czy jest coś warta czy nie, ale w momencie, gdy mówi się o tym, że większość Polaków nie przeczytała nawet jednej książki w ciągu roku, to Blanka zrobiła coś dużego. Ale jest wielu pisarzy, których podziwiam.

Na przykład Dorota Masłowska.

Bardzo ją kocham.

Masz poświęcony jej ołtarzyk w domu?

(śmiech) Nie mam! Ale mam jej wszystkie książki. Jednej nie przeczytałem do końca, żeby mieć przyjemność i wiedzieć, że coś dobrego mnie w życiu czeka, czyli połowa tej książki.

Znasz jej zakończenie?

Tak, bo byłem bodaj dwa razy na spektaklu na jej podstawie w Teatrze Rozmaitości.

Co Cię fascynuje w Dorocie Masłowskiej?

To, jak posługuje się językiem polskim, co tworzy i jakie ma spostrzeżenia. Gdy czytasz jej książki to myślisz sobie, że to takie oczywiste, że przecież można to tak było porównać. Ale zaręczam, że gdybyś chciał zrobić tak samo, to w życiu ci to nie wyjdzie. Dla mnie wszystko robi absolutnie super, nawet jej płyta „Społeczeństwo jest niemiłe” pod pseudonimem Mister D. Najbardziej lubię piosenkę „Chrzciny”. Czekam na wszystko, co wyjdzie spod jej ręki.

Podobno Twoim marzeniem jest, by uścisnąć tę rękę.

Zgadza się. I powiedzieć „kocham Panią i Pani wszystkie książki” (śmiech). Bardzo żałuję, że zabrakło mi odwagi, żeby podejść, gdy widziałem ją dwa razy. Obiecywałem sobie, że za trzecim podejdę i wyznam jej miłość. I poszedłem na jej spotkanie autorskie z okazji wydania jej ostatniej książki. I gdy przyszła szansa podejść do niej, bo spotkanie już dobiegło końca, wyszedłem.

Dlaczego tego nie zrobiłeś do tej pory?

Bo czasem najprostsze rzeczy są najtrudniejsze do zrealizowania. Ale to są również powody, dla których warto żyć. Nie wszystkie marzenia są do spełnienia.

Czego Ci życzyć na najbliższy czas?

Żebym wygrał w totolotka.

I zamieszkał na bezludnej wyspie?

Może być tam cywilizacja, ale niekoniecznie muszę znać ludzi, którzy będą jej częścią.

Będziesz tylko siedział i pisał?

Nie. Będę leżeć. Bo to najbardziej lubię. I jeszcze palić papierosy i jeść lody!  

Chciałbym nigdy Cię nie poznać, Wiktor Krajewski
Fot. Materiały prasowe

Chciałbym nigdy Cię nie poznać, Wiktor Krajewski
Fot. Materiały prasowe

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Spędziliśmy dzień z Małgorzatą Rozenek-Majdan! Tak mieszka, tak pracuje...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…