Seks, narkotyki, prostytutki, orgie, czyli czego pragną hotelowi goście
Czego nie wiecie o luksusowych hotelach w Dubaju, ich gościach i... perwersjach
„Bohaterowie książek, które napisałem, opowiadali wiele historii związanych z hotelami. Spora część akcji „Jak podrywają szejkowie” dzieje się właśnie w najdroższych hotelach świata. Anna z „Była arabską stewardesą” połowę życia spędziła w hotelowych pokojach całego świata, a i w „Zaginionych arabskich księżniczkach” można znaleźć szokującą opowieść z pewnego nowojorskiego hotelu”, pisze we wstępie do kolejnej książki dziennikarz Marcin Margielewski, który wiele lat spędził w na Bliskim Wschodzie. Historie jakie opowiada wydarzyły się naprawdę. Dlatego jego bohaterowie nie występują pod swoimi prawdziwymi nazwiskami. Zmienia nawet nazwy hoteli czy klubów, które opisuje.
Jego przewodnikiem po hotelach jest konsierż, którego nazwał Samir. Samir jest bajecznie bogaty, fortuny dorobił się usługując arabskim szejkom, biznesmenom, książętom. Opowiadając historie ze swojego życia dużo ryzykuje. Ale jak tłumaczy Margielewskiemu z większością klientów ma niepisany układ - on ma na nich haki, a oni na niego. Nic dziwnego, w końcu grę wchodzą niewyobrażalne pieniądze, seks, dziecięca prostytucja, perwersja, narkotyki.
Książęcy przyjazd
Tę książkę czyta się jak doskonałą fikcję. Ktoś kto nie był w Dubaju zapewne może pomyśleć, że wszystko to faktycznie jest wymyślone. Ale prawda jest czasem dużo bardziej wymyślna niż najbardziej pokręcona fikcja.
Choćby wizyta księcia Wahida Al Sauda…
„Saudyjski książę Wahid Al Saud przyjechał do Al Jannah ze swoją liczną świtą i zajął całe dwunaste piętro hotelu. Jego przybycie miało w sobie sporo z teatralnego przedstawienia. Najpierw ubrani w czarne garnitury agenci, nie zdejmując aviatorów z twarzy, weszli pewnym krokiem do lobby, upewniając się, że jest w nim niewielu ludzi. Tych, którzy byli, odsunęli z jego centralnej części niewerbalną perswazją. Sam ich wygląd nie budził sprzeciwu. W tym czasie do lobby wszedł ubrany w garnitur mężczyzna z białą ghutrą i zaciśniętym na nią aegalem. Podszedł do recepcji i odebrał karty do apartamentów na dwunastym piętrze. Obsługa miała je już gotowe, bo kilka minut wcześniej przyjazd księcia został zapowiedziany telefonicznie. Mężczyzną tym okazał się pierwszy sekretarz szejka Najif Kouri, nieprzejednany w walce o interesy i zadowolenie swojego mocodawcy. Książę nie życzył sobie żadnych powitań, a także kategorycznie zażądał – za pośrednictwem Kouriego – by nikt go nie niepokoił. Gdy tylko sekretarz odebrał karty, udał się prosto do windy, a w jego miejsce w lobby pojawiło się trzech służących w beżowych kandurach. Oni również podeszli do wind i ustawili się przy nich w charakterze warty. Dopiero wtedy pojawił się sam szejk Wahid Al Saud. Tuż za nim stało kolejnych dwóch ochroniarzy w garniturach. Książę – około pięćdziesiątki – był postawnym mężczyzną z czarnym, podfarbowanym wąsem. Ubrany w śnieżnobiałą kandurę i na- rzucony na nią obszyty złotem czarny bisht, na głowie miał białą ghutrę z aegalem. Wyglądał niezwykle szacownie i całkowicie nieprzystępnie. Na skórzanej czerwonej smyczy prowadził ubraną w diamentową obrożę czarną młodą panterę. Sam nie wiem, co wzbudzało większe zaskoczenie – zwierzę czy jego warta kro- cie biżuteria. Pantera była wyraźnie oswojona i zaprzyjaźniona ze swoim panem, ale zdaje się, że tylko z nim. Podążała za nim krok w krok. To gwarantowało, że nikt nie zbliży się do księcia, choćby od tego zależało jego życie. Nie zwracając uwagi na nikogo, książę ruszył dostojnym krokiem wprost do windy. Tuż za nim jedna po drugiej do lobby we- szły trzy kobiety – żony szejka, od stóp do głów zasłonięte przed światem czarnymi welonami. Szejk dotarł do windy i zatrzymał się. W ślad za nim zatrzymały się wszystkie niewiasty. Gdy książę wsiadł i odjechał, panie podeszły bliżej. Czekały chwilę na kolejną windę. Dopiero gdy w niej zniknęły, w następnej turze na górę pojechała reszta wyższej rangą służby. Na tym oficjalny orszak się zakończył, choć na dole wciąż jeszcze pozostało kilku służących uwijających się przy niezliczonej liczbie bagaży, które przyjechały wraz z księciem i jego świtą.
Takie wejście widziałem po raz pierwszy w życiu. Miewamy różnych gości. W naszym hotelu spało wielu ważnych światowych polityków, w tym głowy kilku państw. Za każdym razem budynek był dyskretnie sprawdzany przez służby specjalne kraju, z którego pochodził gość. To normalna procedura i hotel zawsze w takiej sytuacji współpracuje z funkcjonariuszami, ale żadnemu z gości nie towarzyszyły jeszcze takie ceregiele. To mogło zwiastować tylko jedno: tygodniowy pobyt księcia w Al Jannah będzie równie absorbujący co jego pierwsze chwile pod naszym dachem, a wynajęte przez niego dwunaste piętro stanie się piekłem na szczycie raju.(…)
Koszmarne księżniczki
Trzy żony Wahida Al Saudiego sprawiły, że wszystkie pokojówki płakały i odmawiały pracy na ich piętrze. Okazało się, że traktują je w sposób koszmarny. Ubliżają, poniżają, biją, kopią. Nie wspominając o „bałaganie” jaki po sobie zostawiają:
„Koszmarem było też sprzątnięcie tego, co przez tę jedną dobę zdążyli wyprodukować goście z Arabii Saudyjskiej. Kouri dotrzymał słowa – wywiózł z hotelu księcia i jego żony. Tym razem bez szopki w lobby, windą prosto do garażu. Gdy tylko wyjechali, zaczęliśmy inspekcję dwunastego piętra. Wyglądało jak po przejściu burzy piaskowej. Śmieci walały się dosłownie po całym korytarzu. Wszędzie śmierdziało stęchlizną i gównem. Na wartej fortunę marmurowej posadzce przy windach usypano kopiec z odchodów pantery. Przynajmniej miałem nadzieję, że należą do zwierzęcia.
Do sprzątnięcia piętra skierowaliśmy wszystkie pracujące tego dnia w hotelu pokojówki. Sześćdziesiąt kobiet ogarniało ten chlew przez trzy godziny. Nigdy nie sądziłem, że ktoś, kto całe życie mieszka w pałacach, może być zdolny do czegoś takiego. Najwyraźniej arystokratyczne pochodzenie wcale nie gwarantuje dobrych manier”.
Przekroczone granice
Rozmówca Margielewskiego wielokrotnie podkreślał, że jego zadaniem jest usługiwanie hotelowym gościom. I choć kodeks konsjerżów, z Le Clefs d’Or, zakłada nie przekraczanie granic, zdaje się to nie dotyczyć tych pracujących w hotelach w Dubaju czy Arabii Saudyjskiej. Załatwić pół kilograma kokainy w pół dnia? Żaden problem. Dwanaście prostytutek o słowiańskiej urodzie? Nic trudnego. „– Minimum osiem, optymalnie dwanaście dziewczyn z Ukra- iny, Białorusi lub Rosji, mogą być też Polki i Czeszki. Piękne blondynki. Pół kilograma kokainy. Dwa tuziny pigułek viagry. Tuzin poppersów. W apartamencie ma pachnieć wanilią i piżmem. Pościel ma być jedwabna i zimna. Dwadzieścia cztery butelki Dom Pérignon ustawione w widocznych miejscach w salonie i sypialni. Ponadto w sypialni, po prawej stronie łóżka, umieś- cisz tę walizkę – zakończył wyliczankę, wskazując na elegancki, skórzany neseser z czarnymi, lakierowanymi okuciami”.
Ratunek przed żoną
Ustrzec hotelowego gościa zabawiającego się z laydboyami przed niespodziewaną wizytą żony i dzieci? Pestka. Za to wszystko Samir był sowicie wynagradzany. „Najlepsi (kosnjerże - red) zatrudniani są tylko w tych najdroższych i zarabiają fortunę, ale konsjerże z Europy bardzo różnią się od tych, którzy pracują na Bliskim Wschodzie, bo i goście tamtejszych hoteli są zupełnie inni. Jak bardzo się różnią od innych, miałem się przekonać już wkrótce”.
Autor „Tajemnic hoteli Dubaju” rozmawiał z Samirem:
„– Łóżka w hotelach ściele się często, a trup ściele się w nich gęsto – naszą rozmowę rozpoczął w bardzo intrygujący sposób.
– Nie sądziłem, że zaczniemy od trupów.
– Wolałbyś o kwiatkach, mydełkach i darmowym wi-fi?
– Niczego bym nie wolał. Chcę poznać twoją historię i tajem-
nice dubajskich hoteli.
– To dobrze trafiłeś. Znam ich sporo.
– Nie boisz się ich wyjawiać?
– Czy się boję? Nie określiłbym tego strachem. Ale rzeczywi-
ście mam pewne obiekcje, bo wiesz... hotele powinny zapewniać swoim gościom anonimowość.
– Ja też ją zapewniam.
– Niektóre z tych opowieści są tak wstydliwe, że naprawdę powinny zostać za drzwiami apartamentów.
– Ale przez to właśnie są tak ciekawe. Może jednak powinieneś wyważyć te drzwi – przekonywałem.
– Chyba lepiej je otworzyć. Wyważanie drzwi to specjalność naszych gości...
– Goście luksusowych hoteli wyważają drzwi?
– Uwierz mi, to najbardziej błaha rzecz, jaką robią, gdy postanawiają zmienić aranżację wnętrz hotelowych apartamentów”.
„Gdy leciałem na spotkanie z Samirem, trudno mi było opędzić się od tego skojarzenia – konsjerż luksusowego hotelu jest jak współczesny dżin spełniający wszelkie zachcianki bogaczy. Są oczywiście różnice. Bajkowy dżin nie dyskryminował biednych, a Samir pracuje tylko dla tych obrzydliwie bogatych. Nie ma za to limitu życzeń. Spełni każde. Żeby znaleźć się w zasięgu jego mocy, trzeba dysponować pokaźnym majątkiem, ale za to można oczekiwać prawdziwych cudów. Samir naprawdę jest do nich zdolny”.
Dziecięca prostytucja
Dziecięca prostytucja to jeden z najbardziej wstydliwych sekretów Dubaju. Mimo zapewnień władz o bezlitosnej walce z tym procederem i doniesień prasy o kolejnych w tej walce sukcesach tak naprawdę kwitnie w najlepsze. Dzieje się tak dlatego, że w tej części świata pieniądze pozwalają na zakup absolutnie każdego towaru.
Wielu mieszkańców Dubaju wie o hotelach, które słyną z dziecięcej prostytucji. Wystarczy się w nich zatrzymać. Ci, którzy o tym nie wiedzą, po prostu nie chcą wiedzieć.
Głęboko w piasku głowy schowali w tej kwestii członkowie rządzącej Dubajem rodziny Al Maktum, która swego czasu sama uczestniczyła w procederze nielegalnego sprowadzania do Dubaju dzieci porwanych w Bangladeszu, Pakistanie, Suda- nie i Mauretanii. Tak przynajmniej wynika z aktu oskarżenia, który wydano w 2006 roku wobec emira Dubaju i jego synów. Wprawdzie porwane dzieci nie miały być wykorzystywane seksualnie, ale porwano je do niewolniczej pracy w charak- terze dżokejów w wyścigach wielbłądów. Ich drobna postura stanowiła znaczącą przewagę w zawodach. Fortuna wydana na amerykańskich adwokatów przyniosła spodziewane rezultaty. Oskarżenie oddalono, a rodzina Al Maktum zatarła wszelkie ślady wskazujące na jej winę. Dokładnie tak jak w przypadku prostytucji osób dorosłych – zakazanej i od czasu do czasu pokazowo ściganej – w interesie Dubaju wcale nie leży zwalczenie problemu dziecięcej pro- stytucji. Przyciąga tu ona setki tysięcy seksturystów rocznie, a Dubaj zrobi wszystko, by nadal chcieli przylatywać, choć w tym przypadku bardziej właściwe jest stwierdzenie, że nie zrobi niczego, by ich do tego zniechęcić.
Nasikać do butelki
Oprócz gości, którzy dewastują wszystko wokół siebie z mocą rozpędzonego meteorytu, są też bardziej nieśmiali w swym dziele zniszczenia, o dziwo jednak ci są dla hotelu zdecydowanie bardziej uciążliwi. W Dubaju najczęściej w tę rolę wcielają się Amerykanie, nieco rzadziej Europejczycy, wśród azjatyckich nacji na czoło wysuwają się bogaci Hindusi. Obserwujemy tu cały wachlarz zachowań, jakie trudno wytłumaczyć w hotelu, w którym za cenę jednej doby można w niektórych krajach wy- żywić rodzinę przez miesiąc. Jak bowiem zrozumieć gościa, który płaci pięćset dolarów za pokój, zamawia do niego wartego tysiąc dolarów szampana, a potem uzupełnia opróżnione buteleczki po whisky własnym moczem, by zaoszczędzić piętnaście dolarów na minibarze?
W łóżku po trupie
„Kładąc się wieczorem do hotelowego łóżka, wcale nie masz pewności, że poprzedniej nocy nie leżał w nim ktoś, kto właśnie w tym pokoju zakończył swój żywot. To dotyczy również bardzo drogich hoteli. W nich także umierają ludzie, mam wrażenie, że nawet częściej niż w tych podrzędnych. Czasami umierają na zwykły zawał czy z przejedzenia. Często z przypadkowego przedawkowania narkotyków, ale zdarzają się tacy, którzy prze- dawkowują celowo. Kończą żywot w luksusie. Iście królewskie zejście. Zdarzają się morderstwa. Są też po prostu nieszczęśliwe wypadki. W działającym dekadę hotelu statystycznie co drugie łóżko było czyimś łożem śmierci. Ale należy pamiętać, że każde łóżko ma też swoją wesołą przeszłość, bo statystycznie w każ- dym uprawiano seks. Jednak ani seks, ani zgon w hotelowej pościeli nie są tak obrzydliwe jak rzeczy, które robią w niej niektórzy goście”.
Wszystkie cytaty pochodzą z najnowszej książki Marcina Margielewskiego „Tajmnice hoteli Dubaju” wydanej przez Prószyński i S-ka.