Od miłości do czytania do własnego wydawnictwa
Rozmawiamy z Katarzyną Bereniką Miszczuk i Agnieszką Trzeszkowską-Berezą, założycielkami Wydawnictwa Mięta
Jak powstaje wydawnictwo oparte na barkach tylko dwóch kobiet?
Katarzyna Berenika Miszczuk: Wbrew pozorom powstaje w pełnej zgodzie! Na pomysł założenia Wydawnictwa Mięta wpadłyśmy w tym samym momencie, podczas jednej z naszych licznych rozmów telefonicznych.
Agnieszka Trzeszkowska-Bereza: Bardzo ciepło, dynamicznie i energicznie. Świetnie się rozumiemy, ale też fantastycznie dopełniamy, zarówno jeśli chodzi o kompetencje, jak i emocje czy też wrażliwość. Kasia jest trochę w gorącej wodzie kąpana, ja jestem spokojniejsza i odrobinę bardziej cierpliwa, więc ostatecznie pięknie się to wyrównuje.
Jesteście tylko we dwie, czy macie sprecyzowany podział obowiązków? Czy decyzje zapadają łatwo?
KBM: Myślałyśmy, że będziemy się kłócić, prowadzić żarliwe dyskusje, a tymczasem jesteśmy prawie zawsze jednomyślne. Podział obowiązków mamy na razie umowny. Ja dopiero uczę się pod pilnym okiem Agnieszki, jak wygląda praca po drugiej stronie wydawniczego biurka. Od kilkunastu lat zajmuję się pisaniem powieści. Proces wydawniczy wciąż ma w związku z tym dla mnie sporo zagadek i niespodzianek.
ATB: Nie kłócimy się wcale. Przy podejmowaniu decyzji staramy się patrzeć na sprawy jak najszerzej i pod wieloma kątami. Co do obowiązków, zależy nam na tym, aby każda z nas potrafiła zrobić wszystko. Jesteśmy małym wydawnictwem, więc proces decyzyjny jest u nas szybki i skuteczny.
Lista Waszych autorek i autorów już jest imponująca! Co jakiś czas dowiadujemy się o kolejnej znanej autorce i autorze, którzy zdecydowali się zaufać małemu wydawcy. Co Was wyróżnia wśród innych oficyn?
KBM: Wydaje mi się, że wyróżnia nas głównie podejście do autora. Ze względu na to, że sama jestem pisarką i spotkałam się niestety z pewnymi nadużyciami w umowach i wykorzystywaniem braku świadomości autora co do pewnych kwestii i zapisów, wiem, jak wydawca nie powinien się zachowywać, jeśli nie chce stracić zaufania i szacunku autora. Bez twórców nie byłoby żadnego wydawcy. Niestety często zamiast kontaktów partnerskich, szczerości w rozmowie i jasnych warunków współpracy pisarza lub pisarkę traktuje się jak wyrobnika, którego można do woli wykorzystywać. W Wydawnictwie Mięta stawiamy na transparentność, wzajemny szacunek i przede wszystkim liczymy się ze zdaniem autora.
ATB: Od kiedy tylko zaczęłam pracować z pisarzami, kładę nacisk na to, by autor świadomie podpisywał wszelkie umowy. Żeby wiedział, na co się zgadza. Nie ograniczam się do wyjaśnienia, że taki zapis ma być, bo tak. Rozumiem, że autorzy chcieliby się skupić wyłącznie na pisaniu kolejnych książek, jednak muszą wiedzieć, że pewne zapisy w umowach będą miały dla nich w przyszłości określone konsekwencje. Jestem też zwolenniczką angażowania autorów w sam proces wydawniczy. Nie chodzi o podejmowanie decyzji czy zrzucanie odpowiedzialności, ale o współdecydowanie np. o wyborze lektora audiobooka, ilustratora lub wyglądzie okładki. Wtedy wszyscy mamy poczucie, że książka jest naszym wspólnym dziełem i dobrem, a sukces wydawnictwa jest sukcesem autora i na odwrót.
Czy zakładanie małych wydawnictwo to już trend?
KBM: Tak, wydaje mi się, że tzw. wydawnictwa butikowe, które poświęcają więcej uwagi np. jednemu gatunkowi czy typowi literatury, to przyszłość świata wydawniczego.
ATB: Na pewno. I przed nami, i po nas pojawiały się informacje o powstaniu nowych wydawnictw opartych na zbliżonym do tego, który my przyjęłyśmy, modelu biznesowym. Sądzę, że w najbliższej przyszłości jeszcze o wielu nowych oficynach usłyszymy. Mam wrażenie, że wynika to z dość powszechnego w dużych wydawnictwach niedoceniania relacji, na których opiera się cały proces wydawniczy – z autorami, czytelnikami, współpracownikami. To one właśnie budują markę i siłę książek i autorów, a zatem wydawnictw.
Kiedy pojawią się pierwsze książki Mięty?
KBM: Nasze pierwsze premiery pojawią się już w maju. Kolejne w czerwcu. Wszystkie nasze premiery z pierwszej połowy roku 2022 zabierzemy na Warszawskie Targi Książki.
ATB: A ponieważ startujemy na rynku wydawniczym, nasza pierwsza książka będzie mocno z nim powiązana tematycznie. Marta Kisiel komedią kryminalną „Nagle trup” zabierze nas do pewnego małego wydawnictwa książkowego i pokaże nieco w krzywym zwierciadle, jak wygląda proces wydawniczy. Mnie przeraziło, jak bardzo jest zbliżony do rzeczywistości.
Czyli jest u Was też miejsce dla debiutantów?
KBM: Oczywiście! Odkąd ogłosiłyśmy pojawienie się Wydawnictwa Mięta na rynku, dostałyśmy kilkaset propozycji wydawniczych. Większość została napisana przez debiutantów. Powoli się z nimi zapoznajemy i musimy zdradzić, że już znalazłyśmy kilka perełek. Na pewno w przyszłym roku będziemy współpracować z ich twórcami.
ATB: Uwielbiam pracować z debiutantami i od początku uczestniczyć w pojawieniu się na rynku nowego nazwiska, a następnie obserwować rozwój i kolejne książki. To niesamowita frajda i ogromna satysfakcja, kiedy się udaje. Nie mogłam sobie zatem odmówić tej przyjemności w Wydawnictwie Mięta.
Jak widzicie swoją oficynę za rok? Czego życzycie sobie w przyszłości?
KBM: Za rok będziemy mieć na pewno dwa razy tyle pracy. Już teraz widzimy wyraźnie kierunek naszego rozwoju i układamy plany wydawnicze na rok 2023 i 2024. Nie obejdzie się bez zatrudnienia kilku osób, by nas wspierały. Wiemy natomiast, że nie chcemy przesadzić z powiększaniem firmy. Zależy nam, by w Wydawnictwie Mięta panowała rodzinna atmosfera i byśmy wszystkimi książkami oraz autorami mogły opiekować się osobiście.
ATB: Chciałabym, aby zarówno czytelnicy, jak i autorzy byli zadowoleni z tego, co się ukaże pod logo Mięty i jej imprintów. Taki mam cel. A z dużą ilością pracy sobie poradzę. Przecież właśnie o to chodzi, żeby było co czytać.
Więcej informacji o Wydawnictwie Mięta na Facebooku i Instagramie.
Materiał powstał z udziałem Wydawnictwa Mięta