O kobiecej części ciała na literę C...
Czyli o powieści "Obsesje" Angeli Santini i słowu, które powinnyśmy odzyskać.
Angela Santini to polska autorka mieszkająca w Londynie, której bestsellerowa powieść – "Obsesje" – budzi wiele emocji, chociaż ona sama żałuje, że, pisząc ją, nie poszła na całość. Postanowiła zatem zapytać wszystkie Polki, dlaczego my, kobiety, jesteśmy takimi hipokrytkami? Dlaczego uwielbiamy pikantne filmy i książki, a tak trudno nazywać nam rzeczy po imieniu? Wyuczona skromność, kulturowa pruderyjność, czy wrodzona kobieca nieśmiałość?
Angela Santini w przyjemny, niezobowiązujący sposób rozprawia się z kwestią prawdziwych seksualnych potrzeb współczesnych kobiet. Ma misję - chce nam pomóc mówić o seksie z otwartością i bez skrępowania. Dlatego publikujemy manifest autorki, która staje w obronie słowa, które "damom" nie przejdzie przez gardło. Jesteście gotowe mówić o swoim ciele bez rumieńca?
Angela Santini: Cipka jest kobietą, należy jej się szacunek i uznanie
"Właśnie wydałam książkę. Romans z lekką nutką erotyzmu, podobno całkiem niezły romans (przynajmniej według krytyków), nafaszerowany emocjami i tematami, które mają otworzyć nam oczy i poruszyć mózg… I wiecie co? Jestem z siebie dumna, a zarazem wściekła jak cholera. Dumna, wiadomo – napisałam książkę; wściekła, bo jako autorka, która spłodziła 589 stron, i to tylko pierwszej części, ani razu nie miałam odwagi nazwać naszej damskiej części ciała na literę „c”, po imieniu.
Dlaczego, do jasnej ciasnej? Przecież po to została nazwana tak a nie inaczej, żeby ją tak nazywać. Ale nie. Pisząc "Obsesje", z tyłu głowy wciąż miałam, że książka nie może być wulgarna, a przecież wyraz na „c” – jest wulgarny. Dlaczego właśnie on, a nie noga, łokieć czy pięta, tylko akurat ta część ciała, która różni nas od mężczyzn… nie, nie różni – wyróżnia! Czy słowo na „c” brzmi dobrze tylko z ust mężczyzny, i to najlepiej podczas stosunku przy zgaszonych wszystkich światłach w całym mieście? Czy panowie nawet w tę naszą wyjątkową część ciała wbili swoją flagę, czyniąc zeń swoją kolonię? Sama wpadłam w tę pułapkę.
W swojej książce nazwałam po imieniu tę cześć ciała tylko raz, i to – broń Boże – nie swoimi ustami. Wyręczyłam się głównym bohaterem. Bo jemu wypada, a mnie nie. Dlaczego? Przecież tak właśnie nazywa się nasza intymna, cudowna część ciała. Cipka. Po wpisaniu tego słowa w Google, nie ma zbyt wiele do przeczytania – co mnie raczej nie zdziwiło – ale jest za to masa stron pornograficznych, co dokładnie odzwierciedla, jak wielka jest to cenzura. Dziwnym trafem słowo „cenzura” zaczyna się od tej samej litery.
Koniec z tym. Nam, kobietom, należy się takie samo traktowanie jak penisom i jądrom (przecież my jesteśmy bardziej wytrwałe). Nie zgadzam się na żadne podrzędne wyrazy w stylu pochwa, w której mężczyzna może schować swój szpadelek, ani na szparkę, przez którą można zaglądać do drzwi sąsiadów. Krocze? Serio? Jak to brzmi?… Krok za krokiem i dojdziesz… i doszłam… do ściany. No nie. Jedynie słowo łono się broni, ale jest to tak ogólna nazwa, że można wyłowić z niej wszystko, nie zauważając wyrazu na „c”. Macica i wagina brzmią za to jak jak Wenus i Mars – kosmicznie, niesensualnie i raczej… nie po drodze, a wiadomo związki na odległość prokreacji nie służą.
Cipka mojej bohaterki – Andrei Cherry – została nazwana przeze mnie wisienką. Od nazwiska. I Wam, kobietom, to się spodobało. Oznacza to tyle, że jesteśmy daleko w tyle z tym tematem i bolą nas oczy, gdy czytamy słowo „cipka”, jakby groził nam za to dożywotni zakaz korzystania z jej dobrodziejstw. Na poparcie moich stwierdzeń proszę wpisać sobie w Google: „Jak wasi faceci nazywają wasze miejsca intymne?”. Chociaż ostrzegam, co się przeczyta, to się nie odczyta. My same sobie odejmujemy, nazywając tak genialną część ciała muszelką, brzoskwinką, przyjaciółką… Dziewczyny, na Boga, przecież przedszkole już dawno skończyłyśmy.
Nie pozwólmy na to, by kolejne pokolenia kobiet, o istnieniu cipki wiedziały, ale bały się wypowiedzieć jej prawdziwe imię na głos. To nie Lord Voldemord, którego imienia nie wolno wymawiać. Więc ja będę odważnym Harrym Potterem, Albusem Dumbledore’em i Remusem Lupinem. I powiem to głośno i z dumą. Ja, Angela Santini, staję w obronie cipki. I nie zgadzam się na przyklejanie jej wulgarnych etykiet i demonizowanie jej. Bo cipka jest kobietą – i należy jej się szacunek i uznanie. Koniec, kropka."
Powieść "Obsesje" ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i Ska.
Materiał powstał z udziałem wydawnictwa Prószyński i Ska.