Reklama

Powyższe pytanie zadaje swoim czytelnikom Paula Hawkins, autorka bestsellerowych powieści „Dziewczyna z pociągu” i „Zapisane w wodzie”, która powraca właśnie z nowym thrillerem psychologicznym.

Reklama

Tytułowe „Powolne spalanie” to proces degradacji papieru, wynikający z jego zakwaszenia. W rezultacie papier staje się kruchy i żółknie, jednym słowem - niszczeje. Bohaterów książki Hawkins również coś zżera od środka. To powieść o sekretach, które stają się dla ludzi ciężarem nie do wytrzymania i szkodach, jakie mogą im wyrządzić pozbawione ujścia emocje.

"Powolne spalanie" - o czym jest książka?

„Powolne spalanie” zaczyna się od brutalnego morderstwa młodego mężczyzny na barce w Londynie. Główną podejrzaną jest Laura, porywcza i trzymająca się na uboczu dziewczyna z problemami. Świadek widział ją, jak opuszczała miejsce zbrodni, więc sprawa wydaje się prosta. Szczególnie że Laura od zawsze jest na językach innych.

Miriam wie, że choć Laurę widziano w zakrwawionym ubraniu na feralnej barce, to wcale nie dowód, że zabiła. Na własnej skórze przekonała się, jak łatwo znaleźć się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Kobieta skrywa przed policją wiele tajemnic.

Carla jest wstrząśnięta brutalnym zabójstwem siostrzeńca, a do cały czas przeżywa żałobę po śmierci swojej siostry. Nie wierzy absolutnie nikomu i w każdym widzi podejrzanego.

Te trzy kobiety w zasadzie się nie znają, ale łączy je postać ofiary. Wszystkie trzy z różnych powodów kipią gniewem i żądzą zemsty. A gdy chodzi o zemstę, nawet porządni ludzie są zdolni do straszliwych czynów. Do czego się posuną, żeby odzyskać spokój?

Chciałam pokazać w tej książce, że żadna tragedia nie odbywa się w izolacji - wypadek w dzieciństwie może mieć swoje konsekwencje dziesięć lat później, a zaufanie niewłaściwej osobie w niewłaściwym czasie może całkiem wykoleić życie. Ciekawi mnie, co sprawia, że stajemy się tacy, jacy jesteśmy; jak dokonujemy wyboru, czego się trzymać i jak może to nas zranić – mówi Hawkins o swojej nowej powieści.

materiały prasowe

Prawdziwe powolne spalanie

Lee Child, autor słynnego cyklu powieści sensacyjnych, których bohaterem jest Jack Reacher, tak ocenia książkę Hawkins: Jak przystało na świetny thriller, „Powolne spalanie” obfituje w zwroty akcji i pułapki, ale jest to też książka wnikliwa, inteligentna i głęboko ludzka. (…) Bohaterami są osoby, jakie wszyscy znamy (…), może nawet takie jak my.

Prawdziwie powolne spalanie (…) Ta mroczna, niepokojąca i zawiła fabuła, pełna sponiewieranych przez życie ludzi, prowadzi do błyskotliwego finału. Długo jej nie zapomnicie - zapewnia Shari Lapena, kanadyjska pisarka, autorka "Pary zza ściany".

Natomiast Sarah Vaughan, która napisała bestsellerową „Anatomii skandalu”, uważa, że „Powolne spalanie” to bezlitosne spojrzenie na szkody wywołane żałobą, stratą bliskiej osoby i zdradą - a także na wynikające z nich zemstę i odwet. Pisarka najbardziej lubi w niej całkowicie wiarygodne postaci niedoskonałych kobiet, a także ich ciepło, dowcip oraz lekceważące podejście.

O autorce

Paula Hawkins urodziła się i wychowała w Zimbabwe, ale od 1989 roku mieszka w Londynie. Już jej debiut był literackim fenomenem - powieść „Dziewczyna z pociągu” sprzedała się w 23 milionach egzemplarzy, została przetłumaczona na ponad 40 języków i przez długie miesiące zajmowała pierwsze miejsca na listach bestsellerów. Na jej podstawie nakręcono kasowy film pod tym samym tytułem, z Emily Blunt w roli głównej.

Druga powieść autorki, „Zapisane w wodzie”, również odniosła gigantyczny komercyjny sukces. Zostanie przeniesiona na ekran przez wytwórnię filmową DreamWorks.

„Powolne spalanie” Pauli Hawkins - fragmenty książki:

(…)

Theo wstał powoli. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął kopertę i podał ją Angeli. Otworzyła ją, wyjęła kartkę, rzuciła na nią okiem i zbladła. Zamknęła oczy, złożyła papier i z powrotem wsunęła do koperty. Podała ją Theo.
– Nie, nie ma potrzeby – powiedział lodowato. – Zatrzymaj ją. – Nie chciał więcej tego oglądać, narysowanej ołówkiem swojej żony; była to świetna robota, idealnie oddająca błogi wyraz jej twarzy podczas snu. Daniel narysował ją leżącą na boku; kołdra była odrzucona, ciało obnażone. – To przyszło w dzisiejszej poczcie, więc nie sądzę, żeby wasza pogawędka odniosła jakikolwiek skutek – oznajmił. Angela zgięła się wpół i ukryła twarz w dłoniach. Mamrotała coś pod nosem. – Coś mówiłaś? – warknął Theo. – Nie dosłyszałem.
– To potworne – oświadczyła, podnosząc na niego oczy pełne łez. – Mówiłam, że to potworne. – Zagryzła wargę, uciekła wzrokiem. – Myślisz… – podjęła, ale głos uwiązł jej w gardle. – Naprawdę myślisz, że oni…
– Oni nic nie zrobili! – przerwał jej ostro, brutalnie zgniatając niedopałek w popielniczce. – Nie chodzi o nich, tylko o niego. To cały on i jego zboczone fantazje. I wiesz co? – Górował nad nią, a ona, tak mała i krucha, wyglądała niczym dziecko u jego stóp. – W sumie nawet nie mam mu tego za złe. Jak można mieć do niego pretensje? Zważywszy na to, jakie miał życie! Zważywszy na to, w jakim domu dorastał! Zważywszy na to, w jakim stanie jest jego matka!
– Theo, proszę! – Patrzyła na niego ogromnymi oczami, błagała go, i to wtedy uniósł rękę, żeby ją uderzyć, żeby przestała się nad sobą użalać.
Zobaczył, jak się skuliła ze strachu, przerażona, i nagle się odsunął, przestraszony tym, do czego go sprowokowała.
– Współczuję mu – powiedział. – Naprawdę. Popatrz, jakie życie mu zgotowałaś. On nie ma pojęcia, czym powinna być miłość, nie ma pojęcia, czym jest miłość matki. Bo niby skąd?

– Próbowałam – wyjąkała przez łzy. – Próbowałam…
– Próbowałaś?! – ryknął na nią. – Przez twoje lenistwo i zaniedbanie moje dziecko nie żyje. A potem zaniedbałaś też swojego syna, wysłałaś go byle dalej, bo przeszkadzał ci w piciu. Nic dziwnego, że skończył jako socjopata!
– Wcale nie skończył jako…
– Owszem, Angelo, tak skończył. To socjopata. Pazerny i wyrachowany manipulant. I zawdzięcza to wyłącznie tobie.
Przez dłuższą chwilę milczała, a potem wstała chwiejnie. Trzęsącymi się rękami wzięła książkę Theo, wsadziła kopertę między jej kartki, a następnie odstawiła ją na półkę. Potem odwróciła się do niego i odetchnęła głęboko, jakby zbierała siły przed uciążliwym zadaniem.
– Muszę… – powiedziała, splatając dłonie na piersi – chcę ci coś powiedzieć.
Theo rozłożył ręce i uniósł brwi.
– Słucham.
Angela głośno przełknęła ślinę, wyglądało na to, że walczy sama ze sobą.
– No więc? – Nie miał cierpliwości do jej amatorskiego teatrzyku.
– Chyba będzie najlepiej, jeśli ci to pokażę – mruknęła cicho. – Czy… czy mogę cię prosić, żebyś poszedł na piętro?

***

Laura stwierdziła, że obsesyjnie rozmyśla o wszystkich sytuacjach, kiedy postąpiła źle, zapomina jednak o tych najbardziej oczywistych. Nie budziła się zlana zimnym potem, myśląc o martwym Danielu Sutherlandzie leżącym na swojej barce, nie miała obsesji na temat faceta ze sterczącym z dłoni widelcem. Nie, to ten incydent, kiedy wydarła się na kobietę w autobusie i zwyzywała ją od tłustych głupich krów, nie dawał jej spokoju, napełniał ją wstydem, powodował, że krew uderzała jej do głowy, a wnętrzności zaciskały się niczym pięść. Nie mogła się pozbyć widoku twarzy tej kobiety, jej bólu i zażenowania; za każdym razem, kiedy o tym myślała, oczy zachodziły jej łzami.

Myślała nawet, żeby wrócić i jeździć tą samą trasą w nadziei, że znowu ją spotka, a wtedy będzie mogła przeprosić i wyjaśnić, że ma ten problem, że kiedy jest zestresowana, zmęczona albo zła, to mówi rzeczy, których wcale nie myśli (co, ma się rozumieć, nie było zgodne z prawdą; kłopot z nią polegał na tym, że mówiła dokładnie to, co myśli, ale tego już ta kobieta nie musiała wiedzieć). Sęk w tym, że nie mogła sobie przypomnieć, którą linią wtedy jechała.

Przy okazji wspominanie tej kobiety z autobusu powodowało, że myślała także o Miriam, o jej minie i o tym, jak była wstrząśnięta i urażona, gdy Laura z niej szydziła, kiedy ją wyśmiewała. Miriam była dziwna i odpychająca, Laura nie miała sobie za złe tego, jak ją potraktowała, w przeciwieństwie do kobiety z autobusu; z całą pewnością nad tym nie płakała, ale jednak. To było, kurwa, całkiem nie na miejscu. Nie miała powodu być tak okrutna i wcale tego nie chciała, ale ją poniosło. A skoro nie mogła przeprosić tej osoby, którą chciała, to mogła chociaż przeprosić Miriam. Przynajmniej wiedziała, gdzie mieszka.

Znalazła „Lorraine” zacumowaną dokładnie tam, gdzie powiedziała Miriam, kilka metrów od stanowiska, przy którym wcześniej cumowała barka Daniela. Teraz tamta barka zniknęła, jej miejsce zajęła inna, bardziej elegancka i schludna, z przymocowanym na dachu drogim na oko rowerem. Powrót tam był dziwny, zupełnie jakby Daniel został wymazany, jak gdyby starto wszelkie ślady po nim. Miało to swoje dobre strony: wyglądało tak, jakby nic złego tam się nie wydarzyło, jakby to był tylko koszmarny sen… Patrz, nie ma brudnej niebieskiej barki! Myślałaś, że coś tam się stało? Nic złego się nie stało, to był tylko senny koszmar. Możesz się już obudzić.

„Lorraine” w niczym nie przypominała brudnej niebieskiej barki; była długa, elegancka, pomalowana na zielono, z czerwonymi elementami wykończenia; na dachu stały donice z wypielęgnowanymi roślinami, z jednej strony znajdowały się panele słoneczne i ogólne wrażenie było takie, że barka jest zadbana, czysta i zamieszkana. Wyglądała na czyjś dom.

Reklama

Laura stała przed nią, na ścieżce nad kanałem, zastanawiając się, w co konkretnie należy zapukać, żeby zwrócić uwagę mieszkanki tej łodzi (w okno chyba byłoby zbyt nachalnie?), gdy nagle Miriam wyszła przez drzwi kabiny na pokład rufowy. Kędzierzawe włosy miała przygładzone, zwisały jej swobodnie na ramiona, naśladując kształt podobnej do namiotu lnianej sukienki. Jej gołe nogi i bose stopy były zaskakująco białe, jakby od bardzo dawna nie widziały słońca. Miała długie paznokcie u stóp, lekko pożółkłe. Laura z niesmakiem zmarszczyła nos i cofnęła się o krok; ten ruch zwrócił uwagę Miriam.
– A ty tu czego? – warknęła.
– Twój dom jest naprawdę śliczny – powiedziała Laura, gapiąc się tępo na barkę przed sobą. – Bardzo ładny.
Miriam nie odpowiedziała. Splotła ręce pod biustem, łypiąc na Laurę wilkiem spod strąków włosów.
Dziewczyna przygryzła paznokieć.
– Przyszłam, bo chciałam przeprosić za swoje grubiańskie zachowanie. Chciałam wyjaśnić…
– Nie obchodzi mnie to – przerwała jej Miriam, ale nie ruszyła się z miejsca, nie odwróciła się, tylko stała na pokładzie, patrząc Laurze prosto w oczy.
– Mówię głupoty. Robię to stale, to nawet nie… Znaczy się, to jest moja wina, tylko że zwykle nie mam na to żadnego wpływu. – Miriam przechyliła głowę w bok. Słuchała. – Tak już mam, to choroba. Rozhamowanie, tak się nazywa. Pozostałość po wypadku. Pamiętasz, opowiadałam ci, że w dzieciństwie miałam wypadek? Proszę. – Laura zrobiła krok w kierunku barki. Zwiesiła głowę. – Ja tylko chciałam przeprosić. Byłam dla ciebie okropna, a ty chciałaś mi przecież pomóc, teraz to rozumiem. Naprawdę bardzo mi przykro.
Miriam jeszcze przez chwilę mierzyła ją wzrokiem. Zrobiła ruch, jakby chciała wrócić do kabiny, ale odwróciła się z powrotem do dziewczyny. W końcu ustąpiła.
– No to chodź – warknęła. – Wejdź do środka.
(…)
Materiał powstał z udziałem wydawnictwa Świat Książki

Reklama
Reklama
Reklama