Reklama

W 2012 roku Polską wstrząsnęła tragedia Anny Garskiej. Młoda kobieta znika bez śladu. Długie miesiące śledztwa przynoszą dramatyczny wnioski – policjanci odkrywają, że za tym tajemniczym zaginięciem kryje się okrutna zbrodnia – tym bardziej przerażająca, że dokonana przez najbliższą osobę – męża i ojca ich wspólnej córki, zawodowego policjanta.

Reklama

Choć o tej sprawie powiedziano już naprawdę dużo, to nadal wiele pytań pozostaje bez pewnej odpowiedzi. Poruszyły one Magdalenę Majcher, której najnowsza książka „Mocna więź”, opowiada właśnie o wydarzenia sprzed prawie 9 lat. Doświadczona autorka pierwszy raz wydaje powieść opartą w całości na faktach. Skupia się oczywiście na ogromnym dramacie Anny Garskiej, ale oddaje głos także drugoplanowym bohaterom tej tragedii – rodzinie i przyjaciołom, przede wszystkim mamie zamordowanej kobiety, która miała ogromny udział w powstaniu książki. Pani Michalina niezłomnie walczy o prawdę i nadal wierzy, że kiedyś uda się ustalić dokładny przebieg feralnej, lipcowej nocy, a jej córka doczeka się godnego pożegnania.

Magdalena Majcher w każdej ze swoich powieści dużo miejsca poświęca na przedstawienie tła społecznego opisywanych wydarzeń. Nie inaczej jest tym razem. Pisarka dodatkowo nakreśliła znakomite portrety psychologiczne Ani oraz jej bliskich. Co takiego pchnęło męża kobiety do tak przerażającego czynu? Czy istnieje chociaż cień wątpliwości co do jego winy? Co żałoba matki ofiary kiedyś się skończy?

Tuż przed premierą powieści „Mocna więź” rozmawiamy z autorką książki o tym, jak historia Ani wpłynęła na jej życie i dlaczego doprowadzenie tej sprawy do końca może okazać się niemożliwe.

Mat. prasowe

Wywiad z Magdaleną Majcher, autorką książki „Mocna więź”

Viva.pl: Dramatycznych historii nie brakuje - dlaczego zdecydowała się Pani opisać akurat tragiczny los Anny Garskiej i jej najbliższych?
Magdalena Majcher: Na pewno ogromny wpływ na to, że zainteresowałam się akurat tą historią, miała jej lokalność. Pochodzę z Czeladzi, tam się wychowałam i to właśnie tam rozegrał się ten dramat. Od początku interesowałam się tą sprawą i trzymałam kciuki za to, żeby Anna Garska odnalazła się cała i zdrowa. Nigdy się nie poznałyśmy, nie rozmawiałyśmy ze sobą, ale nasze ścieżki musiały się przeciąć, bo mieszkałyśmy w niewielkiej odległości od siebie. Było mi więc łatwiej pracować nad tym tematem, bo znałam go od podszewki, ale to oczywiście nie wszystko. Sama sprawa wydała mi się bardzo interesująca. To była normalna rodzina, jakich wiele. Zwykle takie tragedie dzieją się w środowisku, gdzie są przemoc i alkohol, a tu nic takiego nie miało miejsca. Zakamarki ludzkiej psychiki są tym, co jako twórcę bardzo mnie interesuje, a tutaj od razu miałam sporo pytań. Dlaczego to się wydarzyło? Dlaczego w normalnej, z pozoru kochającej się rodzinie doszło do takiego dramatu? Czy Ania musiała zginąć? Czy tej tragedii można było w jakiś sposób zapobiec? Co kierowało jej mężem? Postanowiłam poznać odpowiedzi na te pytania.

Viva.pl: Jak wyglądał proces zbierania informacji do książki? Napotkała Pani jakieś trudności? Coś Panią zaskoczyło?
Magdalena Majcher: Spodziewałam się, że będę musiała przewertować tony akt, aby wiernie opisać tę historię, tymczasem pani Michalina, mama Ani, oddała mi tę opowieść, tym samym obdarzając mnie ogromnym zaufaniem. Wielokrotnie się spotykałyśmy i rozmawiałyśmy, nie tylko o tej sprawie. Prawdę mówiąc, podejrzewałam, że pani Michalina nie będzie chciała przywoływać tych najboleśniejszych wspomnień, ale okazało się, że wcale nie musi tego robić. Ona nie zamknęła tej sprawy, bo wciąż nie wie, gdzie jest ciało Ani i nie może pochować córki. Pani Michalina chciała, żeby ta książka powstała i żeby Ania pozostała niezapomniana.
Zamierzałam również porozmawiać z mężem Ani, Markiem, który odsiaduje wyrok dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności, ale dyrektor zakładu karnego nie wyraził zgody na to spotkanie ze względu na obostrzenia związane z pandemią. Chciałam oddać głos obydwu stronom, więc ta odmowa niosła ze sobą potencjalne trudności, ale miałam do dyspozycji akt oskarżenia i wyroki wraz z uzasadnieniami, a tam znalazły się zeznania Marka.

Viva.pl: To książka nie tylko o Pani Annie, a także o jej najbliższych, szczególnie mamie. Kim jest ta niezwykle dzielna kobieta?
Magdalena Majcher: Pani Michalina jest niesamowita. Przeszła prawdziwe piekło, doświadczyła najgorszego – straciła córkę, której nie może nawet zapalić świeczki na grobie. Jej żałoba się nie kończy, ponieważ nie może przejść do następnego etapu. Jak sama pani Michalina mówi, „wie i nie wie, że Ania nie żyje”. Na takim racjonalnym poziomie ma świadomość, że jej córka została zamordowana, ale jej ciało nigdy nie zostało odnalezione, dlatego matka łapie się na tym, że podchodzi do okna, wygląda przez nie i zastanawia się, czy Ania gdzieś tam nie stoi. Trudno sobie nawet wyobrazić ten ogrom bólu, którego doświadczyła, a mimo to jest bardzo dobrą, ciepłą, serdeczną i otwartą kobietą. Wciąż potrafi wierzyć w ludzi, a to niełatwe w takiej sytuacji. Nosi w sobie cierpienie, a mimo to jest ciekawa świata, pozostaje aktywna. Zapałałam do niej ogromną sympatią.

Viva.pl: Przerażający jest motyw sprawcy. Przecież rozpocząć nowe życie można też w innym sposób. Co według Pani może jeszcze pchnąć człowieka do tak okrutnego czynu?
Magdalena Majcher: U Marka stwierdzono osobowość narcystyczną. To jedno z najczęściej występujących zaburzeń u morderców. Marek został uznany przez biegłych za osobę z zaburzonym wizerunkiem własnej osoby. Jest wobec siebie bezkrytyczny, nie przyznaje się do błędów, tworzy wyidealizowany obraz samego siebie, dlatego uparcie utrzymuje, że jest niewinny. Poza tym jest osobą, która kontroluje własne emocje i tłumi je. Moi rozmówcy powtarzali, że Marek nigdy nie podnosił i nie obniżał głosu, mówił zawsze jednym tonem, nie wybuchał, nie okazywał spontanicznie uczuć. Może właśnie to go zgubiło? W pewnym momencie sytuacja, w jaką sam się wplątał, przerosła go. Z jednej strony miał żonę, która chciała za wszelką cenę ratować małżeństwo, planowała drugie dziecko, z drugiej – kochankę, która naciskała na niego, żeby się w końcu określił. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że to położenie było dla niego trudne, rodziło pewien dyskomfort. Ale tutaj kończy się moje zrozumienie.

Viva.pl: Myśli Pani, że dla rodziny Pani Anny, a szczególnie dla jej mamy, książka "Mocna więź " może się okazać pewnego rodzaju "terapią"?
Magdalena Majcher: Może nie terapią, a swego rodzaju pomnikiem postawionym córce. Pani Michalinie bardzo zależało na tym, żeby ta książka powstawała. Swoją drogą, zaskoczyło mnie to, jak gładko ta współpraca przebiegała. Pani Michalina niczego nie sugerowała, opowiedziała mi historię, a kiedy pytałam, jak mam daną sytuację opisać, odpowiadała niezmiennie „to jest pani książka”.

Viva.pl: Wierzy Pani, że kiedyś uda się doprowadzić tę sprawę do końca, a mama Pani Ani w końcu zazna spokoju?
Magdalena Majcher: Nie wierzę w to, że Marek się przyzna i wskaże miejsce, w którym ukrył ciało. Jeśli uda się odnaleźć Anię, stanie się to przypadkiem. I właśnie w istnienie tego przypadku pozostaje mi wierzyć.

Viva.pl: Sprawca tej zbrodni przekonuje, że jest niewinny (mimo że dowody jasno na niego wskazują). Pani nie miała wątpliwości?
Magdalena Majcher: Miałam, na początku. W tej sprawie można mieć wątpliwości, bo przecież nie ma najważniejszych dowodów: narzędzia zbrodni i samego ciała. Jeszcze przed pierwszym spotkaniem z panią Michaliną, po przewertowaniu wszystkich informacji dostępnych w sieci, stwierdziłam, że to niemożliwe, aby mąż Ani był niewinny. Przyjęłam tezę, którą chciałabym potwierdzić, ale mi się to nie udało. Chyba łatwiej byłoby mi zrozumieć, gdyby to był nieszczęśliwy wypadek, gdyby na przykład Marek w czasie kłótni popchnął Anię, a potem spanikował. Ale to nie był nieszczęśliwy wypadek. Ta zbrodnia była planowana i morderca czynił do niej przygotowania co najmniej tydzień przed krytycznym wieczorem.

Viva.pl: Zamierza Pani zgłębiać kolejne tego typu sprawy?
Magdalena Majcher: Jakiś czas temu w jednym z wywiadów powiedziałam, że fikcja powoli przestaje mi wystarczać. I przestała. „Mocna więź” to moja dwudziesta książka. To nie jest pierwsza powieść, w której podejmuję taki temat (warto zajrzeć chociażby do „Prawda przychodzi nieproszona”), ale pierwsza w całości oparta na faktach. Praca nad nią była zarówno trudniejsza, jak i łatwiejsza. Trudniejsza, bo, wiadomo, przez cały czas z tyłu głowy była myśl, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Zdarzały się takie momenty, że pisałam i płakałam. Łatwiejsza, bo fabułę napisało samo życie, ja zostałam tylko jej narratorem, ubrałam prawdziwą historię w słowa i emocje. Nie musiałam się zastanawiać, jak popchnąć dalej fabułę. Po prostu kiedy już zebrałam wszystkie materiały i zrozumiałam tę sprawę, usiadłam przed komputerem i zaczęłam pisać. Tak, zdecydowanie chcę do tego powrócić, ale za jakiś czas. Teraz muszę uleczyć się fikcją, przed którą wcześniej uciekłam.

Viva.pl: Domyślałam się, że pisanie takiej powieści jest niezwykle trudne i obciążające. Jak ta historia wpłynęła na Pani życie?
Magdalena Majcher: Przede wszystkim – ta książka związała mnie na stałe z historią Ani i pani Michaliny, a piosenka Stana Borysa „Anna” już zawsze będzie mi się kojarzyć z tą sprawą i nie będę potrafiła słuchać jej obojętnie… „Mocna więź” na pewno zostawiła we mnie trwały ślad. Zmierzyłam się z ogromem zła i cierpienia, ale też, mimo wszystko, nadziei. Historia pani Michaliny to dowód na to, że jesteśmy w stanie przetrwać najgorsze i żyć, tak po prostu żyć, nawet jeśli wydaje się to niemożliwe.

Weronika Smieszek/materiały prasowe Wydawnictwa W.A.B.

KONKURS! Wygraj książkę „Mocna więź”

Książka „Mocna więź” jest do wygrania w naszym konkursie. Uzupełnij poniższy formularz, a spośród nadesłanych odpowiedzi nagrodzimy te najciekawsze.

Reklama

Materiał powstał z udziałem Grupy Wydawniczej Foksal

Reklama
Reklama
Reklama