Jan Englert nie utrzymuje kontaktu z rodziną! Aktor ujawnił gorzką prawdę
„Nie mam z nimi nic wspólnego”, podkreślił. Dlaczego podjął taką decyzję?
Przez ponad 30 lat był mężem Barbary Sołtysik. Jednak ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu. W latach 90. Jan Englert związał się z Beatą Ścibakówną. Mimo że nikt nie dawał im szans, ich relacja okazała się silna. Do tej pory mało jednak było wiadomo o innej rodzinie aktora. Aż do teraz. W książce „Bez oklasków” dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie szczerze ujawnił, że nie utrzymuje praktycznie żadnego kontaktu z rodziną. „Nie mam z nimi nic wspólnego”, wyznał.
U Jana Englerta wykryto tętniaka. Aktor szczerze o śmierci i przemijaniu
Mimo popularności trwającej już kilka dekad, nie pławi się w blichtrze sławy. Jan Englert ponad wszystko ceni profesjonalizm. Zarówno w kontakcie z dziennikarzami, jak i życiu zawodowym. Stąd rzadko zdobywa się na osobiste, intymne wyznania. Inaczej było ostatnio, gdy ujawnił, że wykryto u niego tętniaka w aorcie szyjnej. Jednak z uwagi na życiowe doświadczenie aktor podkreślił, że zachowuje w tej materii całkowity spokój.
„Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. (...) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle. A mnie się to podoba, bo jakbym nagle odłożył łyżkę, to na amen. Jeśli to wygląda na żart, śpieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta - idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę?”, wyznał Kamili Dreckiej w „Bez oklasków”.
W książce, będącej obszernym wywiadem z Janem Englertem, ujawnił również, że nie ma kontaktu z rodziną. Dlaczego?
Czytaj także: Jan Englert w szczerym wyznaniu o swoim stanie zdrowia. Aktor wyjawił, że wykryto u niego tętniaka
Beata Ścibakówna, Jan Englert, sesja dla magazynu „VIVA!” 2007 rok
Rodzina Jana Englerta. Dlaczego nie utrzymuje z nią kontaktu?
Mimo że są braćmi, relacja ich łącząca jest bardzo luźna. Jan Englert przyznał, że nie zna rodziny ze strony ojca, podobnie jak jego brat Maciej. „Mieszkamy od siebie parę kilometrów, a widzimy się raz w roku. Nie mamy takiej potrzeby. To jest taka rodzina, która spotyka się tylko na stypach”, ujawnił (cytat za serwisem Plejada).
Dodał, że chce o niej opowiedzieć ogólnie, ponieważ pewne rzeczy są dla niego bardzo osobiste. Szczególnie te, dotyczące mamy. „Nie chcę się tym dzielić z nikim. Jest chyba jedyną znaną mi osobą, która wyznawane przez siebie zasady realizowała do końca życia. A jeśli zapytałaby mnie pani o rodzinę Englertów, musiałbym panią rozczarować – nie mam z nimi nic wspólnego. O tych ludziach nic pani nie opowiem”, przyznał w rozmowie z Kamilą Drecką.
I zdradził, że był jeden człowiek, który starał się zebrać jak najwięcej informacji na temat rodziny. Niestety, robił to dosyć wybiórczo... „Bardziej zainteresowany rodziną był mój kuzyn Juliusz Englert z Londynu, który pochodził z innej gałęzi. Nasi pradziadkowie byli spokrewnieni. Któregoś dnia mnie odnalazł. Co prawda wybierał z drzewa genealogicznego tych, którym się udało. Kiedy zobaczył na afiszu moje nazwisko, odszukał mnie”, wspomina Jan Englert.
Mimo że spędzili ze sobą dużo czasu, był to zdecydowanie wyjątek, biorąc pod uwagę rodzinę sławnego aktora. „To była znana osoba – fotograf, autor wystaw poświęconych drugiej wojnie, od 1946 roku emigrant, działacz w Wielkiej Brytanii, typowy polonus – udzielał się w środowisku polonijnym. Po zmianie systemu w Polsce współpracował z Władysławem Bartoszewskim. Kiedy Juliusz umarł, Bartoszewski zadzwonił do mnie z kondolencjami, opowiadając, jaki to był wspaniały człowiek.
Niedaleko Teatru Narodowego jest pasaż imienia jego ojca, Adama Englerta. Był dyrektorem Archiwum Akt Dawnych przy Długiej, podejrzewany o udział w akcji pod Arsenałem, wywieziony przez Niemców do obozu. Miałem z Juliuszem więcej kontaktu niż z kimkolwiek z najbliższej rodziny. Co prawda, mojego ojca na tym drzewku genealogicznym musiałem umieścić sam, bo kuzyn dość wybiórczo traktował rodzinę Englertów. Muszę też dodać, że przekonywał, że pochodzimy z Inflant. A ja z kolei pamiętam, że kiedy byłem w Monachium, w książce telefonicznej znalazłem dwie strony Englertów. Ale niech będzie, że Inflanty!”, wyjaśnił 78-latek.
W tej samej rozmowie stwierdził, że „to zawsze była dziwna rodzina”. A jak wyglądają jego relacja z rodziną mamy, z Sutkowskimi? Jan Englert zaznaczył, że są oni stosunkowo nieliczni i gałąź tę wyróżniały sylwetki silnych kobiet.
„Dziadków dobrze pamiętam, bo pomagali mamie w wychowywaniu mnie i brata. W mojej rodzinie były silne kobiety i jacyś dziwni mężczyźni, jakoś nieudani. Może dlatego czerpię przyjemność z pracy przy Trzech siostrach Czechowa, bo tam mężczyźni są jacyś słabi. W mojej mamie była niezwykła siła. A jednocześnie miała poczucie humoru, umiejętność bezinteresownego służenia innym i wyrozumiałość. Także babcia, jej mama, była bardzo silną osobowością. Często, kiedy mówimy o kimś, że jest silny, wyobrażamy sobie kogoś, kto ma wymiar Juliusza Cezara czy Napoleona. Ale tutaj nie o to chodzi. To są wodzowie, a ja mówię o silnych osobowościach”, podkreślił.
Przytoczone fragmenty, cytowane za serwisem Plejada, pochodzą z książki „Bez oklasków”, osobistej rozmowy Jana Englerta z Kamilą Drecką, która na rynku ukazała się 10. listopada tego roku.
Czytaj też: Pierwsza żona Jana Englerta jest nieuleczalnie chora. Barbara Sołtysik przebywa w specjalistycznym ośrodku
Jan Englert w sesji dla „VIVY!”, 2010 rok