Co decyduje o naszych życiu? Ta książka to poruszająca opowieść o trudnych decyzjach i przeznaczeniu
„Księga Dwóch Dróg” Jodi Picoult jest do wygrania w naszym konkursie!
Pozycja „Księga Dwóch Dróg” autorstwa Jodi Picoult to emocjonująca powieść, która stawia wiele niełatwych pytań. Czy jesteśmy kowalami własnego losu? A może rządzi nami przeznaczenie, przed którym nie da się uciec? Czy dokonując takich, a nie innych wyborów, jesteśmy w stanie wpływać na to, co się nam przydarza, czy jednak – niezależnie od wysiłków - nasz los jest zapisany w gwiazdach? Jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyśmy podążyli całkiem inną ścieżką? Czy możemy zacząć wszystko od nowa, bogatsi o zdobyte doświadczenia?
Bohaterką „Księgi Dwóch Dróg” jest Dawn Edelstein, specjalistka od… śmierci. Dawn jest doświadczoną doulą od umierania: pomaga ludziom oswoić się z tym, co nieuniknione, uporządkować długo odkładane sprawy, poradzić sobie z lękiem…
Jak zareaguje, gdy i jej śmierć zajrzy w oczy? Gdy będzie musiała podjąć ważne decyzje i zadać sobie pytania, których dotąd unikała? O kim będzie wtedy myślała? O mężu, Brianie, czy o dawnej miłości, Wyatcie - egiptologu i archeologu? Dokąd wyruszy, gdy będzie musiała wybierać: do domu, czy do Egiptu, by zgłębiać Księgę Dwóch Dróg, najstarszy na świecie przewodnikiem po zaświatach, i odnaleźć mężczyznę, którego kiedyś kochała?
Warto dodać, że prastara, ilustrowana „Księga Dwóch Dróg” istnieje naprawdę: w 2012 roku archeolodzy odnaleźli najstarszą jak dotąd jej kopię sprzed ponad 4 tys. lat. Jej nazwa wzięła się stąd, że – jak wierzyli Egipcjanie – w zaświaty można dotrzeć dwiema drogami: lądową i morską, a do takiej wyprawy potrzebne są mapy pełne wskazówek, zaklęć i tajemnych znaków. Księga była więc swego rodzaju przewodnikiem, podobnym do tych, które wkładamy do bagażu podręcznego, lecąc do Paryża czy Barcelony.
Dlaczego warto pisać i czytać o śmierci?
Zdaniem Jodi Picoult, jednej z najbardziej znanych i lubianych amerykańskich pisarek, autorki takich powieści jak „Bez mojej zgody" czy „Głos serca”, zasadniczy problem ze śmiercią polega na tym, że nie potrafimy o niej rozmawiać.
Napisała o tym tak: „Używamy eufemizmów i pleciemy o niebiańskich bramach, co ma przyćmić fakt, że trzeba umrzeć, aby do nich zapukać. Robimy z tego wielką tajemnicę, gdy tymczasem chodzi o doświadczenie, które stanie się udziałem całej ludzkości i każdego z osobna.”
Postanowiła to zmienić, i jak możemy się przekonać, zrobiła to wspaniale.
„Po blisko trzynastu latach pracy związanej z umieraniem wiem, że nasze psychiczne i emocjonalne przygotowanie do śmierci jest do bani” - mówi jej bohaterka. - „Jak można cieszyć się życiem, jeśli drżymy przed nią w każdej jego minucie?”
Fragment powieści „Księga Dwóch dróg”
Cieszę się z jego delegacji, gdyż odwleka w czasie to, co nieuniknione. Czekam z prysznicem, dopóki nie schodzi na dół zaparzyć kawę; w kuchni nie patrzymy sobie w oczy i zachowujemy się poprawnie, żeby Meret nie wyczuła żadnych napięć. Nie chce naciskać z obawy, co z tego wyniknie, a ja z tych samych względów nie chcę być naciskana. Nalewam mu kawę do kubka, który zabiera, a on całuje Meret w czubek głowy i łapie torbę podróżną, po czym jedzie na lotnisko. Meret wychodzi tuż po nim na autobus, który ma ją zawieźć na obóz naukowy.
Po raz pierwszy od czasu powrotu zostaję sama w domu. Oddycham głęboko i przestaję udawać: chowam twarz w dłoniach i zadaję sobie pytanie, jak wrócić do normalności.
Nagle otwierają się drzwi wejściowe.
- Czego zapomniałaś? - wołam.
Ale to nie Meret. Brian staje w progu kuchni z kluczami w ręku, jakby zmienił zdanie.
- Ciebie - mówi. - Zapomniałem ciebie. - Podchodzi i siada naprzeciw mnie przy stole. - Ja tak nie mogę, Dawn. Musimy porozmawiać.
Już rozmawialiśmy i proszę, do czego doszło.
- Nie wiem, co miałabym ci powiedzieć - odpowiadam.
Brian wbija wzrok w stół.
- Nie musisz nic mówić. Tylko mnie wysłuchaj.
Wiem, jak ma na imię: Gita. Wiem, że przed przyjazdem na Harward pojechała do Cambridge. Pamiętam nawet, że Brian ze współpracownikami zabrali ją na kolację, by przekonać do pracy w ich instytucie. „Pasuje tam?” zapytałam wówczas. „Myślisz, że dasz radę z nią pracować?”
Następnym razem usłyszałam o niej przy okazji lunchu, na który ją zabrał, bo nie dogadywała się z innymi pracownikami naukowymi. Stwierdziłam, że to podobne do Briana: życzliwy aż do bólu i gotowy zdusić problem w zarodku. Bywał tak pochłonięty pracą, że względy międzyludzkie mu umykały, uznałam więc za dobry znak, że się przejął. Następnie, tydzień później, Gita poprosiła go o pomoc przy zakupie samochodu. Słyszała, że łatwo zamydlić oczy kobiecie bez faceta, który kopnąłby w oponę albo zapytał o spalanie. Brian nie był tym zachwycony („mam ją niańczyć?”), ale poszedł i wyjechała z komisu toyotą RAV4. Minęło kilka tygodni i przytargał do domu kosz przeróżnych czekoladek Cadbury, doprowadzając tym Meret do płaczu, stwierdziła bowiem, że dar w postaci wiadra słodyczy musi skrywać głębszy podtekst. „Gita przywiozła je z Anglii”, odparł, szczerze osłupiały. „W prezencie”.
Potem jednak zgodził się pójść do Gity po godzinach i pomóc jej zamontować klimatyzację. Na śmierć zapomniał, że córka ma urodziny i mamy zjeść odświętny obiad. Gdzie tam, podreptał za Gitą jak piesek, po czym rozebrał się do podkoszulka, wtaszczył klimatyzację na górę i zgodnie z instrukcją zamontował ją w oknie sypialni, po czym z właściwą sobie przezornością zabezpieczył folią i taśmą klejącą, żeby robactwo nie wlazło przez szpary.
Wysłałam mu dwie wiadomości: „Gdzie jesteś?” i „Urodziny Meret???” Odczytał, ale nie odpisał na żadną.
Wrócił do salonu i zastał Gitę ubraną w swoją koszulę i siedzącą na kanapie z butelką schłodzonego szampana oraz dwoma kieliszkami. „W ramach podziękowania”, oznajmiła.
Zaklinał się, że wyszedł od razu.
Uwierzyłam mu, kiedy mi wszystko wyśpiewał. Uwierzyłam, ponieważ gdyby skorzystał z okazji, śmierdziałby poczuciem winy, nie tylko różami.
- Dlaczego nie odpisywałeś? - spytałam.
- Bo montowałem klimatyzację - odrzekł Brian.
- Mogłeś odpisać, kiedy skończyłeś.
Rozłożył ręce; wiedział, że pogrąży się bez względu na odpowiedź.
- Przepraszam, Dawn. Bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina.
- Muszę iść - wymamrotałam.
- Iść? Dokąd?
- Chyba nie masz prawa o to pytać - wsiadłam na niego. Wybiegając z domu czułam, że mnie trzyma, jak obciążnik, który nie pozwala balonom wznieść się w górę.
Konkurs - wygraj powieść „Księga Dwóch Dróg”
Pięć nowiutkich, pachnących jeszcze drukarnią egzemplarzy tej długo oczekiwanej powieści trafi w ręce osób, które przyślą nam najciekawsze historie na konkursowy temat. Oto on: „Niespodziewane spotkanie, przypadkowe wydarzenie – jak przeznaczenie zmieniło twoje życie?”
Materiał powstał z udziałem Wydawnictwa Prószyński