Czego tak naprawdę pragną kobiety?
Rozmawiamy z Anną Langner, autorką romansów i powieści erotycznych, o jej najnowszej, mrocznej książce!
Jak można wytłumaczyć fenomen literatury erotycznej? Czego pragną kobiety i co dostają na kartach ulubionych książek? Czy chodzi tu o romantyczną miłość, a może o mroczne sceny połączone z wybuchem namiętności? Anna Langner, bestsellerowa autorka romansów i powieści erotycznych, w szczerej rozmowie o tym, co czytają współczesne kobiety.
Dlaczego kobiety chcą czytać romanse i erotyki?
Z tego samego powodu, dla którego czytają kryminały i thrillery. Szukają rozrywki, oderwania od szarej rzeczywistości. A dlaczego tak bardzo upodobały sobie akurat romanse i erotyki? Nie chcę odpowiadać w imieniu wszystkich kobiet, ale po części pewnie jest tak, że szukamy w tych książkach tego, czego nigdy nie dostaniemy w realnym życiu. Zauważ, jakie romanse i erotyki cieszą się największą popularnością – te, w których są intrygi, wielki świat i równie wielkie pieniądze. Takie, w których mężczyzna jest samcem alfa – ma władzę, szacunek innych i oczywiście jest przystojny. Do tego fajnie, jeśli w tle jest jakieś niebezpieczeństwo. Która z nas otrzyma taki „pakiet” w realnym życiu?
Szara rzeczywistość nie jest w cenie?
Nie chcę generalizować, bo przecież jest też spora grupa czytelniczek, które lubią romanse z naszego podwórka. Chcą czytać o zwykłych ludziach i ich codziennych problemach. O biednych chłopaku z blokowisk i dziewczynie, która po studiach nie może znaleźć pracy. Wbrew pozorom o takiej miłości – ukrytej w szarej codzienności – pisze się o wiele trudniej niż o tej spektakularnej ze zdradami i pościgami w tle.
I w dodatku ten bad boy taki pociągający…
Trzeba też pamiętać o jednym – to, że czytelniczki ubóstwiają w książkach władczego mafiosa, nie oznacza, że chciałyby z kimś takim stworzyć związek w realnym świecie. Na tym właśnie polega magia tego typu literatury – to literacka fikcja pobudzająca wyobraźnię. Możemy powzdychać do faceta, który robi złe rzeczy, ale po odłożeniu książki wybierzemy Marka z księgowości, który zapewni nam poczucie bezpieczeństwa i stabilizację.
Myślisz, że wybór „swojego” gatunku, bez względu na opinię otoczenia, jest wyrazem buntu? A może po prostu chodzi o wolność?
Myślę, że w dzisiejszych czasach to już nie o bunt ani o wolność chodzi. Kobiety nie postrzegają czytania romansów i erotyków w tych kategoriach, bo dla nich to literatura jak każda inna. Może kilka lat temu, kiedy ukazało się 50 twarzy Greya, czytanie tego typu książek powodowało poczucie wstydu i kobiety przejmowały się, gdy ktoś mówił, że to literatura dla niewyżytych kur domowych. Teraz? Kiedy słyszą taki tekst, to patrzą pobłażliwie i parskają śmiechem.
Współczesne kobiety są pewne siebie i w nosie mają, co kto sądzi o ich czytelniczych wyborach. Obserwuję to na internetowych grupach poświęconych romansom i erotykom. Tego typu literatura to nie wyraz kobiecej solidarności, bycie kontrowersyjną czy bunt przeciwko temu, co „wypada” czytać. Erotyka i romans to gatunki jak każdy inny i kompletnie nie musimy się ich wstydzić. Bardzo się cieszę, że my kobiety to rozumiemy, bo tak jak wspominałam, kilka lat temu to nie było dla nas jeszcze tak oczywiste. Teraz? Znamy swoje potrzeby i świadomie je zaspokajamy.
Twoja najnowsza powieść, "Zakres obowiązków", zapowiada się dość mrocznie. Miłość musi łączyć się ze zbrodnią, żeby było ciekawie?
Nie, ale czytelniczki lubią takie połączenie, nie ma co ukrywać. Kryminały z wątkiem romansu albo romanse z nutką kryminału cieszą się dużym powodzeniem. A nawet więcej – erotyki z motywem stalkingu, porwania czy innymi dość ostrym zagrywkami mają coraz większe grono fanek.
Czyli będzie mrok?
Na pewno nie taki, jak w klasycznych dark erotykach. Natomiast są ludzie, którzy robią złe rzeczy i którzy trochę pogubili się we własnym życiu. Dla mnie ich zachowania są jak najbardziej akceptowalne, ale nie dla wszystkich takie będą. Zresztą zarówno jako autorka, jak i czytelniczka lubię właśnie takich bohaterów – balansujących pomiędzy dobrem i złem. Z dobrymi intencjami, ale robiących złe rzeczy, ale i na odwrót. Skomplikowanych, popełniających błędy, czasami nielogicznych w swoich zachowaniach. Tacy bohaterowie są moim zdaniem bardziej realni i ludzcy niż ci idealni, zawsze podejmujący właściwe decyzje. Ludzie nie są tylko dobrzy albo tylko źli, a świat nie jest czarno-biały.
Czy kobiety czytające erotyki naprawdę fantazjują o brutalnym seksie, porwaniach i byciu traktowaną przedmiotowo? Tego typu scen w erotykach nie brakuje i to między innymi dlatego na książki tego gatunku spada duża krytyka.
Gdyby kobiety nie miały takich fantazji, to na pierwszych miejscach bestsellerów nie znajdowałyby się książki, których bohaterami są stalkerzy, brutalni mafiosi czy chorobliwie zazdrośni biznesmeni lubiący BDSM. Kiedyś czytałam, że fantazja o ostrym seksie bez wyraźnego przyzwolenia jest bardzo wysoko na liście kobiecych fantazji erotycznych. I nie, nie wszystkie kobiety o tym fantazjują, wiele kobiet brzydzi się takim seksem i woli fantazjować o seksie waniliowym i typowych relacjach damsko-męskich. Ale zarówno te „łagodne” fantazje, jak i te bardziej mroczne są okej.
Właśnie dlatego nie rozumiem krytyki tego typu scen w książkach i takich fantazji u kobiet. Mogę fantazjować o ostrym seksie z porywaczem, mogą mnie te fantazje podniecać, ale gdyby to wydarzyło się naprawdę, byłaby to dla mnie trauma i byłabym przerażona. To jest ta różnica, której osoby krytykujące chyba nie rozumieją. Fantazje są wytworem naszego umysłu i nie mamy na nie wpływu, przynajmniej nie zawsze. Nie mogę powiedzieć mojemu umysłowi: przestań wyświetlać mi fantazje o seksie z porywaczem, bo to społecznie nieakceptowalne. To tak nie działa. Często te fantazje nas szokują i zawstydzają, bo podnieca nas coś, czego w życiu nie zrobiłybyśmy naprawdę, na przykład mamy kochającego partnera i jesteśmy szczęśliwe w związku, a fantazjujemy o seksie w trójkącie i lubimy o nim czytać.
A jak odniesiesz się do krytyki takiej literatury jako promującej niewłaściwe zachowania?
Doskonale rozumiem głosy sugerujące, że sceny brutalnego seksu, gdzie kobieta jest traktowana przedmiotowo, promują kulturę gwałtu. Ale rozumiem też, że są kobiety, które tego typu sceny w książkach kręcą. Jestem trochę rozdarta między jedną a drugą stroną tego „sporu”.
Myślę, że trzeba pamiętać o jednym – erotyki i romanse to fikcja literacka. I zdecydowanie w większości przypadków są to książki dla osób dorosłych. Jasne, niestety może być tak, że sięgnie po nie trzynastolatka i uzna, że taki rodzaj seksu jest okej i to oczywiście będzie miało na nią zły wpływ. Ale tak samo biografię Teda Bundy’ego może przeczytać ktoś, kto się zainspiruje i zacznie zabijać. Nie żyjemy w próżni, mamy Internet, dostęp do pornografii. Nasza w tym rola, by uzmysławiać młodej osobie, że to fikcja i pewne treści są przeznaczone dla dorosłych. Tymczasem jest naprawdę wiele kobiet, które fantazjują o ostrym seksie, podczas którego są traktowane przedmiotowo. I tak, to są normalne, zdrowe kobiety, które w swoim życiu mogą być w szczęśliwych związkach, mogą dominować w relacji kobieta-mężczyzna, mogą być stanowcze i pewne siebie, ale w fantazjach i w łóżku lubią być sprowadzane do parteru.
Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za sukces "Zakresu obowiązków!"
Materiał powstał z udziałem Wydawnictwa Kobiecego