Do historii polskiego kina przeszła jako "dziewczyna Misia" w komedii Barei. Jak potoczyło się życie Krystyny Podleskiej?
Dorastała w Londynie i chciała zostać baletnicą
Żartuje, że choć nie jest Jandą, to przejdzie do historii jako Krysia z „Misia”. Christine Paul-Podlasky, właśc. Krystyna Podleska zasłynęła rolą Aleksandry Kozeł, kochanki Ryszarda Ochódzkiego w filmie Stanisława Barei. Jej droga do aktorstwa była kręta i po latach przyznaje, że nie czuje się na tym polu do końca spełniona. "W sumie miałam cudowne, niebanalne życie", podsumowała w jednym z wywiadów.
Krystyna Podleska: dzieciństwo, marzenie o zostaniu primabaleriną
Przyszła na świat w 1948 roku w Londynie. Jak przyznała w rozmowie z Ewą Pawełek dla weranda.pl, byłoby ciekawie, gdyby wszyscy jej przodkowie mogli się spotkać i opowiedzieć swoje historie, bo byłby z tego świetny materiał na film. Matka Krystyny Podleskiej, Urszula, była córką Niemki żydowskiego pochodzenia i Polaka. Gdy do władzy doszli naziści, dziadkowie Krystyny wyemigrowali z Niemiec do Wielkiej Brytanii. Tam matka aktorki poznała swojego przyszłego męża, który tak jak ona miał polskie korzenie.
Czesław Podleski urodził się w Imperium Rosyjskim na Uralu i wywodził się z rodziny ziemiańskiej z Kresów Wschodnich. "Dziadek Podleski polował na niedźwiedzie na Uralu, gdy kierował firmą produkującą wielkie piece. Ale jak przyszli bolszewicy, musiał zimą uciekać na saniach z rodziną i moim małym tatą", wspominała Krystyna. Kiedy w 1943 roku tata aktorki brał jej matkę za żonę, był wówczas oficerem 1 Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. Stanisława Maczka.
Krystyna Podleska żartowała, że musztrę stosował później na swojej rodzinie, zwłaszcza na wakacjach podczas porannej gimnastyki. "Rzucał komendę: , jak przystało na żołnierza generała Maczka", wspominała aktorka.
Na tym nie koniec barwnych postaci w rodzinie aktorki. Dziadkiem Krystyny Podleskiej, od strony matki, był rzeźbiarz Mieczysław Lubelski, wujem Alfred Lubelski - lekarz, kompozytor i artysta kabaretowy, a prapradziadkiem Filip Lubelski - lekarz i powstaniec listopadowy.
Krystyna dorastała w szczęśliwej rodzinie, u boku wspaniałych rodziców i starszej siostry Irenki. "Miałam nieludzkie szczęście, a największym moim szczęściem byli kochający rodzice. Cudowni, dowcipni, inteligentni, szlachetni. Bardzo się poświęcali dla mnie i mojej starszej siostry Irenki, żeby niczego nam nie brakowało". Kiedy mała Krysia zapragnęła zostać baletnicą, rodzice posłali ją do szkoły White Lodge w londyńskiej Royal Ballet School, gdzie nie od razu przyjmowano każdego. Na miejsce tam trzeba było sobie zasłużyć i to się Krystynie udało. Jak wspominała, zapowiadała się całkiem nieźle, ale potem, zamiast oddawać się ciężkim treningom, wolała wspinać się po drzewach.
Była żywiołowym dzieckiem, wszędzie jej było pełno. Ojciec, architekt, ubolewał nad brakiem ładu i stateczności w życiu córki, bo sam był bardzo poukładany i nie rozumiał jej dzikiej natury. Zakonnice ze szkoły przyklasztornej, do której uczęszczała dziewczynka, martwiły się, że "taki latawiec jak ona może stracić duszę".
Zobacz też: Rudolf Nuriejew, jeden z najwybitniejszych tancerzy w historii urodził się w kolei transsyberyjskiej
Krystyna Podleska: lubiła odwiedzać Polskę
Krystyna Podleska podkreśla, że w życiu bywała dużą ryzykantką, ale zawsze spadała na cztery łapy, a największym szczęściem była jej rodzina i wspaniali, wyrozumiali rodzice. Jej ojciec tęsknił za Polską, pielęgnowanie w ich domu polskiej tradycji było na porządku dziennym, ale pierwszy raz odwiedzili kraj za żelazną kurtyną, dopiero gdy Krystyna miała 10 lat.
"Bardzo chciałyśmy z siostrą zobaczyć tę żelazną kurtynę, o której tyle się opowiadało. Na granicy z NRD rodzice kazali nam milczeć; byłyśmy dość nieobliczalne, mogło nam się wyrwać: , a nawet coś gorszego (śmiech)!", opowiadała w rozmowie z Ewą Pawełek dla weranda.pl.
Podczas tej wizyty w kraju Krystyna Podleska miała okazję poznać przyjaciela ojca, Stanisława Dygata i jego ukochaną Kalinę Jędrusik. Jako dziewczynka była nimi wprost oczarowana. Potem zaczęła dzielić życie między Anglię a Polskę i bywała częstym gościem w artystycznym domu Dygatów.
Niewykluczone, że to właśnie Kalina rozpaliła w niej iskrę do zostania aktorką. "Nie zapomnę, jak szła po czerwonym dywanie na festiwalu filmowym w Wenecji - piękna, młoda, z talią jak osa. Pojechaliśmy wtedy z rodzicami na wenecką wyspę Lido, gdzie odbywała się gala. Gwiazdy podjeżdżały limuzynami i sunęły w balowych sukniach i smokingach. Czułam się jak w bajce", wspominała Krystyna Podleska.
Krystyna Podleska: droga do aktorstwa
Marzenie przekuła w plan i w 1969 roku ukończyła renomowaną Webber Douglas Academy of Dramatic Art w Londynie. Dyrektor szkoły zasugerował jej, że w karierze pomoże jej zmiana nazwiska. To wtedy razem z mamą wymyśliła sobie pseudonim artystyczny - Christine Paul. Użyła go, kiedy lata później zagrała w "Misiu". "Ktoś do tego pseudonimu próbował dodać moje prawdziwe nazwisko, przekręcając je. Ostatecznie w napisach 'Misia' figuruje Christine Paul-Podlasky. Koszmar. Do dziś nie udało mi się tego odkręcić", komentowała.
Bardzo szybko okazało się, że młoda aktorka nie ma w sobie wystarczającej siły przebicia. "Nie rozpychałam się, na castingach paraliżował mnie strach". Przez kolejną dekadę grała na deskach wielu teatrów londyńskich, prowincjonalnych i offowych. Dobrze się tam czuła, a krytycy doceniali Podleską za jej żywiołowość i talent komediowy.
Na ekranie zadebiutowała w 1970 roku epizodem "dziewczyny w białym ubraniu przy wózku z hot-dogami" w filmie Jerzego Skolimowskiego "Na samym dnie" (1970). Produkcja realizowana była w Anglii, dzięki czemu młoda aktorka mogła bez problemu skorzystać z propozycji. Sześć lat później Podleska przyjęła rolę w psychologicznym filmie Stanisława Lenartowicza "Za rok, za dzień, za chwilę...". Dla zagrania tej roli przyleciała wtedy specjalnie do Polski.
Od połowy lat 70. zaczęła bywać w kraju regularnie, przyjeżdżała na zdjęcia do filmów Krzysztofa Zanussiego, Stanisława Barei i Ewy Kruk. W produkcjach tego pierwszego grała roznegliżowana. "Barwy ochronne" i "Kontrakt" zawierają kilka odważnych scen z młodą aktorką. "Nie jestem pod tym względem pruderyjna", mówiła po latach w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Krystyna Podleska: kochanka Ryszarda Ochódzkiego
W świadomości polskich widzów Krystyna Podleska zapisała się brawurową rolą kochanki Ryszarda Ochódzkiego w kultowym „Misiu” z 1980 roku. Zagrała w nim śliczną, zabawną, uroczo posługującą się nieporadną mieszanką polskiego i angielskiego dziewczynę. Nie zabrakło też kilku kadrów roznegliżowanego ciała aktorki, choć, jak wspominała, nagość w "Misiu" była kwestią przypadku.
"Ta scena rozbierana to był czysty przypadek. Mówię w niej: . Po prostu zapomniałam, że nic nie miałam pod tym szlafrokiem. Chciałam pokazać, że jestem goła, otworzyłam szlafrok i już było za późno (śmiech). Ale tego nie było w scenariuszu", wspominała z rozbawieniem. Po wszystkim napisała do rodziców, że gra w komedii z bardzo miłymi ludźmi, ale niestety - w większości scen leży w łóżku. Podobno zdziwiony ojciec pytał później mamę: „Urszulko, czy nasza córka gra chorą?”. Aktorka do dziś nie wie, czy żartował.
"Ale oglądał wszystkie moje filmy, nawet te, w których grałam z gołymi piersiami. Jego kolega opowiadał mi kiedyś, że po jednym z filmów poszli na kolację i tata powiedział: ”, mówiła VIVIE! aktorka.
Rola uroczego i pogubionego dziewczęcia nie sprawiła Krystynie Podleskiej większych kłopotów. Jak mówi - zbyt dużo nie udawała. „Gdyby polska aktorka starała się zagrać Olę z Misia, słodką idiotkę, marzącą o roli u Polańskiego, musiałaby strasznie dużo grać. A ja po prostu nią byłam, takie trochę dziecko we mgle, nieczujące tamtych realiów. Myślę, że Bareja był tego świadomy, obsadzając mnie w tej roli. (…) Za pierwszym razem jak obejrzałam „Misia”, niewiele rzeczy z niego zrozumiałam, bo nie byłam stąd".
Aktorka liczyła, że po filmie posypią się nowe propozycje. Niestety, po ogłoszeniu w Polsce stanu wojennego, aktorka pożegnała się z rozwojem kariery na kilka lat. "Ówczesne władze, z wiadomych przyczyn, chciały, żeby ten film przeszedł szybko i bez echa. Dlatego równie szybko został on zdjęty z ekranów i odłożony na półkę. Dopiero w latach 90. odkryto go na nowo. Przez te dziesięć lat nikt nie krzyczał za mną: - Pani grała w "Misiu"! Natomiast kiedy przyjechałam do Polski w 1997 roku, dosłownie nie mogłam się opędzić od zaczepiających mnie przechodniów. Ale są to do dzisiaj bardzo miłe reakcje", wspominała Podleska w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Do 1999 roku jej miejscem stałego pobytu była Wielka Brytania, aktorka skupiła się wówczas na działalności teatralnej. Do Polski przeprowadziła się po śmierci rodziców. "Bez nich Londyn stracił dla mnie cały swój urok", wyznała.
Czytaj również: Ewa Wiśniewska była jedną z tych matek, które wybierały między dzieckiem a pracą. Jak wyglądały jej relacje z córką, Grażyną?
Krystyna Podleska, kadr z filmu "Miś", 1981 r.
Jak dziś wygląda życie Krystyny Podleskiej?
Przez sześć lat jeździła po kraju z monodramem "Mój boski rozwód" w reżyserii Jerzego Gruzy. Mogliśmy również oglądać aktorkę w telewizyjnych produkcjach, w których pojawiała się gościnnie: w "Pierwszej miłości", "Ranczu", "Świecie według Kiepskich", "Ojcu Mateuszu" oraz "Niani".
Na początku czuła żal z powodu małej liczby propozycji zawodowych. Z czasem zaczęła patrzeć na pogoń za karierą z innej perspektywy. Zwolniła, wyciszyła się i zamieszkała z ukochanym w Zielonkach pod Krakowem. Po tym, jak zobaczyła dom Anny Dymnej, zapragnęła wybudować swój. I od tamtej pory stał się on jej własnym sanktuarium. Śmieje się, że urządziła w nim absolutnie wszystko, a męża zaprosiła na parapetówkę.
Zapytana o to, czy czuje się spełniona, odpowiada: nie do końca. "Mogłam więcej zagrać. Żartuję, że choć nie jestem Jandą, to przejdę do historii jako Krysia z „Misia”. Cieszę się, że tą rolą dałam ludziom trochę radości", wyznała aktorka.
Zobacz też: Kim była Gabriela Obremba, pierwsza żona Andrzeja Wajdy? Zakochała się w nim bez pamięci
Stanisław Tym i Krystyna Podleska