Kasia Sobczyk i Henryk Fabian rozwiedli się, chociaż on kochał ją do końca życia
Dlaczego jedyne małżeństwo piosenkarki nie przetrwało?
Kasia Sobczyk i Henryk Fabian zakochali się w sobie do szaleństwa. Śpiewali razem przebój „Zakochani są sami na świecie”. On nie miał takiej popularności jak jego żona. Kasia Sobczyk wylansowała wiele przebojów w różnym stylu – rock’n’rollowe „Nie bądź taki szybki Bill”, liryczną piosenkę „Mały książę”, melancholijną „Był taki ktoś”. Miała wygląd dziewczynki, dołeczki w buzi, była ujmujaca. Wydawało się, że z Henrykiem Fabianem stworzą dobry duet w życiu i na estradzie. Jak potoczyły się losy pary? Dziś mija 14 lat od śmierci wokalistki.
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 28.07.2024 r.]
Kasia Sobczyk i Henryk Fabian – historia relacji. Jak się poznali?
Tak naprawdę ona miała na imię Kazimiera, a on nazywał się Henryk Sawicki. Ale w latach 60. była moda na pseudonimy, wielu artystów przybierało różne imiona i nazwiska. Ona została Kasią, bo Kazimiera to nie było imię dla nowoczesnej, big-beatowej dziewczyny. A on stał się Henrykiem Fabianem. Poznali się w latach 60., kiedy Henryk dołączył do zespołu Czerwono-Czarni. Kasia Sobczyk występowała w nim od 16. roku życia, przeszła tam z zespołu "Biało-Zieloni".
Na festiwalu Młodych talentów w Szczecinie weszła do Złotej Dziesiątki wykonawców i na długie lata związała się z Czerwono-Czarnymi. W latach 60. w zespole grał kompozytor, spod którego ręki wychodziły niemal same przeboje – Ryszard Poznakowski i Seweryn Krajewski. Na "gitariadzie" to Seweryn Krajewski zaśpiewał piosenkę „Wspomnienia z wakacji”.
Henryk Fabian dołączył do zespołu na przełomie 1965/66 roku i niemal z miejsca zdobył serce Kasi. Urodzony w 1942 roku — był od swojej partnerki o 3 lata starszy, wychował się w Szczecinie. Należał do grupy młodzieży, która związana była z big-beatem i spotykała się w modnej kawiarni Sorrento, nazywali siebie Gangiem z Sorrento.
Kasia Sobczyk: pierwsi partnerzy, dramat w życiu osobistym
Kasia Sobczyk miała już za sobą kilka ciężkich uczuciowych zakrętów. Jako nastolatka zakochała się, mając 18 lat, dokonała aborcji. Wyznała to w wywiadzie, który – zgodnie z wolą piosenkarki - został opublikowany dopiero po jej śmierci. Przyznała w nim mocnych słowach – „Zabiłam”, że rzeczywiście usunęła wtedy ciążę. „Miałam 18 lat. Byłam w ciąży z saksofonistą. Bardzo go kochałam i on mnie wtedy też kochał. Powiedział: .
Zaśpiewałam i za tę piosenkę: , dostałam nagrodę. A potem on zaprowadził mnie do lekarza i usunęliśmy tę ciążę”, opowiadała. I dodawała: „Moja wielka miłość mi minęła. Została krzywda”. Długo nie mogła pogodzić się z tym, co zrobiła. „Budziłam się na poduszce mokrej od łez”, wyznała.
Zobacz też: Aktorka Halina Kossobudzka przeżyła śmierć ukochanego męża i syna, który zginął pod lawiną
Potem zakochała się w kompozytorze Zbigniewie Bizoniu. To przez tę miłość zaprzepaściła swoją wielką życiową szansę. Nie wyjechała do Paryża, choć bardzo podobała się szefowi słynnej sali koncertowej „Olimpia” i promotorowi gwiazd Bruno Coquatrixowi. Czuł, że ma potencjał i chciał ją kreować na międzynarodową gwiazdę. Ale Katarzyna Sobczyk nie chciała zostawić ukochanego Zbyszka i nie zdecydowała się na wyjazd.
„Byłam bardzo młoda, zakochana, nie zawsze pewna swego losu w życiu osobistym. Myślałam, że jak wyjadę do Paryża bez mojej miłości, to cały świat się zawali” , wspominała w rozmowie z Januszem Kopciem. Bizoń wkrótce ją rzucił, nic nie wyszło ani z wielkiej miłości, ani z paryskiej kariery.
Kasia Sobczyk i Henryk Fabian: historia miłości
Henryk Fabian mógł się podobać. Był przystojny, miała estradowy wdzięk. Śpiewał takie przeboje, jak „17 milionów”, czy „Napiszę do Ciebie z dalekiej podróży”. Z Kasią Sobczyk, która szukała pocieszenia w jego ramionach, szybko zaczęli romansować. Zrozumieli jednak, że łączy ich coś więcej. Może miłość na całe życie... W końcu lat 60. wzięli ślub. „Byliśmy w sobie bardzo, bardzo zakochani”, wspominała Katarzyna Sobczyk. Odeszli z „Czerwono-Czarnych”, w 1970 roku założyli grupę „Wiatraki”, która jednak szybko się rozpadła.
W 1975 roku przyszedł na świat ich syn Sergiusz, jedyne dziecko, bardzo utalentowane muzycznie. Ale Katarzyna Sobczyk i Henryk Fabian, pochłonięci karierą i koncertowaniem mieli coraz mniej czasu dla siebie, a nie mieli go prawie wcale dla dziecka. Oddali półrocznego synka na wychowanie znajomym - Danucie i Franciszkowi Sitkom.
Zobacz też: Magdalena Samozwaniec za pierwszego męża wyszła, żeby wyrwać się z domu. Drugiego odbiła córce
Kasia Sobczyk powtórzyła ten sam błąd, co jej matka – jako mała dziewczyna też została oddana na wychowanie, po półtora roku nie poznała mamy. To oddanie/odrzucenie było dla niej wielką traumą. A potem zafundowała to samo własnemu dziecku. Oboje z Henrykiem postanowili wtedy spróbować kariery w USA. Jak wielu muzyków, którzy w Polsce odnieśli sukces, wierzyli, że to samo uda się za oceanem. Niestety, ich amerykański sen się nie spełnił. Nie poradzili sobie jako muzycy. Nie poradzili sobie też jako małżeństwo.
Katarzyna Sobczyk: wyjazd do USA, kryzys w małżeństwie
Katarzyna Sobczyk mówiła, że w Ameryce wszystko się zmieniło. Jej mąż chodził własnymi drogami i poczuł „wolność samca”. Po latach wspominała: „Martwiłam się o mój związek, nie myślałam o nagraniach, lecz o tym, aby utrzymać małżeństwo. Niestety, rozsypało się podczas naszego pobytu w USA na początku lat 80. Ameryka źle wpłynęła na mojego Henryka. On jednak chodził swoimi ścieżkami. Zmienił się. Taki syndrom wolności samca”.
Ale Henryk Fabian kochał ją. Namawiał, by razem wrócili do Polski. Czuł, że niczego w Stanach nie zdobędą. Ona nie chciała. I chociaż w USA nie wiodło jej się najlepiej, jak wielu muzyków imała się różnych zajęć, pracowała jako pokojówka. Gorzej, że zaczęła mieć problemy ze sobą, z alkoholem. Zresztą problemy z piciem mieli oboje.
Oddalali się od siebie coraz bardziej, w końcu rozstali się ostatecznie w 1992 roku. Ich syn Sergiusz mówił, że Henryk kochał Kasię do końca życia. Nie był jednak w stanie namówić żony, by do niego wróciła.
Śmierć męża Katarzyny Sobczyk. Życie wokalistki po powrocie do kraju
Henryk Fabian zmarł nagle w 1998 roku, podczas pobytu w Chicago. „Nadużywał alkoholu, a w Polsce się to pogłębiło”, mówiła piosenkarka w rozmowie z magazynem „Angora”. „Gdy zmarł, było mi naprawdę ciężko. Pomyślałam sobie, że gdybym była przy nim, byłoby inaczej”. Kasia Sobczyk po latach wróciła do Polski, ale ani ona, ani wcześniej jej mąż nie potrafili się już odnaleźć na polskiej scenie muzycznej. Pojawiali się na koncertach zatytułowanych „Dinozaury rocka”.
Piosenkarka próbowała odbudować relację z synem. Odwiedziła go po raz pierwszy, gdy Sergiusz Fabian miał 17 lat. „Kupiłem mamie wielki bukiet kwiatów. W końcu mogliśmy się zobaczyć i usłyszeć, spojrzeć sobie w oczy. Płakaliśmy oboje. Miałem rodzinę Sitków, poczciwych, prawych ludzi, ale lubiłem przebywać u taty, byłem ulepiony z innej gliny, kochałem muzykę. I nagle pojawiła się w moim życiu mama”, wspominał Sergiusz Fabian.
Kiedy chorowała na raka, syn opiekował się nią do końca. Mieli wspólnie koncertować, ale piosenkarka już tego nie doczekała. Zmarła 28 lipca 2010 roku, dwanaście lat po śmierci męża. Zmarł też Sergiusz Fabian w trzy lata po śmierci matki, miał zaledwie 38 lat