Historia jednej piosenki: „Jeszcze się tam żagiel bieli” Alicji Majewskiej dawała nadzieję w chwilach niepewności
Z czasem przestał być to utwór o marynarzach
- Kamila Geodecka
Słynnemu utworowi Alicji Majewskiej zarzucano, że był sztampowy, festiwalowy i stworzony pod enerdowską publikuję. „Jeszcze się tam żagiel bieli” był nawet parodiowany przez kabareciarzy. Dla krytyków miał być banalny i bez głębi. Ale artystka podkreślała, że wśród publiczności zgromadzonej na koncertach wywoływał wielkie emocje. Żona pewnego marynarza nagrała ją nawet i wielokrotnie odtwarzała w domowym zaciszu. W liście do artystki pisała, że dzięki temu łatwiej jest jej przeżyć rozstanie z mężem. Z okazji urodzin Alicji Majewskiej, przypominamy historię tej wyjątkowej piosenki.
Historia jednej piosenki: „Jeszcze się tam żagiel bieli”
Był rok 1980, gdy ogłoszono konkurs na piosenkę, która miała zostać zaprezentowana na festiwalu „Człowiek i morze”. Festiwal był organizowany w Rostocku – ówczesnym NRD. Władze prędko podjęły decyzję, kto będzie reprezentował Polskę we Wschodnich Niemczech. Musiała to być osoba, która nie tylko może pochwalić się mocnym głosem i świetną aparycją, ale także potrafi złapać dobry kontakt z publicznością. Do tego opisu idealnie pasowała Alicja Majewska.
Gdy wiedziano już, kto będzie śpiewał, wybór kompozytora wydawał się oczywisty. To musiał być Włodzimierz Korcz, od lat był znany z tego, że umie w mgnieniu oka napisać utwory, które stają się prawdziwymi przebojami. Zachwycał swoją muzyka filmową, komponował piosenki dla największych gwiazd. Najczęściej tworzył utwory, do których był już gotowy tekst. W tym przypadku było inaczej. Włodzimierz Korcz nie zamierzał jednak narzekać. „Po prostu siadłem i napisałem muzykę” – miał skwitować całą sytuację.
Następnie przyszedł czas na wybór tekściarza. Ta decyzja również została podjęta bardzo szybko. Skoro komponować muzykę ma Włodzimierz Korcz, a śpiewać Alicja Majewska, tekst musi ułożyć Wojciech Młynarski. Poeta miał wielki talent, a prywatnie uwielbiał morze. Co roku wybierał się na wakacje do Jastarni, gdzie przyglądał się mieszkańcom nadmorskiej miejscowości. Widział kobiety, które z nadzieją czekają na swoich mężów, braci, synów...
Zobacz też: W Warszawie Mieczysław Fogg żył z żoną Ireną, w Szczecinie z kochanką Zofią
Alicja Majewska, Opole, 06.1980 r.
Premiera piosenki
Przed wyjazdem Alicji Majewskiej na festiwal „Człowiek i morze” trzeba było sprawdzić, czy piosenka faktycznie porwie tłumy. Świetną okazją było Opole. Nie obyło się jednak bez nerwów i zmian na ostatnią chwilę. Zaczęło się od stroju piosenkarki, który do Opola przyjechał… w kawałkach. Jak mówiła sama piosenkarka, była to kreacja, która przypominała pidżamę wykonaną z cieniutkiego, białego materiału. Całość miała wyglądać dostojnie, niczym rozpięty żagiel na wietrze. W zamian dostała białą i skromną sukieneczkę.
Gdy weszła na scenę, usłyszała głos reżysera Mariusza Waltera – zapytał, czy gwiazda przystępuje do Pierwszej Komunii. Powiedział także, że nie podoba mu się powolny wstęp utworu, po którym następuje gwałtowne przyspieszenie. Włodzimierz Korcz wysłuchał tej uwagi i naniósł poprawki. Do dziś słuchamy właśnie „walterowskiej” wersji piosenki.
Jakie były losy specjalnie zaprojektowanej „pidżamy”? Po komentarzu Mariusza Waltera krawcowe z Opola całą noc spędziły na zszywaniu części kostiumu. Efekt był niesamowity. Alicja Majewska zaśpiewała w lejącej się białej kreacji i oczarowała opolską publikę. Zdobyła drugie miejsce. Na festiwalu „Człowiek i morze” – Grand Prix.
Czytaj także: Krystyna Borowicz w PRL-u zasłynęła jako aktorka drugoplanowa. Odeszła na rękach kolegi z teatru
Z czasem przestała to być jedynie piosenka o marynarzach
To nie nagrody są w tym przypadku najważniejsze. Alicja Majewska, śpiewając słowa Wojciecha Młynarskiego, dawała nadzieję wielu osobom, które czekały na powrót swoich bliskich, nie wiedząc, czy jeszcze ich zobaczą.
Z czasem przestała to być jedynie piosenka o marynarzach. Gdy ogłoszono stan wojenny, zaczęły się aresztowania, przymusowe wyjazdy, internowania. Nagle marynarzem, na którego kobiety czekają w domu, mógł stać się każdy. Wśród Polonii na całym świecie piosenka wywoływała wzruszenie, ponieważ dla naszych rodaków na obczyźnie marynarzami byli bliscy, którzy nie mogli ich odwiedzić.
Alicja Majewska mówiła, że tak naprawdę to piosenka, o której każda kobieta może powiedzieć: „To o mnie”. Żona policjanta, narzeczona górnika, matka żołnierza – wszystkie wiedziały, co to znaczy czekać na ukochaną osobę.
Czytaj także: Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz zabrali głos. Łączy ich przyjaźń i praca, lecz brani są za małżeństwo