Reklama

W tym roku minęło 46 lat od premiery filmu "Brunet wieczorową porą" w reżyserii Stanisława Barei. Hanna Balińska dzięki tej produkcji dała się poznać większej widowni jako piękna i zadziorna Zocha. Wraz z Krzysztofem Świętochowskim wystąpili w roznegliżowanej scenie na tyłach sklepu, gdzie właśnie trwał remanent. Po raz ostatni na ekranie pojawiła się w połowie lat 80., a potem słuch o niej zaginął...

Reklama

Zanim Hanna Balińska zdążyła przekonać do siebie reżyserów swoim aktorskim talentem, imponowała urodą. Była przepiękną blondynką, którą można byłoby porównywać do Brigitte Bardot. Mimo że wszystkie te pożądane u Balińskiej cechy mogły otworzyć jej niejedną furtkę do wielkiej kariery filmowej, ona sama nie miała parcia na szkło, a od telewizji znacznie bardziej wolała teatr.

"Ta młoda aktorka ma urodę sceniczną i wdzięk, dużo naturalnego wyrazu. Na kolana rzuca przede wszystkim fantastyczna uroda, nieprzeciętny wdzięk i oszałamiający seksapil prześlicznej Hanny Balińskiej", pisał Roman Szydłowski. "Bez wątpienia prezentuje urodę numer jeden scen warszawskich, a nawet ... polskich!" - komentował także Andrzej Nałęcz Jawecki (cytat za film.wp.pl).

Hanna Balińska: początki na scenie, droga do aktorstwa

Przyszła na świat 4 lutego 1943 roku w Warszawie. Jej rodzicami byli Bolesław Baliński i Irena baron de Jomini. Krewnym od strony matki był sam Antoine-Henri Jomini, generał wojsk Napoleona Bonaparte. Po ukończeniu liceum Hanna zdecydowała się zdawać do Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Jej pierwszy debiut sceniczny, to rola młodziutkiej sekretarki Łucji w spektaklu "Pan Jan" na scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie. Balińska wygrała casting i zagrała u boku Jana Kreczmara, znanego wówczas aktora teatralnego i filmowego.

Od momentu ukończenia szkoły teatralnej, przez prawie kolejnych 10 lat aktorka próbowała swoich sił poza stolicą, w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie, a później w szczecińskich Państwowych Teatrach Dramatycznych. W 1975 Teatr Polski zaoferował Balińskiej angaż. Przyjęła go i zachwyciła krytyków.

"(...) Hanna Balińska, czyli Kniaźówna Helena, dzięki swym warunkom jest rzeczywiście po sienkiewiczowsku subtelna, eterycznai piękna. Bardziej podobna do tych zjaw nadziemskich niż do kobiet z ciała i krwi...", pisał o niej J. Tetter (źródło: hannabalinska.pl)

Od tamtej pory przez ponad dekadę Hanna Balińska zachwycała jako aktorka dramatyczna w zespole Teatru Polskiego. Po tym czasie poczuła, że czas na zmiany i przeniosła się do Teatru Syrena, tym samym próbując swoich sił w kompletnie innym repertuarze i charakterze ról. W wywiadzie dla "Tygodnika VETO" z 27 listopada 1988 roku wyznała, że "przeżywanie cudzych dramatów, grzebanie się w zakamarkach ludzkich serc i umysłów stało się dla niej już nużące i niepotrzebne, a przecież praca powinna łączyć się z przyjemnością". "Rzeczywistość oceniam zwykle z dużym przymrużeniem oka, lubię się śmiać, ba, lubię mieć się z czego śmiać", dodała aktorka.

Czytaj też: Piotr Wawrzyńczak debiutował u Wajdy, zagrał w Kilerze. Jego karierę przerwał tragiczny wypadek

Hanna Balińska i Stanisław Mikulski, Warszawa, 09.1975. Teatr Polski. Sztuka pt. Otello

PAP/Zbigniew Matuszewski

Hanna Balińska: kariera na ekranie

Kamery ją uwielbiały, to pewne. Ale nie była to miłość odwzajemniona. Hanna Balińska nigdy nie planowała robić wielkiej kariery na dużym ekranie, a pracę na planach filmowych traktowała jako zajęcie dodatkowe. Pierwszorzędne zawsze było dla niej granie w teatrze. Jej uroda i talent gwarantowałaby jej tytuł kolejnej rozchwytywanej seksbomby PRL-u, ale ona nie lgnęła do tej łatki. Pojawiła się w kilku bardzo popularnych produkcjach ("Dyrektorzy", "Złota kaczka", "Brunet wieczorową porą", "Życie na gorąco", "Punkt widzenia", "Kariera Nikodema Dyzmy"), ale były to role epizodyczne.

Jej ostatnim filmowym popisem była postać Sary Braga w horrorze na motywach opowiadania Stefana Grabińskiego pt. "Dom Sary" z 1985 roku. Balińska dała się tam poznać widzom jako bardzo kusząca, a jednocześnie złowroga bohaterka. W 1990 roku aktorka całkowicie wycofała się z zawodu, zostawiając za sobą także wszystkie role teatralne.

Czytaj też: Dzieliło ich 13 lat, wychowywał jej synów. Prawda o związku Andrzeja Piasecznego i Mirosławy wyszła na jaw dopiero po latach

Hanna Balińska w filmie "Kariera Nikodema Dyzmy", 1980 r.

Marek Nowicki/INPLUS/East News

Hanna Balińska: życie prywatne

"Jestem niespokojnym duchem, szukam ciągle czegoś nowego, ciekawszego", wyznała w rozmowie dla "Tygodnika VETO"; był to notabene jeden z bardzo nielicznych wywiadów, których Balińska udzieliła w mediach. Powyższe słowa padły z ust aktorki dwa lata przed całkowitym porzuceniem zawodu, więc kto wie, może były zapowiedzią tego odejścia. Biorąc pod uwagę fakt, że aktorka nie skomentowała, dlaczego znika z aktorskiego świata, można w tym miejscu snuć kilka teorii.

Poza aktorstwem jej miłością od zawsze były podróże. W latach 80. zwiedziła kilka europejskich krajów, a także Singapur, zwierzając się przy tym, że bez przerwy myśli o kolejnych wyprawach. Dziś 80-letnia Hanna Balińska podkreślała także, że zawsze ma do czego wracać, ponieważ jej azylem jest jej dom, w którym mieszka ze swoim mężem, lekarzem. Zapytana o to, czy mąż jest aktorem, odpowiedziała: "na szczęście nie!". W tej samej rozmowie podkreśliła, że jej życiowy partner jest także bez dwóch zdań jej ideałem mężczyzny. Na oficjalnej stronie o artystce czytamy, że Hanna Balińska po porzuceniu sceny wyjechała do rodziny do Paryża.

Hanna Balińska, Warszawa ok. 1987 r.

PAP/Maciej Belina Brzozowski
Reklama

Źródła: film.wp.pl, www.hannabalinska.pl

Reklama
Reklama
Reklama