Jan Kreczmar, słynny rektor warszawskiej PWST mówił o nim: „Czy był wielkim aktorem? Nie. Czy miał talent? Na pewno. Czy był genialny? Kto wie. Ale był przede wszystkim fascynujący i niedokończony”. Zbigniew Cybulski był gwiazdą, jakiej wcześniej w Polsce... nie było. Miał wyrazisty wizerunek: jego znakiem rozpoznawczym były przyciemniane okulary i skórzana kurtka, z którą się nie rozstawał. Wiedział, co to dobra zabawa. Na koncie miał liczne romanse. Ale przede wszystkim był niezwykle wrażliwym człowiekiem, który po osiągnięciu sukcesy już nigdy nie był z siebie w pełni zadowolony. Od jego tragicznej i skrywającej tajemnicę śmierci w styczniu minęło 55 lat...

Reklama

Zbigniew Cybulski – narodziny aktora

Zbigniew Cybulski urodził się w 1927 roku we wsi Kniaże, która dziś znajduje się na terenie Ukrainy. Jego dziadkowie mieli tam duży majątek, który był prawdziwą Arkadią dla małego Zbyszka. Aktor spędził tam sporą część swojego dzieciństwa. Przed II wojną światową zamieszkał w Warszawie na nowo wybudowanym osiedlu na Żoliborzu. W stolicy mieszkał z ojcem – urzędnikiem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych – oraz matką, która pracowała w domu, zajmując się dwójką synów. Po wojnie skończył gimnazjum w Dzierżoniowie na Dolnym Śląsku. Zaraz po uzyskaniu dyplomu w 1947 roku rozpoczął studia w Krakowie.

Początkowo studiował dziennikarstwo, jednak już po dwóch latach postanowił zdawać egzaminy do Państwowej Wyższej Szkoły Artystycznej w Krakowie. Udało mu się nie tylko dostać na wymarzone studia, ale także ukończyć je w 1953 roku. W tym samym roku wyjechał do Gdańska, by rozpocząć pracę w Teatrze Wybrzeże, gdzie debiutował rolą Ferdynanda w sztuce „Intryga i miłość” Schillera.

Czytaj także: Tajemnice śmierci Zbigniewa Cybulskiego. Tak zginęła legenda polskiego kina

Waclaw Kapusto / Forum

Zbigniew Cybulski w Grand Hotelu na ulicy Piotrkowskiej, Łódź, 1959 rok

Zobacz także

Zbigniew Cybulski i najpiękniejszy czas w życiu

Zbigniew Cybulski zawsze mówił, że to właśnie w Gdańsku przeżył najlepsze lata swojego życia. Nie tylko rozpoczął tu swoją karierę aktorską, ale także założył razem z Bogumiłem Kobielą i Jackiem Federowiczem teatr BIM-BOM. W Gdańsku poznał także swoją żonę – Elżbietę Chwalibóg – artystkę-plastyczkę. Od kiedy byli parą? Nie pamięta tego nawet sama Chwalibóg.

„Uwielbiałam Bobka [Bogumiła Kobielę – przyp. red.], był szalenie wesoły i bezpośredni, z każdym potrafił nawiązać znajomość. Zbyszek był raczej nieśmiały i trzymał się z boku. Chodził w płaszczu bez guzików i grubym swetrze. Z Bobkiem byli nierozłączni. Trzymaliśmy się wszyscy w jednej paczce” – wspominała Elżbieta Chwalibóg w rozmowie z Dorotą Karaś, autorką książki „Cybulski. Podwójne salto”.

Troje przyjaciół mieszkało też w jednym pokoju kołchozu. Ubogie warunki nikomu jednak nie przeszkadzały. Artyści całe dnie spędzali na uczelniach, na próbach, na przygotowaniach do kolejnych spektakli. Sama Elżbieta szyła kostiumy dla aktorów z teatru BIM-BOM. Życie towarzyskie toczyło się w SPATiF-ie. Mieszkanie miało być miejscem do przespania się.

Po jednym z balów studenckich Zbyszek postanowił odprowadzić Elżbietę do mieszkania jej ciotki, gdzie miała wyjątkowo spać tej nocy. Błądzili po sopockich lasach i nie mogli trafić do celu. „Chodziliśmy tak długo, aż w końcu zostaliśmy parą. A ponieważ mieszkaliśmy już razem, to jakoś tak zostało” – wspominała Chwalibóg.

Czytaj także: Ojciec tyran, wczesne macierzyństwo, choroby. Trudne życie Martyny Jakubowicz

Romuald Broniarek / Forum

Zbigniew Cybulski na spacerze w Łazienkach Królewskich w Warszawie, styczeń 1964 roku

Życie przed filmem „Popiół i diament”

Zbigniew Cybulski zaczął grać w filmach zaraz po ukończeniu studiów. W 1954 roku pojawił się w „Pokoleniu” w reżyserii Andrzeja Wajdy. Większość jego roli została jednak wycięta i finalnie pojawił się tam jako postać epizodyczna. Epizody zagrał też w filmach „Kariera” czy „Tajemnica dzikiego serca”. Na nieco większą rolę mógł liczyć w filmie „Trzy starty” Lenartowicza czy we „Wrakach” wyreżyserowanych przez Ewę i Czesława Petelskich.

W 1958 roku Zbigniew Cybulski zagrał też główną rolę Piotra w filmie, który powstał na podstawie opowiadania Marka Hłaski „Ósmy dzień tygodnia”. Za reżyserię odpowiadał Aleksander Ford. Cybulski nie dożył jednak polskiej premiery tego filmu. Ze względu na to, że w produkcji wiernie oddano realia lat 50. XX wieku, film nie przeszedł cenzury. Polacy „Ósmy dzień tygodnia” mogli zobaczyć dopiero w 1983 roku.

Życie po filmie „Popiół i diament”

Cybulskiemu prawdziwą sławę przyniosła rola Maćka Chełmickiego w filmie „Popiół i diament” wyreżyserowanym przez Andrzeja Wajdę. Premiera odbyła się w 3 października 1958 roku. Od tego momentu nic już nie było takie samo. Zbigniew Cybulski stał się prawdziwą gwiazdą kina. Ludzie rozpoznawali go na ulicy, chcieli mu podawać rękę i z nim rozmawiać. Czasami nawet nie widzieli różnicy między aktorem a postacią, którą zagrał. Raz pewien mężczyzna złapał Cybulskiego za rękę i powiedział: „Tak bardzo się cieszę, że pan jednak żyje!”.

Wcześniej w Polsce nie było gwiazd na taką skalę. Wszelkie wzorce gwiazdorstwa dopiero się kształtowały. Wiele osób zaczęło dosłownie wariować na punkcie Zbigniewa Cybulskiego, jednak nikt nie wiedział, jak się zachować, co robić i na jakich zasadach odbywa się ta społeczna gra „fan-aktor”.

Nie wiedział tego także Cybulski, który chciał być po prostu miłym i otwartym Zbyszkiem, z którym każdy może się przywitać i uciąć pogawędkę. Swoją sławą chciał osiągnąć coś więcej, traktował ją jak misję. Pragnął wysłuchać każdego i jeśli tylko to było możliwe, pomagać. To szlachetna postawa, która w rzeczywistości okazała się autodestrukcyjna.

Czytaj także: Wielką karierę przyćmiły osobiste tragedie... Jak wygląda dziś życie Barbary Brylskiej?

Eugeniusz Wołoszczuk

Zbigniew Cybulski, kadr z filmu „Salto”, październik 1964 roku

Ciąża, ślub, wesele

Niedługo przed premierą filmu Andrzeja Wajdy Zbigniew Cybulski dostał od gdańskiego magistratu kawalerkę w Bramie Straganiarskiej. Była bardzo mała, zazwyczaj było w niej duszno, okna wychodziły na rzekę. Zamieszkał tam z Elżbietą Chwalibóg.

Podobno wszystkie dziewczyny z Gdańska wiedziały, gdzie mieszka Cybulski i przynosiły mu małe upominki lub podrzucały pod drzwi liściki miłosne. Rodzice rozpoznawalnego aktora nie mogli dowiedzieć się, że ten mieszka z dziewczyną bez ślubu, dlatego gdy Cybulscy odwiedzili syna w kawalerce, Chwalibóg musiała się na chwilę wyprowadzić do sopockiego mieszkania ciotki.

Wszystko zmieniło się, gdy zaszła w ciążę. Dla rodziców gwiazdora było nie do pomyślenia, by para mogła żyć i wychowywać dziecko bez ślubu. Młodzi artyści przygotowali więc uroczystość. Na obrączkach mieli wygrawerowane: 30 sierpnia 1960 roku. W tym dniu do Urzędu Stanu Cywilnego zjechał się tłum ludzi, głównie artystów. „Przyjechali ludzie, którzy w ogóle nie byli zaproszeni. Na zasadzie: »Zbyszek ma ślub? To jedziemy«” – wspominała Elżbieta Chwalibóg.

Finalnie zamiast 30 osób było ich ponad 100. Wszyscy czekali na pana młodego, który poprzedniej nocy bawił się na swoim wieczorze kawalerskim z kolegami. W końcu się pojawił, a jego charakterystyczne ciemne okulary przez cały czas były na jego twarzy.

Po uroczystym wymienieniu się obrączkami wszyscy pojechali na wesele do Chmielna na Kaszubach. Goście dotarli tam autobusem, a sam pan młody na miejsce podjechał swoim ukochanym motorem. Zabawa trwała do rana. Kilka dni później odbył się ślub kościelny, na który nalegali rodzice Cybulskiego.

Zbigniew Cybulski: życie w Warszawie

Pod koniec 1960 roku Cybulski z żoną przeprowadził się do Warszawy. Sądził, że w końcu uda mu się zagrać w czymś równie dobrym jak „Popiół i diament” i po cichu liczył na rozwój kariery. Stolica przyjęła go jednak z dystansem, a propozycje ról wcale nie sypały się z nieba. Dodatkowo w Warszawie nie miał przyjaciół ani rodziny. Gdy urodziło mu się dziecko, Elżbieta przez miesiąc musiała mieszkać w szpitalu, a sam Cybulski pomieszkiwał w tym czasie w garderobie teatru Ateneum. W końcu Olga Lipińska załatwiła im mieszkanie na ulicy Czerniakowskiej. Elżbieta Chwalibóg-Cybulska mieszka tam do dziś.

Przeprowadzka do Warszawy zakończyła radosny etap w życiu Zbigniewa Cybulskiego. Chociaż był rozpoznawalną gwiazdą, wciąż żył skromnie. Przyjmował niemal każdą rolę, brał udział we wszystkich nagraniach. Nie było go stać na to, by odmawiać. Prawdopodobnie to jednak nie skromne warunki życiowe były dla niego najgorsze. Aktor wciąż czekał na wielką rolę, w której mógłby ponownie zabłysnąć. Wiedział też, że na jego kolejny sukces czeka cała Polska.

„Zbyszek nie był człowiekiem o zbyt mocnej konstrukcji psychicznej. Bardzo więc przeżywał, że propozycji teatralnych i filmowych z czasem pojawiało się coraz mniej. Kiedy się dowiedział, że Wojciech Jerzy Has przygotowuje się do ekranizacji »Lalki«, namówił mnie, byśmy przeszli się wrocławską ulicą 18 Stycznia, bo tam reżyser najczęściej wychodził z psem. Zbyszek wstydził się zadzwonić do niego i powiedzieć, że zawsze marzył o roli Wokulskiego. Uważał, że teraz, kiedy znacznie przytył, »wydoroślał«, a jednocześnie nie zagasła w nim do końca iskra romantyka, taka propozycja mogłaby być ciekawa” – opowiadał Alfred Andrys.

Czytaj także: Śmierć ukochanego, depresja, próby samobójcze... Złamane życie Elżbiety Dmoch

Arkadiusz Lawrywianiec / Forum

Katowice, grób Zbigniewa Cybulskiego, cmentarz przy ulicy Sienkiewicza, 09.01.2017 rok

Zbigniew Cybulski – śmierć

Wieczór 7 stycznia 1967 roku Zbigniew Cybulski i Alfred Andrys spędzili we Wrocławiu. Początkowo gościli u pisarza Ludwika Flaszena, a następnie przenieśli się do mieszkania Ewy Warwas – ówczesnej kochanki Cybulskiego. Kobiecie zależało na tym, by jej związek z aktorem stał się bardziej stabilny, nalegała na konkretną deklarację dotyczącą wspólnej przyszłości. Cybulski nic obiecać nie mógł. Wciąż był związany z Elżbietą, miał dom i dziecko.

Para rozmawiała, a czas płynął. Zbigniew Cybulski musiał zdążyć na pociąg do Warszawy. Tej nocy uciekło mu ich kilka, został tylko jeden – ekspres „Odra” o 4.20. „Wpadliśmy więc po rzeczy do hotelu Monopol i potem prosto na dworzec. Gdy wbiegliśmy na peron, pociąg powoli ruszał. Wskoczyłem do wagonu pierwszy, Zbyszek nie zdążył. Nie był już taki wysportowany i szczupły jak kiedyś. Miał też długi, ciężki kożuch krępujący ruchy. Zsunął się między peron a schodek. Przerażony pociągnąłem hamulec bezpieczeństwa, ale było już za późno. Zmarł z powodu pękniętej od uderzenia wagonu wątroby. Dróżniczka zeznała, że patrząc w moją stronę, powtarzał: »Alfa, nie zostawiaj mnie samego«” – wspominał Alfred Andrys.

Zbigniew Cybulski był legendą, dlatego wokół jego śmierci zaczęło krążyć wiele plotek. Niektórzy twierdzili, że aktor uwielbiał wskakiwać w ostatniej chwili do pociągu i w taki sposób podnosić sobie poziom adrenaliny. Inna plotka mówiła, że tego tragicznego poranka aktor był bardzo pijany. Gazety miały nawet spekulować, że to właśnie tego dnia Cybulski miał jechać do Marleny Dietrich, z którą podobno romansował. Większość tych doniesień nie miała jednak nic wspólnego z prawdą.

Zbigniew Cybulski zmarł w wieku 40 lat. Zagrał w 35 filmach fabularnych, 10 sztukach teatralnych i 9 spektaklach telewizyjnych. Miał w planach napisanie scenariusza opowiadającego o trzech kobietach jego życia. Podobno dzień przed śmiercią odebrał telefon z Nowego Jorku. Miał usłyszeć, że został wybrany do roli Kowalskiego w sztuce „Tramwaj zwany pożądaniem” Tennessee Williamsa.

***

Reklama

W tekście wykorzystano cytaty z książki Doroty Karaś „Cybulski. Podwójne salto” wydawnictwa Znak.

Reklama
Reklama
Reklama