Witold Sadowy spędził ponad pół wieku u boku swojego Janka. O jedynej miłości opowiedział tuż po 100. urodzinach
"Niczego nie żałuję. Nie ożeniłem się. Jestem gejem"
Mijają cztery lata od śmierci Witolda Sadowego. Znakomity aktor teatralny i filmowy zmarł krótko po swoich 100. urodzinach. Chwilę wcześniej zdążył jednak ujawnić swój największy sekret, o którym wiedzieli tylko najbliżsi. "Nie ożeniłem się, nie miałem dzieci i właściwie żałuję. Urodziłem się inny. Jestem gejem" — brzmiały słowa artysty, wypowiedziane w ramach reportażu wyemitowanego na TVP Kultura. Witold Sadowy przez ponad połowę życia związany był tylko z jednym mężczyzną, inżynierem Janem Ryżowym.
[Ostatnia publikacja na Viva Historie i VUŻ-u 14.11.2024 r.]
Witold Sadowy: chwilę przed śmiercią ujawnił swój największy sekret
Z zapałem oddawał się opowieściom o tym, co dzieje się za kulisami polskich teatrów. Witold Sadowy był nie tylko wybitnym aktorem, ale również dziennikarzem, mającym na koncie kilka książek o koleżankach i kolegach po fachu. Tuż po wojnie spełnił największe marzenie o zostaniu aktorem, a późniejszych latach zadebiutował jako felietonista teatralny warszawskich gazetach. Nikt nie znał branży tak dobrze, jak on. Nie omijały go żadne branżowe plotki, sam jednak unikał rozprawiania na temat swojego życia prywatnego. Wszystko zmieniło się dopiero po 100. urodzinach.
To wówczas Witold Sadowy wszem wobec oznajmił, że, jak sam określił — urodził się inny. W programie emitowanym na TVP Kultura o tytule "Sto lat Witolda Sadowego" poświęconego jego życiu i twórczości, padło słynne już zdanie: "Jestem dumny z tego, że byłem uczciwym człowiekiem. Niczego nie żałuję. Nie ożeniłem się... Jestem gejem".
O tym, że aktor jest osobą homoseksualną, wiedziało jedynie środowisko teatralne. Coming out 100-letniego aktora odbił się zatem szerokim echem, a skala wyznania objęła nawet media światowe. O wyznaniu Sadowego rozpisywały się m.in. niemiecki Bild, brytyjski The Telegraph, oraz amerykański New York Daily News.
CZYTAJ TAKŻE: Stanisław Grochowiak był jednym z najlepszych polskich poetów okresu powojennego. Przez lata kochał dwie kobiety
Niedługo później Witold Sadowy udzielił wywiadu Elżbiecie Pawełek dla VIVY!, gdzie zdradził więcej szczegółów dotyczących życia prywatnego. Wyznał, że za czasów jego młodości zupełnie inaczej mówiło się o homoseksualizmie, niż dzisiaj. Reżyser Leon Schiller, z którym współpracował od czasu do czasu, nazywał aktora "Wsadowym", ze względu na jego orientację.
"Był geniuszem. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Wszyscy mówili, że nie szanuje aktorów, że jest wybitnie inteligentny. Bez przerwy palił mocne papierosy i pił kawę. Zobaczyłem, jak siedział w półcieniu w Teatrze Polskim. Wydałem mu się idealnym kandydatem do roli Aloszki w „Na dnie” Maksyma Gorkiego. Spytał, czy chcę z nim pracować. „Panie dyrektorze, to zaszczyt dla mnie, że pan do mnie w ten sposób mówi”, odpowiedziałem. A on: „No to niech pan idzie i podpisze umowę”. Nazywał mnie Wsadowym, bo byłem gejem, ale wtedy o homoseksualizmie się nie mówiło tak jak teraz. Zresztą co ludzie o tym wiedzą?" — wspominał tuż przed śmiercią.
Historia miłości Witolda Sadowego. To z nim spędził ponad pół wieku
Przez życie szedł u boku jedynego mężczyzny, inżyniera-elektryka Jana Ryżowego. Poznali się w 1942 roku w kawiarni "U Aktorek" przy ul. Mazowieckiej w Warszawie. To była miłość od pierwszego wejrzenia, jak w filmie. Początkowo byli przerażeni uczuciem, które zawładnęło ich sercami. Potrzebowali czasu, aby wejść w romantyczną relację — jednak gdy już się to wydarzyło, Sadowy i Ryżowy spędzili razem aż 54 lata.
Obracali się w artystycznym środowisku, gdzie zdrady były powszechnym zjawiskiem. Oni jednak trwali w wierności i nie szukali przygód gdzie indziej. "Ja się nie puszczałem! Miałem całe życie swego Janka i byłem z nim szczęśliwy. Kochaliśmy się" — podkreślał Witold Sadowy na łamach VIVY! w 2020 roku. Partner aktora pracował jako dyrektor dużej firmy, był niesamowicie inteligentny i władał kilkoma językami. "Janek był towarzyszem wszystkich najważniejszych wydarzeń z mojego życia, dzielił ze mną sukcesy i porażki, razem zwiedziliśmy cały świat", dodawał w tym samym wywiadzie.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Cztery razy stawała na ślubnym kobiercu, jeden z mężów był gejem. „Przyszedł do mnie z tym chłopakiem, z którym mnie zdradzał"
Ukochany był ostatnim, który trzymał go przy życiu. Witold Sadowy opiekował się nim, kiedy ten był już starszym, schorowanym mężczyzną. Do samego końca trwał u jego boku. Jan Ryżowy zmarł 14 października 1996 roku. Tego dnia, jak mówi aktor — zakończył się najszczęśliwszy etap jego życia. "Od dłuższego czasu chorował i tracił pamięć. Jego śmierć dobiła mnie kompletnie. Wszyscy bliscy mojemu sercu odeszli już dawno odeszli. On był tym ostatnim, który trzymał mnie przy życiu. Musiałem zająć się wieloma sprawami, a przede wszystkim pogrzebem […]. Pochowałem go na cmentarzu prawosławnym na Woli, w grobie rodzinnym. Towarzyszyły mu tłumy, a wśród nich moi przyjaciele z teatru, którzy go znali i szanowali" — napisał w jednej ze swoich książek.
Swojego Janka przeżył o 24 lata, każdego dnia wspominając piękne chwile u jego boku. Marzył, by móc spotkać go ponownie. U schyłku życia zamieszkał w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie — zmarł 15 listopada 2020 roku, niespełna dwa miesiące przed 101. urodzinami.
Witold Sadowy, Viva! 7/2020