Reklama

Mimo że mama namawiała go na aktorstwo, on był konsekwentny. Nie chciał iść jej śladami. Podobnie było w przypadku ojca. Michał Zabłocki wybrał własną ścieżkę i rozwijał karierę na własnych zasadach. Dzisiaj syn Aliny Janowskiej i Wojciecha Zabłockiego wspomina zmarłych rodziców.

Reklama

[Ostatnia publikacja treści na VUŻ-u 15.06.2024 r.]

Kariera Michała Zabłockiego, syna Aliny Janowskiej i Wojciecha Zabłockiego

Syn Aliny Janowskiej i Wojciecha Zabłockiego nie poszedł w ich ślady. Ukończył polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Niedługo potem rozwijał się jako autor piosenek, które zyskały ogromną popularność. Przypomnijmy, że na swojej drodze spotkał wielu znanych artystów, w tym Grzegorza Turnaua, z którym współpracował. „Wobec dominującego wpływu najbliższych. Oboje rodzice byli wybitnymi osobowościami. Nic dziwnego, że uciekałem przed aktorstwem", mówi. „Mama zawsze powtarzała, że widzi mnie na scenie. Uważała, że powinienem zostać aktorem, ale ja tego nie chciałem. Nie miałem wtedy nic od siebie do powiedzenia na scenie i musiałbym odtwarzać rzeczy cudze, a to było dla mnie nie do przejścia", wspomina w rozmowie z Angeliką Swobodą z serwisu gazeta.pl.

Michał Zabłocki dodaje również: „Uważam, że mam prawo żyć po swojemu. Przyznam pani, że czasem mama bardzo mnie drażniła. Niestety, w rodzicach jak przez szkło powiększające widzimy to, co nas szczególnie denerwuje i nie chcemy tego powielać. A potem oczywiście wiele rzeczy sami robimy źle, co z kolei wytykają nam nasze dzieci. Oczywiście nie doceniamy też ważnych rzeczy w relacjach z rodzicami, tego organicznego podobieństwa, które istnieje wbrew naszym chęciom. Dużo czasu zajęło mi godzenie się z tą rzeczywistością synowską i teraz w zasadzie jest mi to obojętne. To moje i tyle. Myślę, że takie spojrzenie jest najzdrowsze. Często, gdy słyszę: "jesteś taki jak mama", w czym nie ma nic złego, macham ręką. Trudno, może i dobrze", kontynuuje.

Dziennikarka spytała go również, czy teraz widzi podobieństwa do sławnej mamy. Przyznał wówczas, że są pewne zachowania, które odziedziczył po wybitnych rodzicach. „Dotyczące ruchu, min, gestów czy też po prostu fizyczności. A także poczucia humoru, które zostało wypracowane we wspólnych rodzinnych bojach. To samo mówią mi ci, którzy znali ojca. Ostatnio wróciłem do uprawiania szermierki, ale dawniej, kiedy jeszcze ćwiczyliśmy razem, po prostu było widać, że mamy bardzo podobne ruchy. Mój ojciec był w swoich czasach popularny niczym dla nas teraz Adam Małysz, czy Iga Świątek. Był celebrytą sportu, wszyscy go znali. Z kolei mama była gwiazdą telewizji i też była bardzo popularna. Poznali się na jakimś raucie, podobno w ambasadzie włoskiej. Oboje byli po rozwodach i szukali nowych miłości. Mama uznała, że Wojciech Zabłocki jest doskonałym materiałem na męża i zaprosiła go do kina, a potem on ją zaprosił na swoje zawody. I tak się zaczęło", mówi gazecie.pl.

CZYTAJ TEŻ: Wanda Nowicka przekazała nowe informacje o tym, gdzie trafią dzieci Barbary Sienkiewicz: „Zrobimy wszystko, by miały normalne dzieciństwo”

Alina Janowska, syn Michał Zabłocki, córka Katarzyna, Wojciech Zabłocki, wnuczki

Marek Szymanski / Forum

Michał Zabłocki wspomina zmarłą mamę — Alinę Janowską

Michał Zabłocki w tym samym wywiadzie podkreślił, że w najtrudniejszych dla niego momentach mógł liczyć na wsparcie przyjaciół. „Mam jednego prawdziwego, sprawdzonego przyjaciela od czasów liceum, Piotra Ciacka. Nasza przyjaźń sprawdziła się w różnych trudnych sytuacjach i wiele dla mnie znaczy. Zdarzają mi się też przyjaźnie takie jak z Czesławem, z którym znamy się od 20 lat. Nie widujemy się aż tak często i rzadko zwierzamy z osobistych rzeczy, ale to owocna przyjaźń", opowiada. „Gdy życie się wali, a moje waliło się kilkakrotnie, zawsze zwracałem się po pomoc do przyjaciół. Na przykład podczas choroby rodziców. Najpierw długo chorowała moja mama, potem odszedł mój ojciec. Chociaż wydaje mi się, takie dzielenie się doświadczeniem jest bardziej powszechne w przypadku kobiet. My mężczyźni mamy tendencję do chowania w sobie wielu rzeczy. Może dlatego "Ławeczka" będzie miała większą misję wśród mężczyzn?", zaznaczał.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Osiecka twierdziła, że są wiecznie skłóceni i kapryśni. Ale Wanda Warska i Andrzej Kurylewicz spędzili ze sobą pół wieku

Krzysztof Kuczyk / Forum

Michał Zabłocki o dzieciństwie i zmarłych rodzicach

Spytany również o to, jakim był dzieckiem, odpowiedział wprost: „Wydawało mi się, że grzecznym i przykładnym, ale mój brat niedawno powiedział, że wcale nie. Wie lepiej, bo jest ode mnie starszy i mówi, że było ze mną bardzo dużo problemów. Zawsze wszystko wiedziałem lepiej i na wszystko miałem swój pomysł. Poza tym byłem zawsze bardzo złośliwy, co wiele osób wyrzuciło mi po latach. Kpiarski ton, który był obecny w moim domu, bo jako dzieci z rodzicami się przekomarzaliśmy, przenosiłem dalej. Nie widziałem, że inni są mniej impregnowani na takie poczucie humoru, które zresztą mam do dzisiaj. Tata mawiał tak: "Michowy zawsze mówi nie, a potem się zastanawia i mówi tak". Rzeczywiście tak było", zwierzał się Michał Zabłocki.

„Wychowałem się w wielopokoleniowej rodzinie z babcią, która była bardzo czuła na punkcie szacunku wobec starszych. Pilnuję teraz tego u moich dzieci. Ważne było odpowiednie zachowanie przy stole i gramatyczne mówienie, czyli takie rzeczy bardzo mieszczańskie. Choć moja rodzina z mieszczaństwem nie miała wiele wspólnego. Dziadek od strony mamy był profesorem rolnictwa i zakładał szkoły rolnicze. Ten ze strony ojca był z kolei inżynierem i wynalazcą w dziedzinie oświetlenia", kontynuuje.

O rodzicach mówi bez lukru, lecz z tęsknotą. „Tata był bardzo delikatnej konstrukcji psychofizycznej. Życie z nim nie stanowiło wielkiego problemu. Mama była despotyczna, miała mocny charakter i to sprawiało czasem problemy. Pozostawaliśmy w serdecznym kontakcie, ale nie było między nami takiej chemii, jak między mną a ojcem. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy zachorowała. Z Alzheimerem radziliśmy sobie śmiechem. I w końcu staliśmy się sobie bliżsi. Choroba mamy była czymś w rodzaju katalizatora. Dzięki niej wiele spraw między nami się wyprostowało. Nabraliśmy do siebie zaufania, zapomnieliśmy o różnych wcześniejszych perturbacjach. Bariera, którą stawiała wcześniej, mówiąc, że jest samowystarczalna i że nie chce, by ktoś jej pomagał, nagle zniknęła. Ja byłem zmuszony nią się zająć, a ona – przyjąć tę pomoc. Nie było innej rady. Choroba zdała mamę na nas i ją zmiękczyła. I dopiero wtedy tak naprawdę stało się możliwe zadzierzgnięcie bliższej relacji. Relacji opartej na zaufaniu i umiejętności rozmowy o wszystkim, o czym wcześniej się nie mówiło", wspomina Michał Zabłocki.

„Gdy bronisz się przed pomocą bliskich, to niszczysz więzi. U mamy wynikało to oczywiście z pobudek pozytywnych, nie chciała nas obciążać swoimi sprawami. Ale przy okazji zbudowała mur", kwituje. Autor tekstów dodał również, że wraz z rozwojem choroby Aliny Janowskiej, granice między nią a nim powoli zanikały. „W czasie choroby to stopniowo znikało i zniknęła też bariera między nami. Nasze relacje paradoksalnie bardzo się poprawiły. Sytuacja zdrowotna mamy była coraz gorsza, a nasze stosunki były coraz lepsze, bo mama w końcu przestała się bronić przed pomocą. To był dla mnie czas bardzo trudny, ale i bardzo pouczający. Dotarło do mnie, że życie nie składa się tylko ze świetlanych momentów, ale także ciężkich. I że te ciężkie są często najpiękniejsze", podsumowuje.

CZYTAJ TEŻ: Niesamowita metamorfoza Katarzyny Figury. Ten film trzeba zobaczyć!

Reklama

Alina Janowska, Michał Zabłocki, Wojciech Zabłocki

East News
Reklama
Reklama
Reklama