„Patrick Swayze odczuwał niewyobrażalny ból”. Tajemnica wyszła na jaw po latach...
Gwiazda „Dirty Dancing” zdradza sekret z planu filmu wszech czasów
- MT
To była bajkowa scena, która na zawsze wpisała się w historię kina: jezioro, cudne widoki i Patrick Swayze, podnoszący Jennifer Grey w tańcu. Oraz w tle legendarny utwór Time od my life, który od 30 lat towarzyszy najbardziej intymnym spotkaniom zakochanych.
To, co Swayze czuł podczas kręcenia kultowej sceny, która do dziś wprawia w zachwyt miliony fanów, dalekie było jednak od ekstazy. Aktorowi doskwierała wówczas poważna kontuzja kolana, która przy podnoszeniu Grey sprawiła mu niewyobrażalny ból. Ale „show must go on”, Swayze musiał więc zacisnąć zęby i dokończyć kręcenie sceny, testując wytrzymałość kończyny do granic możliwości.
O kontuzji Patricka Swayzego dowiedzieliśmy się dopiero po trzech dekadach od powstania filmu. Kulisy kulminacyjnej sceny Dirty Dancing i wątpliwości, jakie budził efekt, zdradziła odtwórczyni głównej roli Jennifer Grey, która udzieliła wywiadu magazynowi Sunday People.
Patrick Swayze miał nie zagrać
Główną męską rolę miał dostać Billy Zane, gwiazda Titanica, który już wcześniej współpracował na planie z Jennifer. „Byłam przekonana, że dostanie tę posadę, bo przypominał Marlona Brando i dobrze tańczył” – mówiła Grey, która miała nadzieję na powrót dawnego znajomego.
Wybór padł na Patricka Swayzego, co było o tyle dziwne, że aktor unikał ról tanecznych. Jak się później okazało, powód był dosyć poważny: od jakiegoś czasu Patrick cierpiał na problemy z kolanem, które zagrażały jego karierze na Broadwayu.
„Właściwie tańczyło mi się z nim dosyć lekko” – wspominała Grey.
Bynajmniej nie Swayzemu. Scena tańca na pniu drzewa okazała się niewiarygodnie wymagająca dla jego kolana. Podobnie momenty w zimnym jeziorze, które nie były dla aktorów tak przyjemne jak dla widzów.
„Pamiętam, że jezioro było bardzo, bardzo, bardzo zimne. Trzeba być młodym i naprawdę zdeterminowanym, by wytrzymać w takiej wodzie długo. To nie było przyjemne. Myślałam: czy można umrzeć od eksplozji sutków?” – mówiła w wywiadzie Grey.
A potem przyszedł czas na finalną scenę do legendarnego utworu „Time of my life”. Niestety, tym razem też nie było idealnie. „Pomalowano wcześniej scenę i było ślisko. Farba przyklejała się do podeszwy i nie mogłam wykonać obrotu. A wszyscy siedzieli dookoła, setki ludzi, patrząc, jak zaraz wywrócisz się na twarz” – wspominała Grey.
„Dirty Dancing” miał trafić do kosza
„Pamiętam, że gdy pierwszy raz przeczytałam skrypt, stwierdziłam, że to idealny kawałek dla mnie” – mówiła o scenie w jeziorze 56-letnia Jennifer Grey. „Ale potem przeanalizowaliśmy go z moją agentką, której bardzo się to nie podobało. Stwierdziła wówczas jasno, że nikt nie będzie chciał tego oglądać” – dodała aktorka.
„Byłam bardzo przygnębiona i zdałam sobie sprawę, że to już dla mnie koniec. Ale ekscytacja narastała wraz z tym, jak zbliżaliśmy się do premiery. Właściwie to nie myślałam, że ta scena jest taka okropna” – mówiła Grey, filmowa Frances Baby Houseman. „A potem z ‘nikt tego nie obejrzy’ i ‘jestem w tym okropna’ zmieniło się na ‘jesteś skarbem Ameryki’”.
Nikt nie spodziewał się, że wyreżyserowany przez Emile Ardolino w 1987 roku, niskobudżetowy film wart 5 milionów dolarów, nie podda się czasowi i wyrośnie na kasowy hit. Scenarzystka Eleanor Bergstein miała dobre przeczucie: „Jak to mawia mój mąż, jeśli nie jestem zadowolona z ponadczasowości filmu, to lepiej by było kręcić filmy na księżycu”, powiedziała The Huffington Post z okazji 30 lecia filmu.
Film nawet po 30 latach od premiery wzbudza w ludziach te same emocje. Sala taneczna. Młody tancerz zauważa w kącie Baby. On - zbuntowany, uzdolniony, przystojny instruktor tańca. Ona - dziewczyna z dobrego domu, która właśnie spędza wakacje z rodziną w ekskluzywnym letnim ośrodku. Zakochują się w sobie. Jak to zwykle bywa i w tej historii, na drodze do ich szczęścia pojawiają się pewne trudności. Schemat stary jak świat, na którym opiera się większość romantycznych filmów.
Chociaż krytycy nie pozostawili na produkcji suchej nitki, historia miłości Frances i Johnny’ego zdobyła sympatię publiczności. Co przełożyło się na sukces filmu? Przede wszystkim prosta miłosna fabuła, ścieżka dźwiękowa, układy taneczne ujmujące kreacje bohaterów, w tym postać Patricka Swayzego. Dość szybko dochody ze sprzedaży biletów osiągnęły sumę 170 milionów dolarów.
Teksty scenariusza do dziś znajdują się na listach najlepszych kwestii filmowych w historii kina. Wśród nich znalazły się słowa wypowiadane przez Patricka Swayzego: „Nikt nie posadzi Baby w kącie”.