Robert Gulaczyk grał w teatrach, a jego wielka kariera zaczęła się przypadkiem. W filmie „Chłopi" zachwycił rolą Antka Boryny
Kilka lat temu zadebiutował w filmie „Twój Vincent"
O Robercie Gulaczyku znowu zrobiło się głośno. Wszystko za sprawą roli Antka w filmie „Chłopi". Produkcja ma też szansę powalczyć o Oscara. Przypomnijmy, że to nie jedyne osiągnięcie aktora. Wcześniej został zaangażowany do produkcji — „Twój Vincet", który w 2017 roku był nominowany do tej samej nagrody. Jak wyglądała jego droga do sukcesu?
Robert Gulaczyk — kariera, filmy i życie prywatne
Przyszedł na świat w 1983 roku. Robert Gulaczyk jest absolwentem wydziału lalkarskiego PWST w Krakowie w filii we Wrocławiu. Po zakończeniu edukacji związał się z Lubuskim Teatrem im. Kruczkowskiego w Zielonej Górze. Następnie występował w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Co ciekawe, artysta wykreował niemal 60 postaci w wielu spektaklach teatralnych.
Nie każdy jednak wie, że nie planował zostać artystą. „Będąc chłopakiem z małej miejscowości, nie brałem w ogóle pod uwagę tego, że mogę zostać aktorem. Lubiłem bardzo i nieźle mi szły recytacje, pojechałem na kilka konkursów recytatorskich. Natomiast do liceum chodziłem już w Pile, 20 kilometrów od Trzcianki, w której się urodziłem. Recytacja i konkursy recytatorskie nadal mi towarzyszyły, aż w końcu polonistka wysłała mnie do Eweliny Wyrzykowskiej, która w domu kultury prowadziła Teatr Wirtualny, żebym zobaczył, czy to może coś dla mnie. No i jak poszedłem, to już stamtąd nie wyszedłem [...]
Ewelina zaraziła nas teatrem, aktorstwem, sceną. Zawdzięczamy to jej mrówczej pracy w niedużej — Piła ma jakieś 80 tysięcy mieszkańców – miejscowości, w której nie ma teatru instytucjonalnego. Co jest moim zdaniem skandalem, bo jest to rejon, gdzie w każdą stronę do najbliższego teatru jest około stu kilometrów. Tego teatru brakuje, porównywalne miasta jak Gniezno czy Legnica swoje mają. Postanowiłem zdawać na studia aktorskie i dostałem się na wydział lalkarski we Wrocławiu", opowiadał w wywiadzie dla Wyborczej.pl.
„Zawsze uważałem, że kończąc wydział lalkarski wrocławskiej PWST, skończyłem tak naprawdę szkołę zawodową. Jasne, że studia otworzyły mi głowę. Że profesorowie nauczyli mnie, jak wykorzystać wrażliwość. Jak powiedzieć monolog, żeby usłyszała go publiczność i odebrała jego sens. Ale uważam wciąż, że to zawód jak każdy inny. A moje szczęście polega na tym, że robię to, co kocham. I w dodatku mogę się z tego utrzymać", wspominał. [cyt: ncyklopediateatru.pl].
Swoją przygodę przed kamerą zaczął od epizodycznych ról w serialach takich jak: „Świat według Kiepskich" czy „Pierwsza miłość". Mogliśmy go również oglądać w spektaklach telewizyjnych, „Autsajderze", „Znakach", czy „Interiorze". W dodatku użyczał głosu Donny'emu Blaze'owi w serialu „Mecenas She-Hulk". Jednak przełomem w jego karierze była rola wybitnego malarza w filmie „Twój Vincent" w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh Welchmana. „Prywatnie wicelenie się w Van Gogha dało mi ogromną dawkę pewności siebie", mówił w rozmowie z Gazetą.pl.
Okazuje się, że rolę dostał przypadkiem. Twórcy uznali wówczas, że jest niezwykle podobny do Van Gogha. Postanowili więc skontaktować się z aktorem i tego samego dnia musiał przyjechać na casting. Artysta nie krył zaskoczenia i radości. W końcu mógł otrzymać główną rolę w produkcji, która miała wywołać rewolucję w świecie filmu. „Za pierwszym razem zapytali tylko, czy mówię po angielsku. Odpowiedziałem, że jestem w stanie się porozumieć, ale nie podejmę się grania w tym języku. Po tygodniu telefon znów zadzwonił: "Robert, przyjedź, reżyser chce cię zobaczyć. Jesteś bardzo podobny do van Gogha". Pomyślałem "Jaja sobie robią". Dzień później byłem na spotkaniu, wtedy też odbyły się zdjęcia próbne i powstało ujęcie, które pojawiło się potem na plakatach, na których spoglądam przez ramię", opowiadał w jednej z rozmów.
Gdy Robert Gulaczyk przyjechał na miejsce, niemal od razu zaczęto go przebierać i malować. Czas pokazał, że był to strzał w dziesiątkę. Produkcja wykonana specjalną techniką malarską otrzymała nominację do: Oscara za najlepszy film animowany długometrażowy, Złotego Globu i Nagrody BAFTA.
Poza aktorstwem Robert Gulaczyk zajmuje się muzyką. Z medialnych doniesień wynika, że potrafi grać na Didgeridoo, czyli instrumencie dętym australijskich Aborygenów. W dodatku potrafi chodzić na szczudłach. Zaś życie prywatne aktora owiane jest wielką tajemnicą.
CZYTAJ TEŻ: Maryla Rodowicz chciała, by jej syn związał się z piękną koleżanką. Po latach zaprzeczyła
Robert Gulaczyk, 42. FPFF w Gdyni
Robert Gulaczyk o roli Antka w filmie „Chłopi"
Lekko ponad tydzień temu w kinach zadebiutował film „Chłopi", wykonany specjalną techniką malarską. Robert Gulaczyk również został zaangażowany do tego projektu. Wykreował wówczas postać Antka. Artysta w jednej z rozmów przyznał, że praca przy obu filmach niczym się nie różniła, jednak postaci, w które się wcielił, w niczym siebie nie przypominały. „Vincent też był nazywany szaleńcem, ale był bardzo introwertyczną i zamkniętą w sobie postacią. Antek jest wybuchowy, energiczny, impulsywny i to jest przeciwny biegun", mówił.
Podkreślił również, że do roli Antka Boryny musiał się bardzo długo przygotowywać. „Reżyserka z producentem powiedzieli mi już rok temu, kiedy zdecydowali, że ja dostanę rolę, że muszę trochę przypakować", kontynuował w rozmowie z Gazetą.pl. Aktor wziął do siebie ich radę i przez pół roku intensywnie ćwiczył na siłowni. Co więcej, wraz z Kamilą Urzędowską chodzili na specjalne lekcje tańca. „Czy ja nie mogę mieć jakichś łatwych scen do zagrania?", codziennie zadawał sobie takie pytanie. Przyznał również, że najcięższe do zagrania były dwie sceny. Pierwszą z nich było rozstanie z Jagną, zaś drugą była scena gwałtu.
Robert Gulaczyk dodał, że podczas swojej kariery nigdy nikim się nie inspirował. Kieruje się jedynie swoją intuicją. Co ciekawe, nie obejrzał też serialu Jana Rybkowskiego z 1972 roku. „Starałem się unikać porównywania. Przede wszystkim bardzo wnikliwie czytałem książkę Reymonta", mówił w tym samym wywiadzie. „Antek to postać pełnokrwista i bardzo kolorowa, dlatego to prawdziwa frajda móc zagrać taką rolę", dodawał. „To jest bardzo duże nieszczęście tej książki, że w umysłach młodych ludzi zostaje wspomnienie tych kilkunastostronicowych opisów przyrody. Przeczytałem tę książkę przed pracą i okazało się, że to jest fantastyczna powieść. Tylko trzeba wbić się w ten świat", wspomniał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Michał Szpak jakiś czas temu dokonał coming outu. Teraz doceniono go za walkę z homofobią
Robert Gulaczyk, 48. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
Robert Gulaczyk, 48. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni