„Cierpimy nieustająco - na wojnę, albo na miłość". Ewa Bukowska o wojnie na ekranie i w związku
- Kompletnie zmieniłam moje życie. Zrobiłam to także dla moich dzieci. Wbrew stereotypowi, że matka musi być zawsze w domu – mówi Ewa Bukowska. Zrobiła w swoim życiu rewolucję i narodziła się na nowo - jako scenarzystka, reżyserka i już tylko od czasu do czasu aktorka. W wywiadzie do najnowszej "Urody Życia" opowiedziała o filmie wojennym, który wyreżyserowała i o wojnie, którą wygrała w życiu prywatnym.
W rozmowie z Magdaleną Żakowską porównała wojnę do... miłości i związku: - człowiek się zakochuje, to daje poczucie szczęścia, równocześnie jest w stanie wojny z samym sobą, a potem, po latach, w stanie wojny z tą drugą osobą. I przyznała, że ma taką wojnę za sobą (przypomnijmy, że kilka miesięcy temu w mediach pojawiły się informacje o kryzysie w jej małżeństwie z Markiem Bukowskim).
- Jedną, bardzo długą. To jest prawie wojna trzydziestoletnia. Ale zwycięska, mam nadzieję, że dla wszystkich. Bo wojna ma także swój wymiar oczyszczający. Ma też tę zaletę, że odsłania prawdę o nas. Zdejmuje wszystkie maski. Już nie ma za czym się ukryć. Albo jesteśmy rycerzami, albo tchórzami. Pozostaje jeszcze kwestia ofiar. Żeby się z tym uporać, potrzebna jest dojrzałość. Z prawdziwej dojrzałości można czerpać garściami - zdradziła reżyserka. Osobiste doświadczenia i przemyślenia skłoniły ją do zekranizowania książki Grażyny Jagielskiej: - Powodem, dla którego powstała ta wspaniała książka, a na jej motywach mój scenariusz, również są wojny, wszystkie ich rodzaje. Mąż pani Grażyny, Wojtek Jagielski, jest znakomitym pisarzem, reporterem i korespondentem wojennym. Opisał ponad 50 wojen. Był na nich. Trwało to 20 lat. Ona również w nich uczestniczyła, czekając na niego. Odizolowała się od świata, żyjąc w nieustającym strachu o jego życie. Ostateczna, zwycięska bitwa tej 20-letniej wojny, odbyła się między nimi. Ich związek przetrwał.
Ewa Bukowska powiedziała w wywiadzie, że jej film będzie opowieścią o miłości na wojnie i o współczesnej Penelopie. Czyli jakiej?
- Takiej, jak współczesne kobiety z Europy Środkowo-Wschodniej. Myślę, że jesteśmy genetycznie uwarunkowane do trzymania się pewnych schematów. Bardzo mocno wiążemy się w związki i bardzo trudno jest nam odejść, chociaż toksyczne związki nie rokują. Wręcz zabijają. Ale my nie odchodzimy, bo nie wypada, bo ja i on jesteśmy jedną osobą, bo ja sobie bez niego na pewno nie poradzę, bo on sobie beze mnie na pewno nie poradzi. Nieustająco poświęcamy się w imię czegoś. Moja Penelopa walczy z tymi schematami. A niebywale trudno jest wyjść poza siebie, poza ten genotyp, sieć zobowiązań, które kobiety mają narzucone od wieków. To wymaga odwagi i siły - opisuje reżyserka.
Ewa Bukowska, "Uroda Życia" sierpień 2016.
W rozmowie wyznała, że od dawna nie czuła się aktorką, ale dojście do tego kim naprawdę chce być zajęło jej dużo czasu.
- Strasznie trudno jest zmienić nawyki, przezwyciężyć oczekiwania innych, które wynikają z tego, kim kiedyś byliśmy. Uwolnić się od przeświadczenia, że „koniecznie razem”, że jestem sobą w granicach, które wyznacza druga osoba, relacja w związku. Ja całe życie genialnie współpracowałam, a musiałam nauczyć się, jak być liderem swojego życia. Nauczyć się decydować. Bardzo długo żyłam pogodzona z tym, że rządzą mną zewnętrzne okoliczności, że nie jestem wystarczająco ważna, aby się temu życiu postawić. Zagubiłam się w tym, przenosiłam swoje ambicje i marzenia na osobę bliską. Widziałam to, czułam się w tym nieszczęśliwa, ale musiałam dojść do ściany, żeby to zmienić. Oczywiście wolność w parze też jest osiągalna, ale to wymaga totalnej dojrzałości i wyższej inteligencji obu stron. Wszystkie nasze ludzkie cechy, takie jak zazdrość, zawiść, to uniemożliwiają. Trzeba umieć nad nimi zapanować - powiedziała Ewa Bukowska w wywiadzie.
Na rewolucję w życiu zdecydowała się późno, ale deklaruje, że nie chciałaby cofnąć czasu. W końcu osiągnęła szczęście.
- Samoświadomość jest najważniejsza. Mam głębokie przekonanie, że im jestem starsza, tym w każdym sensie lepsza. Nigdy nie przyszła mi do głowy myśl, że chciałabym cofnąć czas. Moją rewolucję zrobiłam także dla moich dzieci. W poprzek stereotypom, że matka musi być w domu. Jedna matka musi być w domu, bo to jest dla niej idealna sytuacja, a inna musi być poza nim. Moje dzieciaki mają widzieć mnie szczęśliwą i spełnioną. To da im siłę, nauczy szacunku do kobiet i da im podstawy do stworzenia zdrowego partnerskiego związku w przyszłości. Dziś wiem, że nic lepszego nie mogło mi się zdarzyć niż moja wojna - wyznała.
Teraz, gdy już wie czego pragnie, chce przede wszystkim tworzyć - Zostało mi mniej więcej 20–30 lat życia i zamierzam wykorzystać ten czas maksymalnie. Uważam, że to będą moje najlepsze lata - powiedziała w wywiadzie Ewa Bukowska.
Polecamy też: Marek Bukowski o żonie: "Moja kochanka jest osobą emocjonalnie niezrównoważoną. Wariatka po prostu"