Czy istnieje rola, której Meryl Streep nie potrafi zagrać? Odkrywamy tajemnice aktorki!
„Pracuj ciężko, podbijaj świat, ale sama ugotuj zupę – to moje życiowe motto”
- Zuzanna O’Brien
Największa aktorka swojego pokolenia. Gwiazda o nieposzlakowanej reputacji. Adwokatka spraw kobiet i równych szans. Żona, matka czwórki dzieci. Czy istnieje rola – w kinie i w życiu, której Meryl Streep nie potrafi zagrać?
Zobacz też: Ta historia miłości przypomina scenariusz filmu... Jak poznali się Meryl Streep i Don Gummer?
Biografia Meryl Streep
Zaproszenie na ten casting mogło być przepustką do Hollywood, sławy, pieniędzy. Schlebiało jej. Nie co dzień aktorka teatralna dostaje propozycję, żeby zawalczyć o rolę ukochanej King Konga. Pal sześć ambicje, trzeba przecież zapłacić za czynsz. Z okien biura na 33. piętrze wieżowca Gulf & Western roztaczał się widok na cały Manhattan i zielone morze Central Parku. Meryl Streep nie zdążyła jednak ochłonąć z zachwytu nad panoramą miasta, kiedy producent Dino De Laurentiis warknął coś po włosku do siedzącego po drugiej stronie pokoju syna. „Che brutta... co za brzydactwo mi tutaj przyprowadzasz...”, usłyszała nieźle znająca ten język Streep. „To bardzo otrzeźwiające doświadczenie dla młodej dziewczyny”, wspominała aktorka w wywiadzie dla brytyjskiej telewizji. „Przeprosiłam więc, również po włosku, że nie jestem tak ładna, jak tego oczekiwał. I powiedziałam, że poszukam angażu gdzieś, gdzie się spodoba nie tylko moja twarz, ale i aktorskie umiejętności.
Z Oscarem jej do twarzy
Całe szczęście, że nie miała oczywistej urody Marilyn Monroe. Dzięki temu dostawała role, w których mogła pokazać, co potrafi, a widzowie do dziś wierzą każdej jej kreacji. Teatr był najlepszą i bezlitosną szkołą zawodu, grała i role szekspirowskie, i jako młoda dziewczyna – staruszki. Filmy takie jak „Łowca jeleni”, „Sprawa Kramerów” czy „Wybór Zofii” zrobiły z niej międzynarodową gwiazdę i katapultowały do ligi mistrzów. Przy „Pożegnaniu z Afryką” i „Mostach w Madison County” płakały i wzruszano się na wszystkich kontynentach, a z filmów takich jak „Diabeł ubiera się u Prady”, „Ze śmiercią jej do twarzy” czy z „Julie i Julia” śmiejemy się do dzisiaj. „Nie ma wśród mojego pokolenia nikogo, kto nie podkochiwałby się w pani, jako »Kochanicy Francuza«”, wyznał prezydent Barack Obama, wręczając jej Prezydencki Medal Wolności. „Ja po prostu kocham Meryl Streep. Jej mąż o tym wie. Michelle też. I nic nie są w stanie na to poradzić”, żartował.
Krytycy i koledzy z branży od lat obsypują gwiazdę nagrodami. Trzy Oscary i 19 nominacji – najwięcej w historii – to zasłużony dowód uznania. Nie ma chyba statuetki czy liczącego się zaszczytnego tytułu, którego by jej nie przyznano: od brytyjskiej BAFTA po francuskiego Cezara, od Złotej Palmy festiwalu w Cannes po berlińskie Niedźwiedzie. W kolekcji ma też osiem Złotych Globów i rekordowe 29 nominacji. Kiedy odbierała pierwszego Oscara za „Sprawę Kramerów”, nie miała pieniędzy na kupno nowej sukienki. Włożyła więc swoją suknię ślubną. Impreza odbywała się w porze lunchu i nic nie zapowiadało, że szybko się skończy. Streep, która kilka miesięcy wcześniej urodziła córkę, nie przewidziała tylko jednego – karmiąca matka i gorset z jasnego jedwabiu to ryzykowne połączenie. Gdy przyszła jej kolej na odebranie nagrody, wyszła na scenę z założonymi na piersiach rękami i do końca lunchu siedziała skulona, zasłaniając plamy. Biesiadujący obok niej pijany w sztok Jack Nicholson miał ubaw życia.
„Mam szczęście, że jestem na tyle stara, że robiłam karierę, kiedy nie było mediów społecznościowych i kultu celebrytów”, powiedziała w jednym z wywiadów. Bardzo rzadko opowiada o swoim życiu prywatnym i stawia wyraźną granicę między tym, co w jej zawodzie jest na sprzedaż, a co powinno zostać za zamkniętymi drzwiami. O jej trzyletnim związku z aktorem Johnem Cazale’em wiedzieli tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele, którzy bezsilnie patrzyli, jak Meryl opiekowała się nim do ostatnich dni jego choroby na raka płuc. Pół roku po jego śmierci wyszła za mąż za rzeźbiarza, Dona Gummera, z którym jest do dziś. Po 38 latach małżeństwa wciąż jednak nie ma recepty na udany związek. „Wzajemny szacunek, zrozumienie, gotowość do pomocy i ustępstw grają sporą rolę, ale ja chyba po prostu trafiłam na odpowiedniego mężczyznę”, powiedziała w jednym z wywiadów. Mają czworo dzieci: Henry jest muzykiem, najmłodsza Louisa – modelką, a córki Mamie i Grace – aktorkami. Mieszkają w Connecticut, nie opowiadają o swoim życiu i nigdy nie zapraszają do domu mediów. Gummer nie cierpi publicznych wystąpień, zamiast pójść na rozdanie Oscarów, woli w pracowni spawać kawałki metalu.
Perfekcjonistka
Pracujący z nią aktorzy mówią wprost, że gra się z nią ciężko, bo paraliżuje wszystkich swoim perfekcjonizmem. „Meryl kończy ujęcie wyłącznie wtedy, kiedy wie, że dała z siebie 1000 procent. Reszta obsady nie ma wyjścia, tylko postarać się jej dorównać. A to zadanie dla najlepszych”, opowiadała Phyllida Lloyd, reżyserka „Żelaznej damy”, w której Streep gra brytyjską premier, Margaret Thatcher. Ta rola przyniosła jej trzeciego Oscara. Miała wtedy 61 lat. „A pomyśleć, że kiedy stuknęła mi czterdziestka, byłam przekonana, że moja kariera jest skończona”, mówiła po odebraniu statuetki. Po urodzeniu czwartego dziecka propozycje ról wyschły, a show-biznes jasno dał jej do zrozumienia, że kobiety w jej wieku są niewidzialne. Nikt nie jest zainteresowany tym, co mają do powiedzenia, jak żyją i co robią, a już na pewno nikt nie chce ich widzieć na ekranie. Postanowiła więc walczyć nie tylko o każdy scenariusz, który lądował na jej wycieraczce, lecz przede wszystkim potrząsnąć decydentami, którzy mieli poglądy rodem z lat 50. ubiegłego wieku. Producenci i menedżerowie na czele wielkich wytwórni filmowych po raz kolejny nie docenili, z kim mieli do czynienia.
Od najmłodszych lat wiedziała, że kiedy dorośnie, chce być niezależna finansowo. W jej rodzinnym miasteczku, Summit w stanie New Jersey, Streepowie uchodzili za zamożnych – ojciec był menedżerem z firmie farmaceutycznej, a matka artystką. Meryl pamięta jednak, że to tata zarządzał finansami i zrobił z tego narzędzie przemocy ekonomicznej – mama musiała go prosić o każdego dolara i tłumaczyć się ze wszystkich wydatków. Ich córka postawiła sobie więc za punkt honoru nie prosić rodziców o pieniądze. Na studia wzięła kredyt, a podczas nauki dorabiała jako kelnerka. Po skończeniu Yale szybki sukces na deskach nowojorskich teatrów pozwolił jej żyć na własny rachunek, ale nie umknęło jej uwagi, że koledzy – nawet ci, którzy grali mniejsze od niej role – zarabiali więcej. W świecie filmu różnice w gażach między kobietami a mężczyznami były jeszcze większe: gdy Streep jako jednej z niewielu płacono milion dolarów za rolę, Tom Cruise czy Sylvester Stallone zgarniali wielokrotnie wyższe stawki. Ci odpowiedzialni za wypłacanie tych sum też nosili spodnie. Streep dobrze wie, że dyskutowanie o zarobkach milionerów to absurdalny problem, ale to, co dzieje się w show-biznesie, ilustruje zjawisko istniejące w każdej dziedzinie życia w USA: kobiety wciąż zarabiają o 18 procent mniej za tę samą pracę niż mężczyźni. I choć dziś, po tylu latach kariery, sama nie musi się martwić o pieniądze, jej trzy córki zmagają się dokładnie z tymi samymi problemami, co ona kiedyś.
„Tysiące utalentowanych dziewczyn idzie co roku na studia reżyserskie w Stanach Zjednoczonych. Na uniwersytecie zdobywają nagrody, jeżdżą na festiwale. Potem zapadają się pod ziemię, bo nikt ich nie chce zatrudnić. Dlaczego?”, grzmiała aktorka ze sceny ostatniego festiwalu w Telluride. Opowiadała o sytuacji aktorek, które może i dostają propozycje ról, ale są one żenująco słabe i jednowymiarowe. „Tak jakby kobiety nie chodziły do kina, jakby nie chciały zobaczyć postaci, z którą mogłyby się identyfikować. Jakim prawem się nas ignoruje? Żeńskie stereotypy w Hollywood są po prostu obraźliwe”, przekonywała publiczność. „I proszę mi nie prawić komplementów, że przecież ja miałam okazję zagrać tyle silnych kobiet. Czy moim kolegom mówi się, że »zagrali silnych mężczyzn«? Nie – oni słyszą, że stworzyli interesującą kreację. Każda z nas jest silna, kiedy się rodzi. Później przykrawa się nas do ram męskiej wyobraźni.
Meryl Streep, 1979 r.
Możesz zrobić wszystko
W ciągu ostatnich kilku lat Meryl Streep stała się jedną z najgłośniejszych orędowniczek równości szans kobiet i mężczyzn w kraju. Na niedawnym spotkaniu w Białym Domu rozmawiała o tym z Michelle Obamą. „Wielu z nas się wydaje, że jesteśmy traktowane na równi z mężczyznami. Ale to nieprawda – wystarczy się rozejrzeć. Wydaje się nam, że mamy wolność wyboru, że możemy zostać przywódczyniami w każdej dziedzinie. Tymczasem w zarządach korporacji, banków, w rządzie, senacie i w show-biznesie to mężczyźni wciąż rozdają karty, a kobiety napotykają opór”, mówiła. I napisała listy do wszystkich 535 senatorów i kongresmenów z prośbą o wprowadzenie do konstytucji poprawki w sprawie równości kobiet i mężczyzn. Odpowiedziało jej zaledwie pięcioro adresatów, ale nie ma zamiaru im odpuścić. Ufundowała warsztaty dla scenarzystek, które skończyły 40. rok życia – jedyną taką inicjatywę na świecie.
Dokumentalista Michael Moore zupełnie na serio sugerował na tegorocznym festiwalu w Toronto, że Meryl Streep powinna poważnie pomyśleć o zaangażowaniu się w politykę. „Jest mądra, ma serce na właściwym miejscu. Republikanie wiedzieli, że Reagan umiał mówić do Amerykanów, Meryl Streep mogłaby zrobić to samo dla demokratów. To byłaby rola jej życia!”, przekonywał publiczność. Możliwe, że ma rację: pokolenie wychowane na filmach z nią uwierzyłoby pewnie w to, co by im powiedziała. Poszliby głosować, ograniczyliby prawa do posiadania broni, zażądali wyrównania płac. Streep od kierowania państwem woli jednak na razie własne metody perswazji. Matka tłumaczyła jej przecież od dziecka, że może zrobić wszystko. Że jeśli się przyłoży i napracuje, to na pewno jej się uda. Do tej pory ta maksyma nigdy jej nie zawiodła. Nie ma powodu, żeby tym razem było inaczej.