Diego to kolejny znakomity dokument autora Amy i Senny!
Przeczytaj naszą recenzję
Oglądając w 2018 roku odurzonego Diego Armando Maradonę na trybunach podczas piłkarskich mistrzostw świata w Rosji, trudno było nie zastanawiać się nad tym, w którym momencie jego kariery coś poszło nie tak. Kiedy z prawdopodobnie najlepszego piłkarza świata przeistoczył się w otyłego narkomana z mnóstwem osobistych problemów. Z pytaniem tym w znakomitym dokumencie Diego zmaga się reżyser Asif Kapadia. Diego w kinach od 19 lipca.
Film Diego - o czym?
Był rok 1984, kiedy na stadionie w Neapolu Maradonę witało 75 tysięcy widzów. Piłkarz właśnie podpisał kontrakt z tym walczącym o utrzymanie w Serie A klubem, bo nikt inny go nie chciał. Utalentowany zawodnik, który z argentyńskiego Boca Juniors przeszedł do FC Barcelony, miał za sobą dwa trudne sezony. Nękany kontuzjami i skonfliktowany z prezesem klubu zdołał wygrać tam jedynie Puchar Króla i odejść z łatką piłkarskiego chuligana. Już podczas pierwszej konferencji prasowej w Neapolu padło pytanie o trzęsącą miastem Camorrę i o stosunek piłkarza do mafijnych pieniędzy rządzących Neapolem. Zamiast Maradony, na pytanie to odpowiedział oburzony prezes. Argentyńczyk miał tu grać w piłkę i przyczynić się do chwały SSC Napoli.
Nie było łatwo, ale wraz z kolejnymi zdobywanymi przez Maradonę golami, piłkarz zyskiwał coraz większe uwielbienie fanów. Neapolitańczyków, dla których liczyło się tylko to, jaki wynik uzyska w niedzielę ich ukochany klub. Nic dziwnego, że piłkarz, dzięki któremu klub podniósł się z dna, otaczany był niemal boskim kultem. Wkrótce nie mógł się ruszyć, by nie zostać otoczony wianuszkiem oddanych kibiców proszących o autograf. Presja nie tylko w klubie była coraz większa, ale boski Diego radził sobie z nią bez większych problemów. Podobało mu się to, że jest królem życia na boisku i poza nim. A wkrótce też piłkarskim mistrzem świata wraz z kolegami z kadry Argentyny. Uśmiechnięty od ucha do ucha pozował na fotkach z bossami Camorry, dzięki którym mógł robić to, co tylko mu się podobało.
Recenzja filmu „Diego”
„Za Diego poszedłbym na koniec świata. Za Maradonę nie zrobiłbym nawet kroku” – ocenia w dokumencie Kapadii trener przygotowania fizycznego w klubie z Neapolu. To klucz do zrozumienia biografii piłkarza, na którego głowie od najmłodszych lat było utrzymanie całej, wielodzietnej rodziny. Mógł to zrobić dzięki swoim nieprzeciętnym umiejętnościom, które doprowadziły go na piłkarski szczyt. Ale tam nie mógł być tym poczciwym chłopakiem ze slumsów Buenos Aires. Musiał być Maradoną, półbogiem w niebieskiej koszulce z numerem 10. A gdy jest się na szczycie, każdy chce cię stamtąd strącić.
Kapadia w swoim dokumencie w umiejętny sposób rozkłada na czynniki pierwsze wydarzenia, które doprowadziły do upadku sportowca. Skrupulatnie prowadzi przez piłkarskie sukcesy Maradony i pokazuje towarzyszące temu wydarzenia nie tylko w kontekście sportowym, ale przede wszystkim społecznym i politycznym. Neapol to znakomite miejsce do tego, by zostać piłkarskim bogiem. Miasto wyszydzane w całej Italii z powodu panującej tam biedy i brudu, spragnione sukcesów piłkarskich i chwały. Ale to również znakomite miejsce do tego, by spaść z piedestału, o co nietrudno, gdy ze sławą można sobie poradzić już tylko dzięki narkotykom. Stąd prosta droga do uzależnienia, także od mafii, która tych narkotyków ma pod dostatkiem.
Zwiastun filmu „Diego”
Na Maradonie skupia się uwaga nie tylko miasta, ale i ojczyzny. Historyczny mecz piłkarskich mistrzostw świata w Meksyku, w którym piłkarz strzela dwa gole Anglii, odbywa się w cieniu konfliktu zbrojnego o Falklandy-Malwiny pomiędzy Argentyną i Anglią. Cztery lata później na stadionie w Neapolu, Argentynie przychodzi mierzyć się w półfinale mistrzostw świata z Włochami. Maradona znów jest w centrum zainteresowania wszystkich, ale bańka, w której do tej pory żył bliska jest pęknięcia. Piłka nożna dawno już wyszła poza ramy sportowe, a Diego w świetny sposób prowadzi widza przez wszystkie meandry tej historii człowieka, na którego barkach znalazło się za dużo.
Asif Kapadia to właściwy człowiek na właściwym miejscu. To specjalista od dokumentalnych biografii gwiazd, których kariera nie skończyła się happy endem. Twórca Senny i nagrodzonej Oscarem Amy czuje się w tym środowisku jak ryba w wodzie. Za pomocą archiwalnych, często wcześniej niepublikowanych nagrań, maluje biografię sportowca ze szczególnym skupieniem się na latach, jakie spędził w Neapolu. W Diego brakuje typowych dla tego typu filmów „gadających głów”. Wszelki dodatkowy komentarz towarzyszy widzowi zza kadru, często są to wypowiedzi samego Maradony. To fascynująca opowieść o upadku ikony, która pozwala zrozumieć wydarzenia stojące za tym upadkiem. Zapowiadana jako zwieńczenie dokumentalnej trylogii, choć wypada mieć nadzieję, że Kapadia nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Tyle fascynujących biografii czeka na ich opowiedzenie, a mało kto zrobi to lepiej. 9/10.
Diego w kinach od 19 lipca.
Plakat filmu Diego: