Reklama

Miała zaledwie 23 lata, w Polsce przeżywała wówczas burzliwy związek z Markiem Hłasko. Byli nawet zaręczeni, ale kiedy przyjechała do Paryża i osobiście poznała Jerzego Giedroycia, człowieka legendę powojennej emigracji, na chwilę zapomniała o całym świecie. Ich relacja była krótka, ale intensywna. Na tyle krótka, że można ją liczyć bardziej w godzinach, niż dniach. Potem pozostało im słanie listów, bo poetka nie miała pozwolenia na wyjazd z Polski przez kolejne kilka lat. Tę rezygnację z jedynej dojrzałej miłości do mężczyzny nazwała najtrudniejszą decyzją w swoim życiu.

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 27.07.2024 r.]

Agnieszka Osiecka i Jerzy Giedroyć: historia relacji

Mimo swojego młodego wieku wydaje się szalenie dojrzała. Jak każda dwudziestolatka, Agnieszka Osiecka popełnia błędy, bawi się życiem i podejmuje lekkomyślne decyzje, ale jednocześnie z jej oczu bije mądrość. Kiedy Jerzy Giedroyć poznaje młodą poetkę osobiście, dostrzega w niej te wszystkie cechy, widzi jej dojrzałość, wypisane na jej twarzy przeżycia, a także wielki talent. 23-latka jest przy tym wszystkim bardzo atrakcyjna, co sprawia, że dojrzały 50-latek przepada w całej gamie odczuć do niej. Rozsądek mówi mu jedno, ale serce rwie się do przebywania z nią.

Jerzy Giedroyć, nazywany "księciem z Maisons-Laffitte". Krótko przed wojną rozstał się ze swoją żoną Tatianą, później walczył w armii gen. Władysława Andersa. W 1947 roku osiadł w Paryżu i zaczął wydawać miesięcznik „Kultura”, który w kolejnych latach stał się pismem-instytucją - różnymi drogami przemycany był także do Polski. On sam nigdy nie wrócił do kraju. Został legendą powojennej emigracji.

Swoje życie skupił wokół pracy, mówiono, że był jej prawdziwym tytanem, w podparyskim Maisons-Lafitte. Mieszkał tam z młodszym bratem Henrykiem, malarzem Józefem Czapskim, jego siostrą Marią, z Zofią i Zygmuntem Hertzami. To tam jednego lata pod koniec lat 50. odwiedzi go Agnieszka Osiecka, podobnie jak robiło to przez lata wielu innych Polaków. Podparyski dom Giedroycia stanowił swojego czasu niezwykle gościnny ośrodek dla osób przyjeżdżających z kraju.

"Szara willa pachniała perfumami i fajką, domu pilnował czarny spaniel Black i wszyscy jeszcze żyli. Na górce Józio Czapski, a na dole trójka ludzi, z którymi miałam się poznać i pokochać na całe życie: pustelniczy Giedroyc, Zygmunt Hertz zbudowany z dobroci i gadulstwa, no i – jak powiada Miłosz – zdumiewająca Zosia – opoka domu i wydawnictwa. Jerzy Giedroyc miał na mnie wpływ duchowy niewyobrażalnie silny, wszystko mi poprzestawiał w głowie, zmienił horyzonty, to było jak operacja na mózgu", opisała później swoje pierwsze wrażenia z wizyty w legendarnym domu Osiecka.

Przyjazd młodej poetki do Francji miał jeden konkretny cel, ale odbył się pod przykrywką winobrania w Burgundii, na które na początku przyjechała wraz z grupą przyjaciół z STS-u. W pewnym momencie oddzieliła się od grupy i ruszyła autostopem do Maisons-Laffitte. Od samego początku miała misję, a było nią przekazanie Jerzemu Giedroyciowi maszynopisu "Cmentarzy" Marka Hłaski, jej ówczesnego narzeczonego.

Zobacz też: Żonę poznał dzięki muzyce, są razem od ponad 40 lat. Historia miłości Marka i Urszuli Sierockich jest niezwykła

Agnieszka Osiecka, 1965 r.

PAP/Erazm Ciołek

Agnieszka Osiecka: romans z 30 lat starszym redaktorem

W czasie gdy Hertzowie stali się dla młodej poetki jak przyszywani rodzice, Jerzy Giedroyć nie umiał się w tej relacji z 23-latką odnaleźć. Miotał się, próbował udawać, że uczucie, które go właśnie ogarnia, to wcale nie szczeniackie zadurzenie. Uciekał przed nim, chcąc jednocześnie spędzać z tą młodą, fascynującą dziewczyną każdą wolną minutę.

Będą mówić sobie na "pan i pani" właściwie do końca pobytu, on nazwie ją też Kikimorą, nawiązując do słowińskiej mitologii i będzie się tak do niej zwracał jeszcze długo później, w listach i telegramach, ostatniej nocy przed jej wyjazdem do Polski pocałują się, ale do niczego ponadto fizycznego między nimi nie dojdzie. Ten romans jest bardziej słownym flirtem i platoniczną fascynacją. "Kiedy się na niego patrzę, żałuję – pierwszy raz w życiu – że nie mam 20 lat więcej. Tylko nie mówcie o tym nikomu”, napisze później Agnieszka Osiecka.

On z kolei nawiązując do wieku, napisze do niej w ten sposób: "Tego niepokoju nie umiem, nie chcę definiować. Gdybym miał 20 (co najmniej) lat mniej, ten niepokój przyjąłbym jako zapowiedź nie wiem czego, w każdym razie jakiegoś przełomu. Tak widzę w tym tylko klęskę".

Redaktor "Kultury" sam jest zaskoczony tą falą uczuć, jaka zalała go po przyjeździe Agnieszki. Nie mógł uwierzyć, że zakochał się w dwudziestokilkuletniej kobiecie, która na dodatek jest narzeczoną pisarza, którego sam nagradzał i promował.

Pod koniec października 1957 roku młoda poetka opuszcza Maisons-Laffitte, które zaczęła nazywać domem i jedzie do swojej ciotki do Londynu. Jerzy Giedroyć niczym zakochany nastolatek wymyka się tam zaraz za nią pod błahym pretekstem. Na miejscu Agnieszka Osiecka dzwoni do hotelu, w którym Jerzy gości za każdym razem, gdy jest w Londynie i słyszy od niego w słuchawce entuzjastyczne: "Nareszcie!". W tamtym czasie jadalii razem w restauracjach, pijali w barach i chadzali londyńskimi alejkami na długie spacery. To był dla nich czas dyskretnych rozmów o swoich największych lękach i pragnieniach.

„[…] Gapiłam się na niego bezwstydnie, zachwycona […]”, pisała w swoich dziennikach Osiecka. Później w Warszawie zacznie nowy dziennik i nazwie go „Kikimora”, a w nim zapisze te słowa: „Idiota powiedziałby o nas, że spotkaliśmy się w złym miejscu i w złym czasie. Ale gdybyśmy się spotkali gdzie indziej i kiedy indziej, to nie wiem, czy byłoby to ważne i poważne – takie jak jest teraz”.

Zobacz też: Aktorka Halina Kossobudzka przeżyła śmierć ukochanego męża i syna, który zginął pod lawiną

Agnieszka Osiecka i Jerzy Giedroyć: pożegnanie

Po powrocie do Polski Agnieszka Osiecka napisała, że była to jej najważniejsza miłość w życiu. Manuela Gretkowska, autorka powieści "Poetka i książę", opisującej zażyłą relację redaktora i poetki, wyznała w wywiadzie dla VIVY!, że 23-latka mogła szukać w relacji z redaktorem swojego ojca. "Musiał przypominać jej ojca. Był niezwykle wykształconym i kulturalnym człowiekiem i jak ojciec z innego, przedwojennego świata. Na pewno łączyło Osiecką i Giedroycia poczucie humoru. Podobnie, jak z Jeremim Przyborą", opisywała autorka książka.

Nielegalne przewiezienie przez granicę opowiadań Hłaski miało dla Osieckiej przykre konsekwencje. Bezpieka zabrała jej paszport na kolejnych siedem lat, co brutalnie urwało jakąkolwiek wizję na przyszłą relację z Jerzym Giedroyciem. Poetka i pisarz słali do siebie listy, dzwonili, on wysyłał jej kwiaty, co bardzo ją wzruszało, ale zobaczyć się dane im było dopiero w połowie lat 60.

„[…] Poznałam tam człowieka, którego pokochałam, i wtedy zaczęła się ta historia”. Uchylił przed nią maski. „Mówił do mnie i wiedział, że rozumiem […]. Pokochał mnie (nie należy do rzeczy opowiadanie o tym, skąd i jak o tym wiedziałam. Wiedziałam – to wszystko), ale nie mówiliśmy o tym”, pisała o Giedroyciu poetka.

Oboje wiedzą, że nie jest im pisana historia miłości, w której na samym końcu zakochani biorą ślub i idą przez życie razem. Jerzy Giedroyć czuje, że jeśli miałby się jeszcze z kimkolwiek w życiu związać, byłaby to Osiecka, ale nigdy do tego nie dojdzie. I zresztą tak jak przypuszczał, nikogo już więcej nie obdarzył takim uczuciem. Ona zakocha się jeszcze nie raz, ale zawsze będzie miała dla Jerzego specjalne miejsce w swoim sercu.

Ostatni raz zobaczą się trzy lata przed jej śmiercią. Jerzy Giedroyć przeżyje ukochaną o kolejne trzy lata.

Czytaj również: Magdalena Samozwaniec za pierwszego męża wyszła, żeby wyrwać się z domu. Drugiego odbiła córce

Reklama

Jerzy Giedroyć, 1997 r.

meg PAP/Jerzy Ruciński
Reklama
Reklama
Reklama