Rzeczywistość osób transpłciowych w Polsce jest szalenie trudna. Walcząc o swoją tożsamość na każdym kroku natrafiają na kolejne przeszkody. Nie pomaga nawet sąd, w którym dzieci muszą pozywać własnych rodziców. Te trudne doświadczenia mają za sobą między innymi dziennikarz Piotr Jacoń, jego żona Magdalena i córka Wiktoria. Prezenter TVN24 opowiedział nam przed kamerą o poczuciu niesprawiedliwości i innych emocjach, jakie towarzyszyły mu w czasie procesu.

Reklama

Piotr Jacoń o koniecznym pozwaniu przez córkę

Życie w zgodzie ze sobą to największa wartość. Tym mocniej przykro doświadczać dowodów, na to, że nie zawsze państwo pomaga, by było to możliwe. Coraz głośniej mówią o tym osoby transpłciowe i ich rodzice, którzy muszą spotykać się w sądzie. Z jakiego powodu? To wymagany przez prawo etap walki o siebie. „Pozywanie rodziców za to, że określili płeć swojego dziecka przy narodzinach jest absurdem. Bo żaden rodzic tego nie robił”, powiedział VIVIE.pl Piotr Jacoń.

Jak dokładnie wyglądała rozprawa? „Przy wejściu na salę sądową, gdzie byłem z żoną Magdą i córką Wiktorią, wchodziła rodzina. Polska rodzina, która się wspiera nawzajem i wie, że jest coś trudnego przed nią. I pierwszym komunikatem, jaki słyszy od sądu, to że ma się rozejść po kątach. Bo pani jest powódką, a państwo na tę stronę”, wspominał z żalem przed naszą kamerą.

CZYTAJ TAKŻE: Tak młodsza córka Piotra Jaconia, Helena, zareagowała na coming out siostry. „Była żałoba po utracie rodzeństwa, ale również najlepszego przyjaciela”

Mateusz Stankiewicz/SameSame

To nie koniec przykrych momentów. „Emocjonalnie mnie to rozwaliło, bo nastąpiło wtedy fizyczne i symboliczne rozbicie rodziny w imię nie wiadomo czego. Tej rodziny, która i tak nie ma łatwo. Ale się mobilizuje, żeby podołać. I to państwo, bo przecież sąd reprezentuje w tym momencie polskie państwo, nie robi nic, żeby mi pomóc. Tylko rozdzierająco utrudnia mi życie, dodawał tata transpłciowej Wiktorii.

Zobacz także

Chwilę później nadszedł najtrudniejszy dla całej rodziny Jaconiów moment. Zobacz resztę naszego nagrania i dowiedz się, co było dalej. „To było najdłuższe pół godziny, jakie pamiętam w swoim życiu. Wyszliśmy bez energii zupełnie i jeszcze z komunikatem, że to nie koniec”, usłyszeliśmy od dziennikarza pod koniec rozmowy.

Mamy nadzieję, że wkrótce politycy zmienią rodzące smutek i niesprawiedliwość przepisy.

Zobacz też: Piotr Jacoń o coming oucie córki: „Przechodziłem pewien rodzaj żałoby”

Mateusz Stankiewicz/SameSame
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama