Krzysztof Hołowczyc: „Na Dakarze nauczyłem się, że nie ma granic wytrzymałości”
Jak rajdy zmieniły jego życie?
Przeżył naprawdę wiele... Jego najbliższym do dziś trudno wygasić emocje. Rozbijał auta, łamał kręgosłup. Krzysztof Hołowczyc właśnie wydał swoje wspomnienia „Piekło Dakaru” i, mimo że zakończył karierę, chce znów startować! Chociaż nie ukrywa, że nie chce składać deklaracji. „Na Dakarze nauczyłem się, że nie ma granic wytrzymałości. Gdy człowiekowi wydaje się, że to koniec jego możliwości, to jest dopiero w połowie drogi. Dakar zmienił mnie bardzo. Jestem teraz człowiekiem, który zawsze się uśmiecha. Jest woda? Mam gdzie spać? Mogę się ruszać? Żyję!”, mówił w najnowszym wywiadzie Romanowi Praszyńskiemu. Co jeszcze zdradził?
Nie pojechał Pan w tym roku na Rajd Dakar?
Nie, ale pamiętam, jak w czasie rajdu zadzwoniłem do żony: „Strasznie mnie w brzuchu ciśnie. Klasycznie, jak przed startem”. Danusia, która ze mną te wszystkie 10 Dakarów przeżywała, jakby sama jechała, powiedziała: „Nie przejmuj się, ja mam podobnie”. Rodzinna choroba, trudno wygasić emocje. Organizm pamięta, że jesteś wojownikiem.
Jak wojownik czuje się poza stawką?
Na tarczy. W chwili słabości obiecałem żonie, że jak będzie podium na Dakarze, zrezygnuję z jeżdżenia. Co prawda trzecie miejsce to dla mnie nie podium, liczy się tylko najwyższy stopień, ale czasami pytała: „Czy możemy normalnie pożyć? Zobaczyć razem, jak wygląda świat?”. Żona znała tylko dwa moje stany: przed startem i po starcie. Może powinienem być już starszym panem, który jedzie na wakacje i na ciepłych wyspach sączy drinka z parasolką? Ale ja potrzebuję prawdziwej adrenaliny. Żona to zauważyła i na święta dostałem najpiękniejsze życzenia świata: „Wiesz, czego ci życzę? Żebyś jednak jeździł w tych rajdach. Bo nie mogę patrzeć, jak usychasz”.
Żona skarb.
Cudowna kobieta. Nie było jej łatwo to powiedzieć. Przeżyła ze mną wypadki, złamane kręgosłupy. Już dawno zrozumiała, że to mój sposób na życie. Bez adrenaliny nie żyję. Chciałbym wrócić na Dakar, ale nie chcę składać deklaracji. Bo oprócz chęci trzeba mieć duże pieniądze. Na początek milion euro. A żeby skończyć bezpiecznie sezon, drugi milion. Mam plan zarobić na to.