Reklama

Dotarła do finału programu Top Model. Zostań Modelką, a kilka lat później pokonała konkurencję w show Ameryka Express. Karolina Pisarek, supermodelka i najpiękniejsza twarz świata, osiągnęła wiele, ale jak sama przyznaje, nikt nie podał jej niczego na tacy. Beacie Nowickiej opowiada o swoim największym wsparciu, czyli ukochanej mamie.

Reklama

Karolina Pisarek wywiad VIVA!

[…]

Pamiętam, jak krucha, śliczna 17-latka po raz pierwszy przyjechała do Warszawy z małego miasteczka.

Kiedy wyszłam z Dworca Centralnego, zobaczyłam miasto, pomyślałam: Jezu, ten świat jest taki wielki, jak ja się tu odnajdę? (śmiech). Ale mama zawsze mnie ładowała pozytywną energią, wierzyła we mnie: „Zobaczysz, daleko zajdziesz, będziesz kimś”, mówiła.

[…]

Czy w podbramkowych sytuacjach potrzebujesz kogoś bliskiego?

Bardzo. Potrzebuję ludzi, do których mam zaufanie, którzy mnie nie zdradzili, nie zranili. Zawsze rozmawiam z Gosią albo z moją mamą. Mama wie o mnie wszystko. Zna moje najgorsze, najbrzydsze sekrety. Bo kto cię lepiej zrozumie niż mama? Mama cię stworzyła, urodziła, wychowała, w twoich oczach widzi, kiedy czujesz się źle, a kiedy dobrze.

To prawda. Matki czują to instynktownie.

Zresztą ja też wyczuwam, kiedy u mamy coś jest nie tak. Od razu pytam: „Mamo, co się stało? Nie odzywasz się...”. Jak trafia mi się gorszy dzień, dzwonię do mamy, wypłaczę się i wszystko jest w porządku. Przyznam, że po rozstaniu zadzwoniłam do mamy z samolotu: „Mamo, przyjedź”. I była, jak wylądowałam na lotnisku. Aż mi się łzy zakręciły na to wspomnienie... Moja mama jest niesamowita, wspiera mnie na każdym kroku. Jest moją najlepszą przyjaciółką.

Szczęściara.

Chcę mieć takich ludzi wokół siebie. Życie nie jest długie, więc wybieram ostrożnie osoby, które spełniają moje, nie chcę powiedzieć – wymagania, ale oczekiwania, zresztą bardzo proste. Żebyśmy byli dobrzy dla siebie, szczerzy i wzajemnie się szanowali. Ale nie zawsze tak było. Musiałam mieć kilka razy skopany tyłek, zanim nauczyłam się wybierać wartościowych ludzi.

Wyrzuciłaś parę osób z życia?

Bardzo dużo. Były to osoby, które podcinały mi skrzydła, były zazdrosne, źle mi życzyły. Sprawiły mi mnóstwo przykrości. Wiele nocy przepłakałam, bo ja na początku wybaczam. Zawsze dawałam drugą szansę, ale często to był błąd. Jak ktoś raz zrani, bardzo łatwo mu zranić cię po raz kolejny. Mam świadomość, że każdy popełnia błędy, jesteśmy tylko ludźmi, ale to, jak reagujemy potem, najwięcej o nas mówi. Kiedy ktoś popełni błąd i chce go naprawić za wszelką cenę, jestem skłonna wybaczyć i dać szansę. Ale jak rozkłada ręce i stwierdza: „No, sorry...”, no to, sorry, pa.

Rozsądne. Tym bardziej że masz dopiero 23 lata.

Sama wiesz, że miałam 17, jak wyjechałam z domu i zaczęłam pracować. Wcześniej dość dużo podróżowałam ze względu na moich rodziców, zmienialiśmy miasta, miałam łatwość dopasowywania się do nowego otoczenia, do nowej rzeczywistości. Ale już wtedy często otaczali mnie ludzie, którzy nie życzyli mi dobrze. Więc trochę się do tego przyzwyczaiłam i włączyła mi się taka znieczulica na hejt. Nie obchodzi mnie, że ktoś anonimowy mówi o mnie złe rzeczy.

Nie da się walczyć z anonimowym hejtem, to jak walka z wiatrakami.

Dlatego tak ważni są ludzie przy tobie. Jestem uważna, bo nie każdy jest miły, fajny, szlachetny, lojalny. Mam teraz takich, którzy skoczyliby za mną w ogień. Bardzo trudno ich znaleźć, więc cenię fakt, że są. To cztery osoby, co w zupełności mi wystarcza. Nie potrzebuję armii pseudoprzyjaciół.

[...]

Nowy numer VIVY! już dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce, także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl

Agnieszka Kulesza, Łukasz Pik / DAS Agency

Reklama

Agnieszka Kulesza, Łukasz Pik / DAS Agency

Reklama
Reklama
Reklama