Czy John Porter żałuje czegoś w swoim życiu? „Popełniłem mnóstwo błędów”
„Uważam, że to, co robisz, zawsze do ciebie wraca, bez względu na to, czy było dobre, czy złe”
- Beata Nowicka
John Porter mieszka w Polsce od 46 lat. Tworzy fantastyczną muzykę, gra, rozwija się, czerpie radość z życia. Scena to jego drugi dom. Mówi, że wiara w samego siebie pozwala mu wstać rano z łóżka i nie bać się kolejnego dnia. "Życie nie jest proste i nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nie masz nawet gwarancji, że dziś bezpiecznie wrócisz do domu. Dlatego warto żyć pełnią. Nie odstępuj swojego losu zewnętrznej mocy. My jesteśmy źródłem wszystkiego, co dobre, ale zło to też nasz wina. Dawno zrozumiałem, że trzeba brać na klatę odpowiedzialność za własne życie, a nie zwalać winę na innych", mówi artysta. Czego żałuje w swoim życiu?
John Porter: czego żałuje w swoim życiu?
Czegoś żałujesz?
John Porter: Nie. Popełniłem mnóstwo błędów. Był okres, kiedy byłem nieznośny, arogancki. Uważam, że to, co robisz, zawsze do ciebie wraca, bez względu na to, czy było dobre, czy złe. Dzisiaj jestem sumą tego wszystkiego, co wydarzyło się wcześniej, więc może nie było aż tak źle? Nikogo nie zabiłem, nie okradłem, nie torturowałem, nie jestem pedofilem, na nikogo nie donosiłem. Byłem egoistyczny, ale egoizm jest potrzebny, trzeba go tylko rozsądnie używać.
Artyście jest wręcz niezbędny.
Istnieje granica między ego a narcyzmem. Ja tej granicy na szczęście nie przekroczyłem, a znam kilku, którzy to zrobili. Anita żartobliwie mówi o nich: „Wiedzą, co to jest prawdziwa miłość, bo tak kochają samych siebie”.
Czytaj też: John Porter o córce Poli: „Dopiero zaczyna swoje życie. Uczę ją, żeby żyła tu i teraz”
Rozmowa z Tobą uświadomiła mi, że masz coś, czego nam często brakuje: poczucie humoru.
Jako Anglik nigdy go nie stracę. Mamy bardzo ostry humor: cięty, sarkastyczny, złośliwy. Nie oszczędzamy się. Polacy są bardziej wrażliwi na swój temat. Brakuje wam trochę dystansu do samych siebie. Uważam, że poprawność polityczna zabija humor. Za chwilę z niczego nie będzie się można śmiać. Ricky Gervais mówi, że mamy prawo obrażać ludzi i ludzie mają prawo czuć się obrażeni, ale nie muszą. Ricky jest geniuszem. Pochodzi z biednej rodziny, ma dysleksję, a został najlepszym komikiem na świecie. Uwielbiam jego przewrotny, piekielnie inteligentny humor.
W fantastycznym „After Life” mówi bez ogródek: „Ludzkość to plaga. Jesteśmy obrzydliwym, narcystycznym, samolubnym pasożytem, a świat bez nas byłby lepszym miejscem”. Myślisz czasem o śmierci?
Nie powiem, że na nią czekam, ale nie boję się. Raczej jestem ciekawy, co się potem dzieje. Kiedy boisz się śmierci, stajesz się niewolnikiem swojego strachu. Czasami o niej myślę, ale w kontekście czasu. Ile jeszcze mi zostało? Czy zdążę zrobić wszystko, co sobie wymyśliłem? Chcę działać, dopóki mogę. Na razie jestem sprawny, dbam o siebie, nie jem mięsa ani ryb, dużo chodzę, robię jakieś ćwiczenia, ale bez przesady. Mam kilka osób, na których mi zależy, i to wystarczy. Smakuję to, co mam. Przed dwoma ostatnimi koncertami miałem dylemat, strasznie się dołowałem tą wojną, szukałem sensu w tym, co się dzieje, i nie znalazłem. Nie chciało mi się występować. Ale pomyślałem, że nie wolno się poddawać. Muzyka to energia życia. Inspiruje i daje moc. Nie wolno tego stracić. Wielu ludzi na to czeka.
Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w sprzedaży od 19 maja. Zachęcamy do obejrzenia materiału wideo.
Zobacz też: Weronika Rosati o córeczce: „Ela ma bardzo silną osobowość. Wie, czego chce, a czego nie”