W tym roku kończy 40 lat i mówi, że w końcu znalazła swoje miejsce na Ziemi. Ma dorosłego syna, który jest jej oparciem, i małą córeczkę, w której widzi siebie. Prowadzi biuro projektowe, firmę, dwa razy w miesiącu przeprowadza generalne remonty mieszkań, które potem można oglądać w telewizji. O swojej drodze do szczęścia znana projektantka wnętrz Dorota Szelągowska opowiedziała Katarzynie Piątkowskiej. Cała rozmowa będzie dostępna w VIVIE! od czwartku, 23 kwietnia, w punktach sprzedaży oraz w sieci do zdobycia na stronie hitsalonik.pl.

Reklama

Dorota Szelągowska w VIVIE!

Jak wygląda dzisiaj Twoja galaktyka?

To moje dzieci, przyjaciele, praca. Tak zwany kieracik, który kocham. Mam szczęście, że mogłam dokonać wyboru, żeby tak żyć. I wydaje mi się, że to jedna z ważniejszych rzeczy w życiu – móc wybrać. Zdaję sobie sprawę, że do tego jednak trzeba mieć warunki finansowe.

Ciężko na to zapracowałaś.

Bez przesady. Ciężką pracę mają pielęgniarki, lekarze czy górnicy. Ale tak, zapracowałam. Pracuję bez przerwy od 18. roku życia. I wiesz, te trzydniowe wyjazdy na zdjęcia, kiedy kręcę „Tu jest pięknie” i nie ma remontów i kurzu, to takie moje miniwakacje (śmiech). Cieszy mnie to, że wszystkie rzeczy, które robiłam: dziennikarstwo, produkcja programów, projektowanie zeszły się w jedną całość i stworzyły pełnię. I że w końcu znalazłam ujście dla miliardów pomysłów, które rodzą się w mojej głowie. Na szczęście mama wpoiła mi, że nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Ale zawsze, na wszelki wypadek, mam plan B, C, a nawet D. I o dziwo często okazuje się, że plan B albo któryś kolejny jest lepszy niż ten pierwotny.

Tak było z Twoim domem na Warmii?

Dokładnie. Marzyłam, że kupię siedlisko z domem, stodołą i oborą. I tak kupiłam taki, który jest zupełnie inny niż ten, który sobie wymyśliłam. Znalazłam tu też fantastycznych ludzi, którzy stali mi się bardzo bliscy. Jest mi tu bardzo dobrze. I wiesz, co zrobię, jak skończymy rozmawiać? Pójdę rozpalić ognisko i będę patrzeć na gwiazdy.

Zanim jednak to zrobisz, powiedz mi, proszę, który to już Twój dom?

Sama nie wiem. Tyle razy się przeprowadzałam. Nawet nie wiem, który nazwać domem rodzinnym. Chyba ten w Milanówku. Mieszkałam tam z mamą tylko trzy lata, potem się wyprowadziłam do Warszawy. Domu już nie ma, bo mama wybudowała na jego miejscu nowy. Tamten był maleńki, na betonowej podłodze miał wykładzinę remontową, zlew zrobiony w starym kredensie i kominkowe ogrzewanie. Żeby było w nim ciepło, trzeba było rąbać drewno.

Zobacz także

Może dlatego widzowie tak bardzo Cię lubią. Jesteś zwyczajna, taka dziewczyna z sąsiedztwa.

Możliwe. Nigdy nie opływałam w luksusy. Często brakowało mi pieniędzy na podstawowe rzeczy. Gdy urodziłam Antka, miałam 21 lat i zero kasy na koncie. Często stawałam przed dylematem, czy kupić mu droższe, czy tańsze pieluchy i z czego ugotować obiad. Ale nawet w takich sytuacjach musiałam mieć ładnie w domu. Mama i babcia nauczyły mnie, że nie pieniądze są wyznacznikiem tego, jak mieszkamy i co mamy u siebie w domu. Myślisz, że nie ma u mnie mebli ze śmietnika? Muszę ci powiedzieć, że w szkole byłam okropna, bo w ogóle nie przykładałam się do nauki. Ale przykładałam się do pracy w domu, ogarniania przestrzeni, gotowania dla siebie i dla mamy.

(...)

Jaką jesteś mamą?

Patrząc na moje dzieci, myślę, że fajną. Z Antkiem mamy bardzo dobry kontakt i oprócz tego, że go bardzo kocham, to go po prostu lubię. Mam w nim wielkie oparcie. On do 13. roku życia nie zdawał sobie sprawy
z tego, że pracuję. Wtedy byłam skazana na dziecko 24 godziny na dobę. I dokładnie chcę użyć słowa „skazana”. Z Wandą jest inaczej. Pracuję i ona to wie. Ma nianię, często zabieram ją ze sobą do biura. Mam do niej więcej cierpliwości. Widzę w niej siebie. Może chcę jej dać to, czego ja nie dostałam? Syn i córka, dwa inne światy złączone w mojej galaktyce. Nie jestem urodzoną matką. Gdybym tylko miała zajmować się dziećmi, zwariowałabym, choć bardzo je kocham.

Co jeszcze w numerze 8/2020?

Marek Dyjak o życiu w trzeźwości i izolacji. Prawdziwy do szpiku kości, doświadczony życiem, z magnetycznym głosem. Dziennikarze muzyczni piszą o Marku Dyjaku: „Nikt w Polsce nie ma lepszej aparatury do przekazania nam, że życie jest nowelą bez happy endu”.

Niezwykła historia miłości Elżbiety i Krzysztofa Pendereckich.

BRUNO FRIDRYCH/PLASTER STUDIO
Reklama

A także... Alicja Bachleda-Curuś, Edyta Górniak, Kinga Rusin, Grażyna Szapołowska w wyjątkowych sesjach dla VIVY! w najdalszych zakątkach globu.

Reklama
Reklama
Reklama