Reklama

Barbara Bursztynowicz zdobyła popularność rolą Elżbiety Chojnickiej w Klanie. W ostatnim wywiadzie VIVY! aktorka zdecydowała się opowiedzieć jednak o swoim życiu prywatnym. Aktorka przeszła wewnętrzną przemianę. Było w niej wiele niepewności, wrażliwości, braku wiary w siebie. Dziś lubi siebie taką, jaką jest - wzmocnioną, która daje sobie radę w trudnych sytuacjach. „Cudownie się zdarzyło, że zdałam do szkoły teatralnej. To mi dało ogromną wiarę w siebie. Rozstanie rodziców bardzo mnie bolało, ale było przyćmione czymś dobrym. Nie mam pojęcia, co by się ze mną działo, gdybym się wtedy nie dostała na studia”, tłumaczy. Jaka jest naprawdę? Jak wyglądała jej droga do sławy? Ile musiała poświęcić i ostatecznie, czy zdecydowałaby się cofnąć czas? Czy nadal jest nieśmiała?

Reklama

Jakim była Pani dzieckiem?

Bardzo wrażliwym i ambitnym. Często było mi trudno, bo wszystko mocno przeżywałam. Wtedy dzieci często bawiły się w wojnę. Nikt nie chciał być Niemcem. I jak pani myśli, kto musiał odgrywać tę rolę?

Pani?

Tak, bo byłam taka pokorna, zgodna. Za dobrze wychowana, żeby się buntować. Dzieci strzelały do mnie z patyków, ja zabita padałam na ulicę. Któregoś dnia udałam, że umarłam naprawdę. Tak sugestywnie to zagrałam, że dzieci uwierzyły. Przestraszyły się, przepraszały, obiecywały, że już nie będą mi dokuczać. Wtedy zrozumiałam, że mam ogromną moc. Że to moje udawanie jest wiarygodne.

Tamta wrażliwość została w Pani?

Na pewno tak, ale nauczyłam się wiele spraw racjonalizować, radzić sobie z nimi. Jedyne, z czym się nigdy nie pogodzę, to chamstwo innych ludzi. Przeraża mnie.

Kiedy na początku lat 70. zaczynała Pani studia w Akademii Teatralnej w Warszawie, Pani mama wyjechała do Chicago. To było dla Pani trudne?

To był bardzo burzliwy czas w życiu naszej rodziny. Wyjazd do Warszawy dawał mi szansę bycia daleko. Moi rodzice się rozwodzili. Nie rozumiałam tego, bo oboje zawsze bardzo się kochali. Musiałam wtedy szybko dojrzeć, nie miałam czasu na rozpacz. Egzamin do wymarzonej szkoły teatralnej był wręcz opatrznościowy. Cudownie się zdarzyło, że zdałam. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. I to mi dało ogromną wiarę w siebie. Rozstanie rodziców bardzo mnie bolało, ale było przyćmione czymś dobrym, na co od jakiegoś czasu liczyłam. Nie mam pojęcia, co by się ze mną działo, gdybym się wtedy nie dostała na studia.

Brakowało Pani codziennego kontaktu z mamą?

Mama miała wyjechać tylko na chwilę, w odwiedziny do swojego brata i siostry w Stanach, żeby się pozbierać. Została do dzisiaj, później dojechał do niej mój młodszy brat. Musiałam sobie wytłumaczyć, że jestem dorosła i że sobie poradzę. Były momenty, kiedy czułam się samotna i chciałam mieć mamę przy sobie, ale jej nie było… Na pierwszym roku mieszkałam u wujostwa, bardzo mi było z nimi dobrze. Później przeniosłam się do Dziekanki, żeby trochę uwolnić się od nadopiekuńczości rodziny (śmiech). Często jeździłam do Bielska, do taty.

Martwiłam się, jak sobie da radę. To, że mama sobie poradzi, wiedziałam. Zawsze była silną osobą. Do dzisiaj taka jest. Po 10 latach rozstania rodzice wrócili do siebie. Ojca już nie ma. Mama ma 90 lat, mieszka sama w domku z ogrodem i świetnie sobie radzi. Zawsze też może liczyć na pomoc mojego brata, który mieszka niedaleko. Widzimy się raz na dwa lata. Mama uwielbia gotować. Kiedy przyjeżdżamy, wita nas świetnymi mielonymi kotletami, ogórkami i pomidorami z własnego ogródka.

A wtedy, w latach 70., po jakim czasie zobaczyłyście się?

Przez sześć lat nie dostawałam paszportu. Strasznie to było upokarzające. Raz usłyszałam od pani urzędniczki: „Jak chcecie się spotkać, to niech matka przyjedzie do Polski”. To były bardzo trudne czasy. Źle je wspominam, bez sentymentu. Pierwszy raz dostałam służbowy paszport, kiedy jechałam do Sztokholmu z Teatrem Ateneum. Niedługo potem zobaczyłam się z mamą. Złagodniała. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo przeżyła rozłąkę z nami.

Cały wywiad z Barbara Bursztynowicz w nowej VIVIE! w kioskach już od 5 kwietnia!

Reklama

Olga Majrowska

Co jeszcze w nowej VIVIE! 7/2018?

Jaką cenę Barbara Bursztynowicz zapłaciła za rolę w Klanie? Robert Sowa zdradza, gdzie zrodziła się jego kulinarna „działalność” i czy zdarza mu się przypalić... ziemniaki. Po raz pierwszy razem! Beata Pawlikowska, do niedawna szczęśliwa singielka, w końcu znalazła miłość! Kim jest jej ukochany? Oprócz tego: Niezwykła historia Stephena Hawkinga. Mówił: „Odkrycie naukowe nie jest może lepsze od seksu, ale satysfakcja trwa dłużej”.

Reklama
Reklama
Reklama