Reklama

Takiego programu rozrywkowego polska telewizja jeszcze nie widziała. Tymi słowami zapowiadany jest format „The Traitors. Zdrajcy”, który premierę pierwszego odcinka będzie miał już dziś o 21:35 w TVN. Grę, w której wystąpią zdrajcy i lojalni w jednym z belgijskich zamków poprowadziła Malwina Wędzikowska. Jak wiele kosztowało ją to wyzwanie?

Reklama

Malwina Wędzikowska o pracy na planie „The Traitors. Zdrajcy”. Jak się przygotowała?

Kilka miesięcy temu byliśmy gośćmi na planie tej wyjątkowej produkcji. Podczas wycieczki do Belgii mogliśmy poczuć na własnej skórze to, czego chwilę po nas doświadczyli uczestnicy. Poza grą w zdrajców i lojalnych spotkaliśmy się też z Malwiną Wędzikowską, która o pierwszych emocjach opowiedziała nam przed kamerą. Reporter VIVY.pl wypytał także o kulisy tego, jak gwieździe udało się wygrać casting na prowadzącą.

Ten materiał zobaczysz na górze strony.

CZYTAJ TEŻ: Są dla siebie jak rodzina. Małgorzata Socha i Natalia Kukulska szczerze o swojej przyjaźni

bezpłatny materiał promocyjny TVN

Zupełnie inne emocje towarzyszą Malwinie dziś - na chwilę przed premierą pierwszego odcinka. Przeczytajcie, jak wspomina bycie częścią przedsięwzięcia, o którym już mówi cała Polska...

Rafał Kowalski, VIVA.pl: Po wielu miesiącach oczekiwania program „The Traitors” w końcu trafia w ręce widzów. Pamiętasz jeszcze z jakimi emocjami wchodziłaś na plan?

Malwina Wędzikowska: Są w życiu chwile przełomowe, których się nie zapomina. Taki był dla mnie dzień wejścia na plan The Traitors. Zdrajcy. Gdy zobaczyłam ponad 120-osobową ekipę, rozmach produkcji, scenografię, latające nad głową drony, przez chwilę miałam ochotę się wycofać, ale przeszył mnie też prąd ekscytacji i myśl, że właśnie zaczyna się może najfajniejsza przygoda w moim życiu.

Już w pierwszym odcinku w pierwszej scenie z Twoim udziałem widzimy, że potrafisz być konkretna, niepokazująca swoich emocji a nawet bezwzględna. To jest jakaś część Ciebie czy po prostu traktowałaś chwilę przed kamerą jak rolę do zagrania?

Nazwijmy tę część moim alter ego albo mniej boomersko - avatarem. Do przyjęcia tej roli przekonało mnie przede wszystkim to, że prowadząca miała być mroczna i tajemnicza. Pomyślałam sobie, że to jest dopiero wyzwanie, bo nie jestem aktorką, ale znam swoje mroczne strony i po prostu wejdę w to! Taką mroczną stronę ma każdy z nas, ale skrzętnie ją chowa, bo jest niemile widziana, gdyż żyjemy w duchu „tylko dobrych emocji”. I prawdziwą twarz pokazujemy, gdy tracimy kontrolę, w ekstremalnie trudnych warunkach, kiedy ogarnia nas lęk, albo złość.

Ale wracając do roli, przypomniałam sobie portret Mona Lisy, kobiety o tajemniczym uśmiechu, który może być cyniczny, jest tajemniczy i nieprzewidywalny i on stał się moją osią gry.

Nagrywaliście program w środku lata i wiele osób zastanawiało się, dlaczego premiera została ustalona dopiero na wiosnę 2024. Czujesz, że dzięki większej ilości czasu na postprodukcję to jest po prostu lepszy program?

Czas to jest element, którego nigdy nie ma w telewizji, więc to jest dla programu sytuacja bardzo korzystna. Osobiście się cieszę, że mogę pracować w komforcie i przyglądać się temu jak ewoluuje ten projekt z każdej ze stron: wizualnej, dźwiękowej, w montażu. Widz będzie dopieszczony.

Wczesną jesienią - gdy byliście już po nagraniach w Belgii - podobny format „Mafia” zaprezentował w sieci Friz. Miałaś okazję oglądać? Widzisz jakieś różnice między tym, co widzieliśmy w internecie, a co teraz serwuje nam telewizja?

Ciężko mi porównać projekty o kompletnie różnej skali. „Mafia” zdecydowanie bardziej przypomina siedzenie z kolegami przy stole, jak się grało w liceum w 2000 roku. Friz, bardzo często, bierze się za formaty, które są sukcesem na zachodzie czy w USA. Myślę, że tutaj fenomen, jakim jest format „The Traitors” , który produkowany jest w 25 krajach na świecie i otrzymał nagrodę BAFTA, mógł być dla niego argumentem, żeby zrealizować uproszczoną wersję na YouTube. Nie zmienia to faktu, że dla mnie to jest pozytywne, bo oznacza, że młode pokolenie chce grać w gry towarzyskie, które rozwijają umiejętność obserwacji, analizy zachowań, czytania sygnałów pozawerbalnych i że to odkleja ich od telefonów.

Dla tych, którzy włączą program, będzie to pewnie przede wszystkim rozrywka i dobra zabawa. Ty byłaś na miejscu. Dodatkowo analizowałaś zachowania uczestników, każdego dnia starałaś się ukrywać swoje emocje, by z kolei gracze nie mogli niczego wyczytać z Twojej twarzy. Czy to oznacza, że na końcu zdjęć byłaś po prostu wykończona?

Masz rację. Przy każdym spotkaniu z uczestnikami, czułam na sobie ich wzrok. Byłam częścią tej gry, więc musiałam pamiętać, żeby się nie zdradzić. Wiedziałam, że próbują wyczytać z mojej twarzy i zachowań, kim są zdrajcy. To spowodowało, że bardzo mocno weszłam w ten projekt i po zakończonych zdjęciach byłam fizycznie i psychicznie połamana. Zajęło mi trochę czasu, aby się zregenerować.

bezpłatny materiał promocyjny TVN

W grze mamy grupę lojalnych i grupę zdrajców. Ktoś odpadnie, ktoś wygra główną nagrodę - tak czytamy w zasadach programu. Ale o czym tak naprawdę jest dla Ciebie "The Traitors"?

Nadal o tym samym, o czym rozmawialiśmy na zamku w Mielmont. To kompendium wiedzy o ludzkim umyśle, lecz niezbadane są jego zakamarki, wciąż się uczymy. To taka „Lekcja anatomii doktora Tulpa”, ale zamiast zwłok jest umysł, a my jesteśmy widzami.

Wspomniałem o wygranej. A co, gdy myślisz o swoim życiu zawodowym i prywatnym, jest Twoim osobistym zwycięstwem?

Moim osobistym zwycięstwem jest to, że na co dzień, poza okresem premiery The Traitors (śmiech), jest we mnie spokój. Zachwycam się życiem, jestem pogodzona z tym jak wygląda i jakie mam relacje z ludźmi. Czuję się spełniona, ale nadal mam apetyt na nowe.

„The Traiors” to świetne miejsce, by jeszcze bardziej rozpędzić zawodowe silniki, dla Ciebie to też pierwsze tak duże show, które poprowadziłaś. Apetyt na kolejne takie przygody rośnie?

Podobno adrenalina uzależnia. Mogę nawet stwierdzić, że sprawdziłam to na swoim przykładzie. Zanim odpalę rakietę i odlecę w nieznane, chciałabym popracować przy tym formacie jeszcze kilka sezonów.

CZYTAJ TEŻ: Ula Chincz mieszka w prawdziwej toskańskiej willi. Zobacz zdjęcia

bezpłatny materiał promocyjny TVN

Jesteśmy przekonani, że program doczeka się kolejnych edycji. Po przedpremierowym pokazie dwóch odcinków, nie mogliśmy doczekać się następnego i następnego. Tajemnicza gra wciąga od pierwszej sekundy. Serce nie może się zdecydować, komu najbardziej kibicuje, a głowa stara się rozwikłać zagadki razem z uczestnikami programu.

Reklama

Choć za nami tylko dwie godziny seansu "The Traitors. Zdrajcy", to już jesteśmy pewni, że kolejne losy uczestników przyniosą mnóstwo zwrotów akcji. Do zobaczenia przed telewizorami.

Reklama
Reklama
Reklama