„Żyjemy w kulcie jedzenia i picia. To szybki i prosty sposób zaspokojenia potrzeb”
Kiedy Tessa Capponi-Borawska odkryła swoją kulinarną pasję?
Arystokratka ze słynnego rodu Capponich, warszawianka z wyboru, mówi: „Jako Włosi mamy za sobą ponad dwa tysiące lat historii, jesteśmy solą świata i to absolutnie wiemy”. Tessa Capponi-Borawska opowiada Elżbiecie Pawełek o swoich włosko-grecko-angielskich korzeniach, rodzinnych tradycjach i kuchni. Tessa Capponi-Borawska opowiedziała nam również o swojej kulinarnej pasji. Skąd się wzięła? Jakie jest jej ukochane danie?
Tessa Capponi-Borawska o kulinarnej pasji
Włosi znani są z przywiązania do rodzinnych wartości. Czy w Pani domu kultywowano włoskie tradycje?
Wszystko zależy od tego, co mamy na myśli, mówiąc o włoskich tradycjach. Moja rodzina od ponad 100 lat jest bardzo wymieszana. Capponi w XIX wieku otworzyli się na świat i tak moja prababka z linii ojca była Szwajcarką z bardzo zamożnej rodziny bankierskiej, jego matka zaś, a moja babcia, była pół Szkotką, pół Angielką, a babka ze strony mamy pół Greczynką i pół Angielką. Tak więc wymieszały się krew i tradycje. Myślę jednak, że bardzo trudno jest określić włoskie tradycje, bo każdy region ma własne. Dziś dwie rzeczy najlepiej określają Włochów jako naród: kuchnia i piłka nożna. Lidze włoskiej namiętnie kibicują moi synowie, również mój brat wraz z synami. A jeśli chodzi o kuchnię…
…to Pani ją godnie reprezentuje, pisząc książki i felietony kulinarne.
Staram się, ale bardzo dumna jestem z mojej córki Flavii, która okazała się świetnym szefem kuchni. Zdobywała doświadczenie we florenckiej restauracji i słynnej kopenhaskiej Nomie, a dziś kieruje Opasłym Tomem w Warszawie.
Ale Pani babcia ze strony taty, jak przeczytałam w arcyciekawej książce „Smak kwiatów pomarańczy”, która niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne, nie potrafiła ugotować nawet jajka na miękko. Jako prawdziwa arystokratka nie parała się kuchnią, zostawiając ją służbie?
To prawda. Babcia miała zwyczaj wynajmowania latem domu nad morzem. Przychodziła tam pani, która sprzątała i zostawiała jej zupę do podgrzania. A ponieważ babcia nie umiała włączyć gazu, radziła sobie w taki sposób, że nalewała do wanny gorącą wodę, do której następnie wstawiała garnek z zupą (śmiech).
Pani ojciec też był kompletną nogą w kuchni?
Jajka mojego ojca przeszły do historii. Wyjaśniłam mu, jak je usmażyć, ale wszystko pomieszał. Wrzucił kostkę masła do garnuszka i na jeszcze ledwie roztopione wbił jajko, które smażył pół godziny. Rano był zielony na twarzy! Nikt go nie nauczył gotować, wszystko miał podane. Może to kwestia pokoleniowa, ale nie do końca, bo jeden z moich braci świetnie gotuje, a drugi, choć lubi zjeść, do garów się nie zbliża.
Kto zaszczepił Pani bakcyla gotowania?
To dar genetyczny przekazany mi przez rodzinę mamy, bo jej matka była wybitną kucharką, wręcz maniakalną w swojej precyzji. Moja matka, pół Włoszka, pół Greczynka i Angielka, też świetnie gotowała, chociaż miała kucharki. Pierwsze doświadczenia kulinarne zdobyłam w domu i na wsi w Calcinai, gdzie spędzałam wakacje. Były tam genialne kucharki, między innymi Marcella, moja niania, od której uczyłam się, podglądając ją w kuchni. Zaczęłam gotować jjako nastolatka. Ale momentem przełomowym okazał się pobyt w Nowym Jorku. Mieszkałam tam u przyjaciółki mamy, Niki Hazelton, słynnej dziennikarki kulinarnej, która bardzo zainspirowała mnie swoją sztuką gotowania. Pracowałam wtedy dla dużej firmy cateringowej, co dało mi dodatkowe doświadczenie.
Włosi twierdzą, że mają najlepszą kuchnię na świecie…
Owszem, ale w każdym regionie jest ona inna. Włochy można podzielić na kilka obszarów: północ, gdzie jest klimat kontynentalny i dość ciężka kuchnia, wybrzeże nad Adriatykiem i Morzem Tyrreńskim z mnóstwem ryb i warzyw, poza tym cały pas apeniński, gdzie królują wieprzowina, baranina i ostre przyprawy, a na samym końcu Sycylia będąca zjawiskiem samym w sobie.
Czy to prawda, że Włosi gotują makaron na wodzie morskiej?
W Neapolu dawniej tak gotowali. Poznałam kiedyś autorkę książki o kuchni neapolitańskiej. Powiedziała: „Wie pani, żyliśmy niegdyś biednie, ale jedną z najlepszych potraw mojego dzieciństwa był makaron gotowany w wodzie, do której wrzucaliśmy kawałek skały morskiej. W tym makaronie był cały zapach morza…”. Dziś myślę o tym, jakie wtedy musiało być czyste morze.
Pani ulubione włoskie danie…
Jestem do szpiku kości makaroniarzem, a najlepszy w świecie jest makaron z sosem pomidorowym.
Co jeszcze zdradziła nam w wywiadzie video VIVY!