Przemek Kossakowski o zaskakujących kulisach Down The Road: „Byliśmy spięci, czuliśmy kryzys”
Wiemy, co z drugą edycją programu TTV
Szóstka fantastycznych bohaterów – Ola, Dominika, Agnieszka, Grzegorz, Krzysztof oraz Michał – i jeden prowadzący w osobie Przemka Kossakowskiego. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, by pierwsza polska edycja programu Down The Road. Zespół w trasie okazała się ogromnym sukcesem. Co sprawiło, że format, w którym obserwujemy grupę osób z zespołem Downa będących w podróży tak mocno poruszył serca Polaków? O fenomenie programu i jego kolejnej edycji rozmawialiśmy z jego prowadzącym.
Przemysław Kossakowski o castingach i kolejnej edycji Down The Road. Zespół w trasie
Decyzja o nagraniu pierwszej polskiej edycji Down The Road. Zespół w trasie nie była wcale oczywista. Jak wielokrotnie podkreślali szefowie TVN7, nikt nie wiedział, czy Polacy przyjmą z otwartymi sercami szóstkę wyjątkowych bohaterów programu, którzy mają dodatkowy chromosom 21. O ile można było podejrzewać, że większość z nas jest pełna empatii, o tyle to, czy widzowie włączą z ochotą TTV dla Down The Road do końca pozostawała zagadką. Dziś, po emisji kilkunastu odcinków śmiało można mówić o sukcesie oglądalności. Tak wielkim z resztą, że program trafił na główną antenę TVN, gdzie w poniedziałkowe wieczory, można od nowa śledzić wszystkie odcinki.
Propozycja poprowadzenia formatu, który wcześniej realizował tylko jeden inny kraj, była niespodzianką także dla jego prowadzącego. „Jesteśmy po Belgii drugą telewizją na świecie, która podjęła się tego formatu. Pamiętam, że w czerwcu 2019 zostałem zaproszony przez moją szefową Lidkę na rozmowę. Mieliśmy dyskutować o mojej telewizyjnej przyszłości. Zostały przedstawione chyba ze 4 projekty – wszystkie wyglądały na bliskie mi. Ale na koniec Lidka poprosiła, żebym usiadł wygodnie, bo jest jeszcze jeden pomysł. Taki, bym wziął na wycieczkę dorosłych ludzi z zespołem Downa i przewiózł ich po Europie. Ja zamarłem, ale po chwili udało mi się wystękać, że to coś niesamowitego”, mówił VIVIE.pl Przemysław Kossakowski podczas wtorkowego czatu na żywo. Przy okazji gwiazdora stacji wyznał nam, że i jego nie ominął ogromny stres. „Pamiętam, że w dniu premiery chodziłem ze skręconym żołądkiem. Martwiłem się, czy wszystko zostanie dobrze przyjęte. Bałem się ja, całe TTV, wszyscy rodzice uczestników. W Polsce jednak reakcje ludzi potrafią być zaskakujące”, dodał Przemek Kossakowski.
Zanim telewizyjna przygoda rozpoczęła się na dobre, należało znaleźć grupę śmiałków, którzy mieliby ochotę wybrać się na 16-dniową wycieczkę w towarzystwie kamer. By się to udało, produkcja zdecydowała się tradycyjny casting. „W tej chwili dostaję dużo wiadomości, w których ludzie piszą mi, że słyszeli o tym castingu, ale nie zgłaszali do niego swoich bliskich, bo bali się. Obawiali się, że program będzie się wyśmiewała albo pokazywał osoby z zespołem Downa w przesadnie zabawny sposób. Ja to rozumiem. […] Ostatecznie około 30 osób zdecydowało się na przesłuchanie. Ja nie obserwowałem go, żeby mieć zupełnie czystą przestrzeń w głowie przed nagraniami”, mówił nam Przemek Kossakowski.
Dodał, że sama produkcja nie miała nic wspólnego z zasadami, którymi rządzi się telewizja. „Początek wyprawy był bardzo trudny i długo będę to pamiętał wyraźnie. Byliśmy spięci, w stresie, czuliśmy kryzys. Wiedzieliśmy teoretycznie, że to będzie zupełnie inny projekt, niż wszystkie. Dopiero na planie dotarło do nas jednak, że musimy zrezygnować z wielu naszych telewizyjnych przyzwyczajeń. Nie dało się z naszymi kompanami pracować po 12 godzin, nie dojadać, nie dosypiać - tak jak często sami robiliśmy. Wiadomo, że nie powiesz człowiekowi z zespołem Downa, żeby wytrzymał jeszcze chwilę, bo chcemy zrobić fajne ujęcie. Co go obchodzi jakieś nasze ujęcie, on żyje poza czasem, liczbą czy przestrzenią. Dzięki współpracy z naszymi bohaterami, zostaliśmy nauczeni innego świata. Ale zanim się do niego dopasowaliśmy, to minęły trzy naprawdę ciężkie dni”, wyznał nam prowadzący Down The Road. Zespół w trasie.
Ponad dwutygodniowa wycieczka została podzielona na 12 odcinków. Odcinków pełnych magii, śmiechu, łez, pokazania drogi od poznania się do wyjątkowych przyjaźni. Każdy z bohaterów oczarował widzów zupełnie innym zestawem swoich cech. Wielokrotnie okazało się, że osoby z zespołem Downa często lepiej rozumieją świat, niż my sami. Dwadzieścia pięć minut trwania każdego odcinka było wystarczającym czasem, by poznać lepiej życie osób z dodatkowym chromosomem. Ich obawy, nadzieje, wątpliwości i w końcu marzenia. To, o czym prawdopodobnie nie myślimy na co dzień.
Wielu widzów zastanawia się, czy ten wyjątkowy format wróci na antenę z nowymi bohaterami. O to też zapytaliśmy Przemysława Kossakowskiego. „Ja o takich rzeczach nie decyduję, ale zdajemy sobie sprawę, że to był sukces. A mechanizmy są takie, że jak coś odnosi sukces, to się z tego nie rezygnuje. […] Teraz mamy jednak pandemię i nawet nie możemy myśleć o realizacji 2. części. Decyzja o tym została przełożona. Proszę pamiętać, że ludzie z zespołem Downa bardzo często mają obniżoną odporność. Sytuacja musi ulec absolutnemu ustabilizowaniu, żeby myśleć o kontynuacji. Ale to jest moje marzenie, bo to było jedno z najbardziej niesamowitych doświadczeń w moim życiu”, powiedział VIVIE.pl prowadzący Down The Road. Zespół w trasie.
Wszystkie odcinki pierwszej edycji można obejrzeć nie tylko w TVN, ale i na Player.pl. Z kolei cały wywiad na żywo, który przeprowadziliśmy z Przemysławem Kossakowskim, zamieszczamy poniżej.