Odkąd stracił syna, ta myśl wraca do niego wielokrotnie. Leszek Miller o tym, czego nie był w stanie dać swojemu dziecku
Strata dziecka to jedna z największych tragedii, jaka może się przydarzyć. Kilka lat po odejściu dziecka premier Leszek Miller wrócił do rozmyślań na temat ojcostwa i tego, co jego zdaniem, jest po śmierci.
Był sierpień 2018 roku, gdy Leszek Miller Junior odebrał sobie życie. Dla jego bliskich to niewyobrażalna tragedia, po której smutek będą czuć jeszcze wiele lat. Dla ojca zmarłego – premiera Leszka Millera – to także powód do pewnych refleksji, którymi podzielił się z Mariolą Bojarską w Bez Tabu – podcaście realizowanym dla VIVA.pl.
Leszek Miller o braku czasu dla syna i tym, co jest po śmierci
Gdy polityk zasiadł w naszym studiu, prowadząca zapytała go o ojcostwo. Okazuje się, że po stracie syna wiele razy rozmyślał nad tym, czy jako tata dał z siebie wystarczająco. „To jest problem, o który ja myślę wielokrotnie. To do mnie wraca. Czasami sobie zadaje pytanie, czy warto było tak głęboko tkwić w polityce. Bo to, czego ja nie mogłem dać swojemu synowi, to czas. A dzieci potrzebują czasu rodziców. Czasami to nawet chodzi o jakieś drobiazgi. Chwila rozmowy, jakiś mały spacer, już nie mówiąc o jakichś dłuższych wyjazdach”, mówi VIVIE.pl Leszek Miller.
Czy jego syn upominał się o wspomniany wspólny czas? „On uważał, że ja tak ciężko pracuję, że nie chciałby mi przeszkadzać. Ale po pewnych spojrzeniach, gestach i tak dalej, mogłem się zorientować, że on tego wymaga. A po drugie, trzeba zachować ogromną cierpliwość do dzieci, bo potem żałuje się każdego niepotrzebnego gestu, czy każdego niepotrzebnego słowa. Więc, wie Pani, ja nie zamierzałem być politykiem, ja chciałem budować sieci przesyłowe, elektrownie, turbiny, to mnie bardzo interesowało. No i zawsze oczywiście jest to pytanie, co byłoby lepsze dla mnie, dla mojej żony, dla mojego syna? Trudno powiedzieć”, podsumował.
POSŁUCHAJ TEŻ: 22 lata temu mógł stracić życie, wydarzył się cud. Leszek Miller wrócił wspomnieniami do wypadku helikoptera. Mówi o opiece św. Barbary

Fot. Witold Rozbicki/REPORTER Witold Rozbicki/Reporter, East News

fot. Andrzej Iwanczuk/Reporter Andrzej Iwanczuk/Reporter, East News
W „Bez Tabu” wrócił też do wątki swojej wiary, a raczej jej braku. „Wychowywałem w bardzo religijnej rodzinie. Wszyscy moi krewni byli wierzący, ale bez fanatyzmu. Natomiast dla nich Kościół, ksiądz, życie duchowe było bardzo ważne. I ja w tym wszystkim oczywiście się wychowywałem, chłonąłem tą atmosferę. Ale potem pomału odchodziłem od wiary i od Kościoła. Także dzisiaj jestem człowiekiem niewierzącym, ale nie mam jakiegoś instynktu nienawistnego w stosunku do religii czy do wiernych”, opowiadał Leszek Miller i odpowiedział na pytanie: w co wierzy, że jest po śmierci. „W takich sytuacjach, które mnie spotkały, kiedy Leszek umarł, myślałem sobie: no ciekawe, czy tam coś jest po drugiej stronie, czy nie ma. Jak się kiedyś znajdę w jego sytuacji, to się przekonam, ale już nie będę mógł pani powiedzieć”, zakończył.
Cała rozmowa już na naszym YouTubie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.