Maria Pakulnis: „Zostałam ojcem i matką, i momentami było to szalenie trudne”
Aktorka w osobistym wyznaniu o samotnym macierzyństwie i wyjątkowej relacji z synem
Maria Pakulnis kocha życie, mimo że bardzo ją doświadczyło. Dziś poświęca się pracy i pasji. Zawsze też może liczyć na wsparcie i pomoc swojego syna, Jakuba. Łączy ich wyjątkowa relacja... Kiedy zmarł jej mąż, Kuba miał 18 lat, był przed maturą i ogromnie przeżył śmierć taty. Aktorka musiała zostać zarówno matką, jak i ojcem. Co mówiła nam o miłości do syna? Przypominamy, co gwiazda opowiedziała o relacji z synem w wywiadzie z Beatą Nowicką.
Maria Pakulnis o macierzyństwie i wychowaniu dziecka
Gdy odszedł jej ukochany mąż, Maria Pakulnis przyznała, że miewała momenty zwątpienia, pretensje, że została sama. Mierzyła się z wieloma codziennymi problemami, musiała zaopiekować się dorastającym synem, utrzymać dom. „Nieraz zdarzyło mi się w bólu wykrzyczeć: „Jak mogłeś mnie z tym zostawić?!". Miałam nastoletniego syna do wychowania, który potrzebował ojca, i problemy finansowe, którym musiałam sprostać. A jeszcze w tym okresie zdarzyło mi się dostać po dupie od tak zwanych przyjaciół. Było mi ciężko, ale czułam obecność Krzyśka. I wciąż ją czuję”, mówiła w rozmowie z dziennikarką „Wysokich Obcasów”.
Gwiazda uważa, że to mąż zdążył przekazać synowi ważne wartości dotyczące relacji z drugim człowiekiem, szacunku, nie oceniania, umiejętności słuchania.
„Ja go nauczyłam zaradności, na przykład potrafi świetnie gotować, wierzę, że nie zrobiłam z niego maminsynka. Jak się teraz nad tym zastanawiam, to myślę, że w dużej mierze działała moja intuicja. Każdy z nas popełnia błędy i nie jest dla nikogo żadną wyrocznią. Ta umiejętność nienarzucania drugiemu człowiekowi mojego wyobrażenia na temat świata, życia, religii, miłości, jest istotna. Starałam się bardzo dużo z Jankiem rozmawiać, o wszystkim, zresztą mój mąż również.
Czytaj też: Są największą dumą znanego ojca, założyciela Grupy Polsat Plus… Kim są synowie Zygmunta Solorza-Żaka?
Zobacz także
1991 r. Maria Pakulnis, Krzysztof Zaleski i synek Jan
Nigdy nie traktowaliśmy syna jak małego dziecka, które nic nie wie, nie rozumie i nie ma prawa głosu. Był naszym partnerem w rozmowie. I to chyba zadziało, bo dziś 28-latek mówi do mnie, że jestem jego przyjacielem”, tłumaczyła cztery lata temu Maria Pakulnis.
Jako matka nigdy nie była dla syna nadopiekuńcza. „Myślę, że byłam wymagającą matką, a jednocześnie bardzo czułą i zwariowaną. Nigdy nie chroniłam go pod kloszem. Od małego wypuszczałam na trudne wyjazdy, gdzie trzeba było uczyć się wszystkiego: zaradności, odwagi, odpowiedzialności, samodzielności. Co roku jeździł i nigdy nie trzęsłam się, że coś zgubi, źle się ubierze, będzie się źle czuł, albo że coś mu się stanie. Był zawsze precyzyjnie przygotowany. Nasze relacje były szalone i fajne, może z racji tego, że całe życie uprawiam taki szalony zawód. Nie było w tym uporządkowania, co wypada albo nie wypada, w wieku 40 lat nauczyłam się jeździć na nartach, żeby towarzyszyć Jankowi na stoku”, dodaje.
Maria Pakulnis przyznaje, że syn często ją wzrusza: „Najbardziej wzrusza mnie tym, że od czasu do czasu podochodzi i mnie przytula. Ja czasami trochę tężeję, a on mówi: „Mamo, no przytul się, nie bój się” - bo wie, że od dzieciństwa miałam z tym problem. I we mnie wtedy coś pęka, ten uścisk jest tak ważny, tak cudowny, tak wszystko mówiący, że to jest najpiękniejsze, co można dostać i usłyszeć od swojego dorosłego syna".
Zobacz także: Maria Krzyżanowska była pierwszą spikerką Telewizji Polskiej. Przez jedno zdanie straciła pracę