Ta śmierć zmieniła wszystko. To dlatego Małgorzata Ostrowska milczała przez 12 lat?
Artystka zdobyła się na wyjątkowo osobiste wyznanie...
Ikona, której przeboje nucą kolejne pokolenia. Wybitna piosenkarka, którą wielbią tysiące fanów. Jednak Małgorzata Ostrowska długo kazała im czekać na nowe piosenki. Od premiery jej ostatniej płyty minęło 12 lat. Dlaczego tak długo milczała? – Po tej śmierci pojawiła się pustka – zwierzyła się nam w wywiadzie.
Małgorzata Ostrowska o śmierci menedżera
Wielki promotor jej talentu, przyjaciel i mecenas, Piotr Niewiarowski, odszedł w marcu 2018 roku. Jak sama mówi, był to dla niej duży wstrząs.
– Rzeczywiście pojawiła się taka próżnia po prostu, puste miejsce po śmierci Piotra Niewiarowskiego i mnie się wydawało nawet, że ja sobie nie poradzę z tym, że sama nie jestem w stanie funkcjonować. I jednak tak się życie poukładało – myślę, że dlatego, że ono nie lubi pustki – że pojawił się Maciek Durczak. Tak się złożyło szczęśliwie w tej nieszczęśliwej sytuacji. Rozpoczęliśmy współpracę menedżerską. Bo na świecie nie ma pustych miejsc – zwierzyła się przed naszą kamerą Małgorzata Ostrowska.
– Jeżeli coś lub ktoś znika z naszego świata – nawet tego najbardziej osobistego – w to miejsce pojawia się coś nowego – zapewnia.
Małgorzata Ostrowska o nowej płycie. Dlaczego milczała przez 12 lat?
Nową płytę nagrywała długo. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna.
– 12 lat to jest bardzo długo niewątpliwie. Na początku mojej drogi zawodowej nagrywało się jedną płytę rocznie, maks 1,5 roku się czekało, żeby nagrać kolejną. Z czasem jest jednak tak, że jeśli chcę być szczera wobec siebie, wobec publiczności, to czekam na impuls, na uzasadnienie, dlaczego mam tę płytę nagrać – ujawnia Małgorzata Ostrowska.
I dodaje, że impuls może mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne podłoże. W tym przypadku była to śmierć jej menedżera i przyjaciela.
– Nie mogę powiedzieć, żeby impuls był taki nagły, oczekiwany bądź nie, jednoznaczny... Myślę, że ja w tej chwili pytana o impuls, tak pomału sobie uzmysławiam, że być może to nie było takie radosne zdarzenie... Śmierć mojego menedżera była dla mnie ogromnym wstrząsem, być może uświadomiła mi, że należy działać, ponieważ czas płynie do przodu, różne rzeczy się zdarzają... Jeżeli mam coś zrobić, to trzeba to zrobić – podkreśla z mocą Małgorzata Ostrowska