„Raz na 10 dni przekazywałam je w kawiarni, jak w szpiegowskim filmie”
Małgorzata Niezabitowska o życiu w stanie wojennym
Małgorzata Niezabitowska, pisarka, rzeczniczka pierwszego niekomunistycznego rządu, i Tomasz Tomaszewski, wybitny fotograf są małżeństwem od 42 lat! Połączyła ich miłość, a następnie wspólna praca. ,,Oboje pochodzimy z patriotycznych domów. Kiedy w 1981 roku zaczęłam pracować w „Tygodniku Solidarność”, zabierałam Tomka, by ilustrował moje teksty", mówiła Małgorzata Niezabitowska w wywiadzie VIVY! Krystynie Pytlakowskiej. Dokumentując obrazem i słowem przeciwstawiali się stanowi wojennemu. Jak wówczas wyglądało ich życie?
A Ty byłaś dziennikarką.
Małgorzata: W tygodniku „Kultura”. Ale przestałam nią być, ponieważ z naiwnością chciałam opisywać trudną rzeczywistość. A to w systemie totalitarnym było właściwie niemożliwe. Kiedy się poznaliśmy, pisałam scenariusz z Andrzejem Bonarskim do serialu „Punkt widzenia”.
To były lata 70.
Małgorzata: Poznaliśmy się w 1977. 42 lata temu. Pisałam też wtedy teksty piosenek dla zespołu Kombi, a Tomek robił im zdjęcia. Mamy nawet taki plakat – ja w kaloszach i w mini rozwieszam ich portrety na sznurku jak pranie.
(...)
A kiedy zaczęliście razem pracować?
Tomasz: Od razu.
Małgorzata: Najpierw przy tematach rozrywkowych – ja pisałam, Tomek fotografował.
Tomasz: A gdy nastała „Solidarność”, mocno się w nią zaangażowaliśmy.
Małgorzata: Mieliśmy wspólne sprawy i pasje. Oboje pochodzimy z patriotycznych domów. Kiedy w 1981 roku zaczęłam pracować w „Tygodniku Solidarność”, zabierałam Tomka, by ilustrował moje teksty.
Tadeusz Mazowiecki był Twoim szefem.
Małgorzata: Redaktorem naczelnym tego oficjalnego pisma związku. Wówczas praca z Tomkiem to były niesamowicie mocne wspólne przeżycia. Wiele wspominamy ze wzruszeniem, jak pierwsze za komuny obchody 3 Maja w Bydgoszczy, gdy na mszę świętą przybyło 300 tysięcy ludzi i razem śpiewaliśmy „Rotę”. Tomek z dachu wykonał zdjęcie, na którym widać rynek i ulice po horyzont wypełnione tłumem.
A stan wojenny? Byliście jakby partyzantami.
Małgorzata: To była przygoda naszego życia. Od razu zaczęliśmy się przeciwstawiać stanowi wojennemu, czyli dokumentować obrazem i słowem, jak jest naprawdę. Tomek przez dziurkę w rękawiczce fotografował, ja go osłaniałam. Pięć lat więzienia nam za to groziło. Mieliśmy jako jedyni w kraju stały kanał przerzutowy na Zachód. Sekretarz ambasady francuskiej Olivier de La Baume przesyłał w poczcie dyplomatycznej mój konspiracyjny dziennik, pisany jako mężczyzna, oraz Tomka mikrofilmy. Raz na 10 dni przekazywałam je w kawiarni, jak w szpiegowskim filmie.
Tomasz: Za to groziło Miłosnej już co najmniej 10 lat, musieliśmy być ostrożni. Żeby zgubić „esbecki ogon”, wynaleźliśmy domy z drzwiami na różne ulice. Niszczyłem tam zamki, by zawsze były otwarte i Miłosna mogła się wymknąć. Przebierała się, zakładała peruki.
A gdy wracaliście do domu po wykonaniu zadania, to…?
Małgorzata: Schodziło z nas napięcie i po chwili znów rzucaliśmy się do pracy. Tomek do ciemni, ja do maszyny do pisania. Chcieliśmy, żeby ludzie na Zachodzie zrozumieli uwięzionych, głodnych, lecz nie tracących ducha Polaków.