Kayah po kilkunastu latach postanowiła zagrać w Polsce serię koncertów z Goranem Bregoviciem. Nigdy nie ukrywała, że ich relacja była trudna i skomplikowana. W środowisku mówiło się, że Serb nie rozliczył się z Polką i miał do niej nieuzasadnione pretensje. Jaka jest prawda o tej relacji? Dlaczego postanowili zagrać po tylu latach przeboje, które pokochały miliony Polaków? Odpowiedzi na te i inne pytania poznacie w naszym materiale wideo!

Reklama

Polecamy też: TYLKO U NAS Kayah o walce z poważną chorobą: Tyje się od „patrzenia na szklankę wody”. Dochodzi do opuchnięć

Kayah o współpracy z Bregoviciem

Zobacz także

W rozmowie z Romanem Praszyńskim Kayah wyjaśniła, jak zrodził się pomysł współpracy po latach
z Goranem Bregoviciem.

Pomysł narodził się spontanicznie. W zeszłym roku Goran miał koncert w Warszawie, byłam zaproszona jako gość. To był szał. Parę tysięcy ludzi śpiewało od początku do końca wszystkie słowa. Robiłam za statyw na mikrofon. Megawzruszenie. Przeżyłam wielki szok, bo wielu z tych ludzi było w wieku tej płyty. Musieli rosnąć razem z nią.

- Pani jest dobrem narodowym.

Przeraża mnie ciężar tego stwierdzenia. Zaproponowałam, żeby z szacunku dla tych ludzi przygotować wspólne koncerty. Goran, który ma problemy z dzieleniem sceny z kimkolwiek, zrozumiał, że nasza płyta jest wciąż żywa. Zagramy razem, chociaż nie powiem, żebyśmy się przyjaźnili.

Polecamy też: „Jestem otwarta, miłość przyjdzie”. TYLKO NAM Kayah opowiada o tym, że jest kochliwa

- Dlaczego więc chce Pani z nim grać?

Dlatego, że wykonywanie tych utworów sprawia mi dużo przyjemności. I wiem, ilu ludziom sprawię tym radość. Cieszę się, to będzie wielka sprawa. Dla mnie cudowna podróż w przeszłość. Mój syn jest w wieku tej płyty. Pierwszy raz weszłam z Goranem do studia, gdy byłam w ciąży. Ale ponieważ ciąża odebrała mi głos, do nagrań wróciliśmy, gdy Roch się już urodził. Nagrywaliśmy w domu Marka Kościukiewicza. Łatwo nie było. Ja przy mikrofonie, Rinke z Rochem w pokoju obok. Gdy mały zaczynał płakać, przerywałam w połowie piosenki i biegłam go nakarmić. A w dodatku Goran mnie zaraził jakąś okropną grypą. Miałam 40 stopni gorączki, ledwo stałam... Widać wszystko, co zacne, musi rodzić się w bólach (śmiech). Mam duży sentyment do tej płyty, nie będę ukrywać, że jestem bardzo dumna z moich tekstów. Niesamowite, że tylu ludzi wzięło je jak własne. Jako ilustrację własnego życia.

- Dziś tekst "Prawy do lewego" ma inny, gorzki wydźwięk.

Wtedy też taki miał, tylko nikt tego tak nie odebrał. Napisałam fraszkę, satyrę na Polaków. A stała się pieśnią narodową, biesiadną. Tak czy siak myślę, że ta trasa będzie fajną przygodą. Nie mogę się już doczekać tych ośmiu wrześniowych koncertów. Na pięć miesięcy przed warszawskim koncertem wykupiono wszystkie bilety. To dla artysty ogromny komplement. Organizatorom udało się na szczęście dołożyć jeszcze jeden warszawski koncert. Co cieszy mnie najbardziej, to możliwość spotkania tylu cudownych ludzi, wygenerowania pozytywnej energii, która wbrew naszej rzeczywistości pozwoli nam poczuć jedność. Bo muzyka łączy i tego się trzymajmy.

O trudach życia wokalistki, jej miłościach i pogodzeniu z ojcem czytaj w wywiadzie z Kayah w najnowszym dwutygodniku VIVA! Dostępnym od 1 czerwca 2017 r.

Piotr Porębski/Metaluna

Reklama

Polecamy też: „Przez pół roku miałam depresję”. TYLKO U NAS Kayah o cieniach bycia matką

Reklama
Reklama
Reklama