Aida Kosojan–Przybysz ujawniła rodzinne tajemnice. Takie relacje łączą ją z córkami
Czy boi się zaglądać w przyszłość najbliższych?
Aida Kosojan–Przybysz mieszka w Polsce od trzydziestu lat. Przyjechała tu za miłością. Swojego męża Adama poznała na studiach w Kijowie. W Warszawie stworzyli swój wielopokoleniowy polsko-gruziński dom pełen miłości i wspaniałych ludzi. „U nas dziecka nie wychowuje jedna osoba. Wychowuje je cała rodzina”, mówi Aida. A jak to jest z przewidywaniem przyszłości?
Kim jest Aida Kosojan-Przybysz? Sekrety najsłynniejszej polskiej jasnowidzki
Aida opowiada, że w jej rodzinie to kobiety dziedziczą dar jasnowidzenia. Ale nie wszystkie go wykorzystują. Jej starsza córka Alicja w ogóle z niego nie korzysta, a młodsza Margo jeszcze nie wie, z której strony to ugryźć. Aida za to nie boi się patrzeć w przyszłość obcych ludzi, ale w przyszłość swoich najbliższych zagląda raczej niechętnie. Jak jej babcia Margo, która mówiła, że nie patrzy, bo się boi, że jak coś złego zobaczy to dostanie zawału serca. Dar jasnowidzenia nie ułatwia też bycia matką. Aida często zastanawiała się, czy widzi to co się naprawdę wydarzy, czy to po prostu zwykła matczyna troska. Dziewczyny też musiały nauczyć się rozdzielić jedno od drugiego. Zresztą zobaczcie sami, co na ten temat mówi Aida.
Czytaj także: Aida Kosojan–Przybysz: „Nasza rodzina jest jak gruzińskie chaczapuri z aromatami polskiej kuchni”
Co najczęściej sobie mówicie?
Aida: „Kocham” słychać w naszym domu cały czas. Często w moim gabinecie ludzie żalą się, że nie zdążyli komuś tego powiedzieć. To smutne. Jak się kogoś kocha, to trzeba to mówić. Tego słowa nigdy nie jest za dużo. My obdarowujemy się miłością bezwarunkową.
Jak udało się Wam stworzyć taką rodzinę?
Aida: Ona się sama stworzyła. Ani Adam, mój mąż, ani ja nie mieliśmy recepty na to, jak stworzyć kochającą się, wspaniałą rodzinę. Gdy się poznaliśmy, ja miałam 19 lat, a on 23. W dorosłe życie wchodziliśmy obok siebie. Wszystkiego uczyliśmy się razem. Mówi się, że w związku mężczyzna jest głową, a kobieta szyją. A w naszej rodzinie są same głowy. Alicja: U nas bywa raz lepiej, raz gorzej. Nie jesteśmy idealni. Ale rzeczywiście jesteśmy ze sobą wszyscy związani. Nie wyobrażam sobie, że jakąkolwiek decyzję mogłabym podjąć bez omówienia z bliskimi. Jestem częścią większej tkanki.
Margo: Kiedyś wydawało mi się, że wszystkie rodziny są takie jak nasza. Ale się myliłam. Gdy poszłam do szkoły, zaczęłam słuchać, jak moi rówieśnicy narzekają na swoich rodziców, rodzeństwo. Byłam tym odkryciem naprawdę zdumiona.
Aida: Nasza rodzina jest jak gruzińskie chaczapuri z aromatami polskiej kuchni. I, tak jak mówi Alicja, jak każda inna przeżywa swoje sztormy. Ale nieważne, co się dzieje, ważne, kto jest z nami. A z nami są wszyscy nasi bliscy
Alicja: I przodkowie, z którymi łączą nas nawet imiona.
Aida: Wierzę, że nigdy nie przestajemy komunikować się z przodkami. A imiona są kluczem do otrzymania darów w postaci cech charakteru, siły wewnętrznej.
Margo: Szkoda, że nie poznałam babci Margo.
Alicja: Oni są częścią naszego życia, o której nie zapominamy. Ich zdjęcia wiszą w naszym domu na ścianie.
Aida: Babcia Margo powiedziała mi kiedyś, że będzie żyła tak długo, jak będę ją pamiętać. W naszej rodzinie wszystkie kobiety są też takimi siostrami matkami.
Alicja: Mamy międzypokoleniowych łączników. Na przykład mama ma o 14 lat młodszą siostrę Ali. Ona jest starsza ode mnie 12 lat. Jest dla mnie kimś na pograniczu cioci i siostry. Czuję, że ja jestem łącznikiem Margo ze światem dorosłych, bo we mnie jest jeszcze trochę nastolatki i trochę dojrzałej kobiety. Te pokolenia tak nam się miksują, nachodzą na siebie.
Czytaj także: W rodzinie Aidy Kosojan–Przybysz kobiety dziedziczą dar jasnowidzenia
Aida: Jesteśmy jak schody, bez pierwszego stopnia nie ma drugiego.
Alicja: Najlepszym wynalazkiem scalającym naszą wielką rodzinę są wszelkiego rodzaju komunikatory. Czasem, gdy dzwonię do babci, pytam, co robi. A ona mi odpowiada, że pije kawę z Aniczką i Żanną. A przecież każda z nich jest na innym końcu świata. I to jest u nas zupełnie normalne. Gdy nasi rodzice się poznali, musieli do siebie pisać listy, które szły miesiąc. Nie umiem sobie tego wyobrazić.
Aida: U nas też jest tak, że dziecka nie wychowuje jedna osoba, tylko cała rodzina.
Margo: I choć wszystko ze sobą konsultujemy, nie czujemy, że się w jakiś sposób ograniczamy. Rodzice pozwalają mi popełniać błędy, na których sama się uczę.
Aida: To dlatego, że gdy sama byłam nastolatką, widziałam, jak moje koleżanki, wychodząc z domu na imprezę, w torbie miały drugi komplet ubrań, żeby przebrać się na miejscu. Potem, przed powrotem do domu, znów się przebierały, żeby rodzice nie zobaczyli, w czym były na imprezie. Nie chcę, żeby moje córki tak robiły. Chcę, żeby i w domu, i poza nim były takie same. I chcę je znać takimi, jakie są naprawdę. Chcę je czuć i rozumieć, chcę, żeby w naszych relacjach było pełne zaufanie. Kiedy moja babcia Anna miała 13 lat, została na siłę wydana za mąż. Gdy miała 15, była już wdową z dzieckiem. Odebrano jej dzieciństwo i prawo do decydowania o sobie samej. Ta historia bardzo mnie poruszyła, wpłynęła na moje dorosłe życie i nauczyła, że każdego trzeba szanować, niezależnie od wieku.
Margo: Dlatego mama na wiele mi pozwala. Na przykład pójść za mocno umalowaną do szkoły. Pamiętam, że to było dwa lata temu i jedyne, co powiedziała, to: „O Jezu! Jak mocno” (śmiech).
Aida: Z opowieści Margo wynika, że na wszystko jej pozwalamy. Ale ona jest mądrą dziewczyną. A ja jestem mamą, która uświadamia o zagrożeniach. W moim gabinecie poznaję różne historie, dzięki czemu mam inne spojrzenie na wiele sytuacji życiowych. Ostrzegam tak, żeby nie wystraszyć. U nas nie ma też tematów tabu. Mogę dziewczynom wszystko powiedzieć, bo uważam, że dziecko uczy się prawdy w domu.
Alicja: To oczywiste, że każda z nas ma inne spojrzenie na pewne tematy. Ale kluczowe jest zrozumienie siebie nawzajem. Nie chodzi tylko o to, żeby mama rozumiała nas. My też musimy ją zrozumieć. Zrozumienie i zaufanie musi działać w obie strony.
Aida: Dużo nauczyłam się od mojej mamy. Pozwoliła mi wyjechać z domu, gdy miałam 17 lat. Miała wtedy 36 lat i była sparaliżowana po udarze. Tata protestował, bo uważał, że powinnam się nimi zająć. Mama zdecydowała jednak, że mogę jechać na studia do Kijowa, bo mam swoje życie. I ja też pracuję nad sobą, żeby nie osaczać, żeby dać moim dzieciom przestrzeń do bycia sobą. Alicja i Margo zawsze wiedziały, że niezależnie od tego, ile mają lat, mają prawo do swojego zdania, które my, dorośli, szanujemy. Co prawda musiałam się tego nauczyć, bo w moim kraju dziecko nie miało prawa głosu. Na szczęście w naszym polsko-ormiańskim domu każdy ma coś do powiedzenia.
Cały wywiad z Aidą Kosojan–Przybysz i jej córkami Alicją i Margo w nowej VIVIE! w sprzedaży od 22 lipca.
Czytaj także: Aida Kosojan-Przybysz zdradziła, co czeka nas 2021 roku. Będzie lepszy od poprzedniego?