Gdy kilka lat temu zamarzyła o czymś, czego nie dokonał jeszcze nikt w Polsce, plan Ewy Wachowicz wydawał się nieosiągalny. Dziś restauratorka i jej przyjaciółka Klaudia Cierniak-Kożuch są już tylko jeden krok od stanięcia na ostatniej górze wliczającej się w Koronę Wulkanów Ziemi. Wyprawa jest jednak bardzo kosztowna.

Reklama

Ewa Wachowicz o zdobyciu Mount Sidley na Antarktydzie. Ile to kosztuje?

Aż 4285 metrów nad poziomem morza znajduje się szczyt wulkanu, na którym nie stanęła jeszcze dotąd Ewa Wachowicz. Niedokończone marzenie, opóźnione także przez pandemię, musi w końcu zostać spełnione. „Mam niedokończony projekt, czyli korona wulkanów Ziemi. A ja mam ostatni klejnot do tej korony, czyli góra Mount Sidley na Antarktydzie. Na tę górę można wejść tylko raz do roku – w grudniu. Może więc najbliższy grudzień będzie szczęśliwy i uda się ten projekt zakończyć”, planuje restauratorka.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zuzanna Pactwa: „Wcześniej czułam, że nie jestem gotowa na miłość, chciałam odnaleźć siebie”

Filip Zwierzchowski/Das Agency

W rozmowie z Rafałem Kowalskim z portalu VIVA.pl ulubienica publiczności zdradziła, że cała przygoda to cena dwóch średnich mieszkań w Warszawie. Szukani są sponsorzy. „Jest to zaplanowane, ale pracujemy nad zdobyciem i sponsorów, i osób, które byłyby się w stanie zaangażować w to. Bo to bardzo kosztowna sytuacja, by wyjechać na Antarktydę i zdobyć tę górę. Kwota, której potrzebujemy, jest większa, niż za wyprawę na Mount Everest”, przyznała.

Ile dokładnie potrzeba? „Oczywiście z Klaudią jesteśmy w stanie partycypować finansowo, ale żeby było bezpiecznie, musi być np. z nami przewodnik. Minimum muszą iść cztery osoby, a kwota, o której mówię to minimum milion złotych”, wyjawiła Ewa Wachowicz VIVIE.pl.

Zobacz także

Mamy nadzieję, że już za 10 miesięcy będziemy mogli świętować sukces pani Ewy i jej przyjaciółki Klaudii. Więcej o wyprawie możecie posłuchać w wywiadzie wideo na górze strony.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: Włodzimierz Matuszak w szczerym wyznaniu: „Zastanawiam się nad dokonaniem apostazji. Od dawna nie chodzę do kościoła”

Filip Zwierzchowski/Das Agency
Reklama
Reklama
Reklama