Robert Makłowicz zdradził nam, dlaczego mężczyźni w kuchni radzą sobie lepiej!
Większość gwiazdek Michelin dostają faceci…
Od 20 lat gotuje w dziwnych miejscach, na przykład na wulkanie, lodowcu, na pastwiskach, murach obronnych, mostach czy wieżach. Smakosz, krytyk kulinarny, erudyta, genialny gawędziarz z wyjątkowym poczuciem humoru. „Pytasz, czy się zmieniłem przez te lata? Nieco. Ale nie urosłem, za bardzo nie utyłem ani też specjalnie nie wyłysiałem”. Robert Makłowicz w niepospolitej rozmowie tłumaczy, dlaczego… kobietom rosły wąsy od jedzenia kurczaków.
Czy kobiety gotują inaczej?
Nie. Płeć nie ma tu żadnego znaczenia. Tezy, jakoby kobiety gotują subtelniej, a mężczyźni generalnie lepiej, wydają mi się całkowicie irracjonalne.
To dlaczego większość gwiazdek Michelin dostają faceci?
Gdyż jest ich więcej w branży. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego częściej mężczyźni są policjantami i górnikami. Chciałabyś mieć hemoroidy i żylaki po kilku latach stojącej pracy po kilkanaście godzin dziennie w miejscu, w którym często nie ma okien, w którym śmierdzi, bo kondensacja zapachów, nawet najbardziej przyjemnych, w nadmiarze jest nieznośna?! To jest po prostu potwornie ciężka fizyczna robota i tylko o to chodzi. Mój syn, który kończył w Szwajcarii szkołę hotelarską, przez pół roku miał praktykę w La Vie, trzygwiazdkowej michelinowskiej knajpie w Niemczech, i wrócił stamtąd poraniony na potęgę.
Robił milion różnych rzeczy, na przykład przez miesiąc tylko julienne, które musiało być idealne. Miał kompletnie pocięte, poparzone, pokaleczone ręce. Do tego dochodzi presja, że trzeba zdążyć, trzeba zrobić coś perfekcyjnie. Chodzi o fizyczność, taką zwierzęcą niemal fizyczność tej pracy, ale przecież są kobiety, które świetnie sobie z tym radzą i gotują fenomenalnie.
Lubisz jeść rękami?
Tak, lubię. To rodzaj atawizmu. Małe dzieci wsadzają łapki w talerze nie dlatego, że chcą zrobić na złość rodzicom, one w ten sposób poznają konsystencję jedzonych rzeczy. Kanony cywilizacji kazały odrzucić nam dłonie jako bezpośrednie narzędzie konsumpcji, wyposażając je w sztućce czy też pałeczki, ale czasem miło wrócić do jaskini. Są w świecie jakże liczne kultury, które nie dały się zakuć w zbroję konwenansów i dalej pałaszują głównie łapami. Gdy uczono mnie w domu dobrych manier przy stole, wsadzane miałem pod pachy książki, by ładnie siedzieć i kulturalnie trzymać sztućce, ale nóżkę z kurczaka można było wziąć w dłoń i obgryźć.
Często gotujesz?
Prawie codziennie, kiedy jestem w domu oczywiście. Wczoraj była pieczona gęś – tylko natarta kminkiem, czosnkiem i solą – z bułczanymi knedlami i czerwoną kapustą uduszoną razem z szarymi renetami, cynamonem i goździkami. Zostały mi podroby i skrzydełka, więc zrobiłem jeszcze gęsi krupnik na kolejne dni. Na koniec podałem klasyczny niemiecki deser: Heisse Liebe, „gorąca miłość” – zimne lody i gorące maliny. Niemcy, wbrew pozorom, wymyślili parę fajnych rzeczy, niekoniecznie tylko w dziedzinach motoryzacji, filozofii czy też muzyki.