Tak dorósł syn Joanny Racewicz: „Nie pamięta taty. Jest dla niego tylko postacią ze zdjęć, filmów i opowieści”
Dziś Igor Janeczek chodzi do szkoły bez ocen: „Nie ma tam ścigania się”
Wspominając osobistą tragedię sprzed 13 lat, mówi: „Na pewno można nauczyć się żyć bez powietrza…”. Czy jej się to udało? Joanna Racewicz w poruszającej rozmowie z Krystyną Pytlakowską o układaniu życia na nowo, dzieciństwie, macierzyństwie, o tym, czym jest dla niej dziennikarstwo, a czym pisanie książek. A także o synu, który jest dla niej całym światem.
Joanna Racewicz o wychowaniu syna. Czy pamięta tatę?
Masz kogo kochać. Jesteś dumna ze swojego syna Igora.
Bardzo, bo jest fantastycznym człowiekiem. Mądry, empatyczny. Świetny organizator. Zaczynał naukę w liceum filmowym, ale teraz uczy się w liceum Artes Liberales. Nasza szkoła marzeń. Tylko 34 uczniów i grupa fantastycznych nauczycieli. Nie ma ocen, presji, wyścigu i agresji. Za to dużo wsparcia, rozmów i mądrego kształtowania młodych ludzi.
W Twoim życiu nie było miejsca na pomyłki?
No właśnie. Długo nie pozwalałam sobie na potknięcia, na niedoskonałości. Musiałam być perfekcyjna, tak jak cała moja dawna szkoła i rodzina. Cały czas zmagałam się z wewnętrznym batem, który popędzał mnie do przodu. Ale szczęśliwie przed pięćdziesiątką dochodzę do wniosku, że nie muszę być taka idealna. Że znajduję się w tym miejscu, w którym powinnam być. I taka, jaka mogę być. Teraz świat zaroił się od mistrzów nauki życia i coachów. Wszyscy chcą ci wmówić, jak masz żyć. A ja, gdy słyszę: bądź najlepszą wersją siebie, to zaciskam pięści. Patrzę na młode dziewczyny i myślę, czy one też są trenowane w wyimaginowanym idealizmie. Żeby być perfekcyjnymi pod każdym względem. Świetne jako żony, mamy, kochanki, pracownice, szefowe, kobiety. Igora urodziłam po trzydziestce. Według obecnej narracji – za późno, w wieku nieidealnym na macierzyństwo.
A czemu odkładałaś?
Bo pracowałam w Telewizji Polskiej na śmieciowej umowie. O moim „być albo nie być” decydował grafik wywieszany na tablicy pod koniec miesiąca. Gdy zaszłam w pierwszą ciążę, nikogo to nie obchodziło. Straciliśmy dziecko, potem jeszcze jedno. Dlatego nie zostałam matką, mając dwadzieścia parę lat. Motywacje więc są bardzo różne i nikomu nic do tego.
Jesteś feministką?
Jestem po stronie kobiet, całym sercem. Jeśli rozumiemy feminizm jako bycie za kobietami, a nie przeciwko mężczyznom, to tak, jestem. Nie wymachuję pałką bejsbolową, krzycząc: „Samiec, twój wróg!”, tylko wychowuję syna na człowieka, który również opowiada się po stronie kobiet, na dżentelmena. Liczą się nawet drobne gesty. Syn zawsze otwiera mi drzwi do samochodu, zamyka je.
Może podpatrzył to u ojca?
Nie pamięta taty. Miał dwa lata, gdy ten zginął. Tata jest dla niego tylko postacią ze zdjęć, filmów i opowieści. Trochę jak superbohater z Uniwersum Marvela. Ktoś silny, niezłomny, na posterunku do samego końca.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co wtedy czułaś.
Paweł zostawił kartkę w kieszeni swojej marynarki. Można było na niej odczytać: „Kocham was” napisane chwiejnym pismem. Chciał, żebyśmy to znaleźli. Igor bardzo często pytał o ojca i z żalem patrzył na tatusiów przyjeżdżających na mecze synów. Ale to chyba bardziej ja miałam większy o to żal do losu niż on.
Po więcej zapraszamy do najnowszego numeru VIVY!. Od czwartku w kioskach.
Igor Janeczek chodzi do szkoły bez ocen. Na czym to polega?
Przy okazji sesji do VIVY! dziennikarka opowiedziała VIVIE.pl o szkole, do której chodzi jej syn. Jak to możliwe, że nauczyciele nie stawiają tam ocen? „To jest fantastyczny koncept. Podczas roku szkolnego są informacje zwrotne dla młodych ludzi i po części dla rodziców. Chociaż dla nas trochę mniej, dlatego że młodzi ludzie uczeni tam są odpowiedzialności za siebie, za własne osiągnięcia, za własne sukcesy Uczeni również podążania swoją drogą, a nie ścigania się, kto dalej, kto lepiej, kto mocniej. Każdy jest w czymś dobry i te ich umiejętności są tam niezwykle doceniane i hołubione. Jak się okazało, że mój syn zaczyna grać w szachy, a dziecięcy sobie coraz lepiej zaczyna ogrywać mistrzów szachowych, to jest w tym wzmacniany i jest w tym wspierany niezwykle”, powiedziała VIVIE.pl Joanna Racewicz.
„Oceny są tylko na koniec roku po to, żeby chociażby zachować ten element szkoły, żeby było świadectwo i żeby na świadectwie były oceny wyrażone opisowo, ale w ciągu roku nie. I to się niezwykle sprawdza, bo można nauczyć młodego człowieka potrzeby uczenia się nie dla ocen, tylko dla frajdy i dla samego siebie, dla zdobywania nowych informacji, a nie dlatego czy będzie jeden, dwa, trzy czy sześć”, dodała przed naszą kamerą.
W dalszej części wywiadu wspomniała także, że martwi się, myśląc o przyszłości Igora. Z jakich powodów? Zachęcamy do wysłuchania wideo.