Reklama

Odeta Moro po 15 latach znów została mamą! To dla niej wyjątkowy czas, zupełnie inaczej podchodzi do macierzyństwa. Dziś jest bardziej doświadczona i spokojna. Celebruje każdą chwilę! Jak podkreśliła w rozmowie z Krystyną Pytlakowską: „Pozwoliłam sobie drugi raz wejść do tej samej kałuży z pełną premedytacją. Kiedy urodziłam Sonię, miałam 25 lat. Teraz mam 41 i mam poczucie, jakby ten pierwszy raz zdarzył się w poprzednim tysiącleciu. Ten drugi raz jest zupełnie inny, a jednak taki sam”. Jakie zmiany w sobie zauważa? Co mówi nam o macierzyństwie?

Reklama

Odeta Moro przyznaje, że zupełnie inaczej angażowała się w macierzyństwo przy pierwszym dziecku. „Czerpałam i dotykałam każdej chwili. Macierzyństwo było bardziej szalone i niespodziewane. Nie byłam świadoma, co mnie czeka, w którą stronę idziemy i jaki będzie finał każdego dnia. A teraz jestem w stanie od początku do końca wszystko przewidzieć, inaczej zarządzam czasem i emocjami. Dziecko je czuje”, zdradziła w wywiadzie video.

Odeta Moro o macierzyństwie w wywiadzie VIVY!

A jednak zdecydowałaś się. Planowałaś ten drugi raz?

Planowałam, i to bardzo szybko, odkąd związałam życie z Konradem. Po urodzeniu Soni nie wiedziałam, czy będę chciała mieć kolejne dziecko. A potem musiało upłynąć bardzo dużo czasu, żeby wyjść z pewnego etapu życia i mieć odwagę wejść w nowy.

(...)

Kiedy Sonia była mała, buntowałaś się?

Owszem, zdarzało mi się. Musiałam nauczyć się walczyć ze swoim egoizmem. Kiedy moi rówieśnicy się bawili, spotykali i zwiedzali świat, ja zmieniałam pieluchy i pokonywałam problem za problemem. Teraz zastanawiałam się więc, czy tym razem będzie inaczej. Czy mając 40 lat, będę na tyle silna, by zrezygnować z wygody, z kariery.

(...)

Przy pierwszym pewnie z ulgą witałaś każdy wieczór, kiedy po kąpieli kładłaś dziecko spać?

Tak było, a każdy poranek był walką o przetrwanie tego dnia. A teraz już nie chodzi o przetrwanie, a o celebrowanie bycia matką. Od pierwszej chwili, kiedy lekarz mi powiedział, że mój synek jest zdrowy, to wiedziałam, że wszystko musi się udać. I że może dzięki mojemu spokojowi Lwionek ma w sobie wielką pogodę ducha. A mnie ciężko jest wyjść z domu i zostawiać go pod opieką.

A przy Soni było inaczej?

Sonię brałam pod pachę i biegłam do pracy. Jeździła ze mną po całej Polsce. Wtedy pracowałam w Warszawie, mieszkałam w Krakowie. Pokonywałam tę trasę tam i z powrotem. Sonia była szczęśliwa, bo ciągle się coś działo. A mnie brakowało wewnętrznego spokoju i przewidywalności każdego dnia.

Wtedy nie wiedziałaś, jaka zmiana Cię czeka.

Narzekałam, że nie mogłam umyć włosów, bo trudno to robić z dzieckiem na ręku, a wszystkie domowe obowiązki były nie do przebrnięcia. Przy drugim dziecku już wiedziałam, co będę miała do zrobienia, jak znajdę na to czas i przestrzeń, żeby o wszystko zadbać i nie zapominać o sobie.

(...)

Coś Cię w tej nowej roli zaskoczyło?

Najbardziej chyba to, że tak bardzo mi się to podoba i że ta cała sytuacja napełnia mnie euforią. Mówię: „Lewciu, syneczku, jak dobrze, że cię mam. Ale mama nie może zabrać ciebie do radia, bo byłoby słychać, jak się odzywasz. A na pewno będziesz w przyszłości bardzo rozmowny”.

Mówisz, że nie miałaś lęków. A nie zastanawiałaś się nad tym, czy dasz fizycznie radę opiekować się maluchem?

W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy nie jestem za stara. I czy wstawanie w nocy i ciągłe schylanie się nie sprawi, że wysiądzie mi kręgosłup. Gdybym teraz miała 30 lat, z pewnością stałabym się matką wielodzietną. Ale widzisz, to cena, jaką zapłaciłam za pierwszy związek, który był trudny. Zamknęłam jednak ten rozdział i nie chcę o nim opowiadać.

Co jeszcze w nowej VIVIE! 5/2019

Joanna Przetakiewicz o genie optymizmu, życiowej odwadze, o tym, jak uwierzyć w siebie i zakochać się po pięćdziesiątce. Inspirujące i poruszając! Karl Lagerfeld: Genialny, wszechstronny czy bezwzględny i przeceniony? Odszedł człowiek, który przekraczał granice definicji. Odeta Moro z synem Lwem. „Musiałam mieć pewność, że to drugie macierzyństwo będzie spokojne, poukładane, łagodne i radosne”. Jan Wieczorkowski, specjalista od mocnych ról męskich kocha domowe zacisze i rozpieszczać synów. Oscary 2019: brak prowadzącego na gali, przewidywalni zwycięzcy, bez statuetek dla Polaków. Za to dużo hałasu wokół… domniemanego romansu Lady Gagi i Bradleya Coopera.

Joanna Przetakiewicz, Viva! 5/2019 Okładka
Mateusz Stankiewicz/Samesame
Reklama

Fot. Mateusz Stankiewicz/Samesame

Reklama
Reklama
Reklama