Z wizytą u Natalii Kukulskiej i Michała Dąbrówki. Po siedmiu latach spełnili swoje marzenie
Tylko nas zaprosili do siebie z kamerą. Tak wygląda ich przydomowe studio
Michał Dąbrówka i Natalia Kukulska siedem lat walczyli o realizację swojego marzenia – przydomowego studia nagraniowego. Dziś mogą cieszyć się przestrzenią, w której udaje się im nagrywać piosenki, spotykać z zespołem, biesiadować z przyjaciółmi. Przy okazji jednej z prób do najnowszej trasy koncertowej „Dobrostan” piosenkarka zaprosiła nas do miejsca, którego stworzenie kosztowało ją i męża wiele emocji. O szczegółach opowiedziała przed kamerą VIVY.pl.
Z wizytą u Natalii Kukulskiej – przydomowe studio nagraniowe. Jak powstało?
Podwarszawska miejscowość, towarzystwo nieruchliwych uliczek, idealne warunki do życia i pracy. Siedem lat temu Natalia Kukulska podjęła decyzję, żeby obok swojego domu wznieść jeszcze jeden budynek. Dziś jest w nim studio nagraniowe, które odwiedza niemal każdego dnia. Ale siedem lat budowy niosło za sobą różne emocje. „Muszę przyznać, że było to trudne doświadczenie. Na pewno dziś jestem o tyle wzmocniona, że nie poddaliśmy się z Michałem i ostatecznie dopięliśmy swego. Ale mieliśmy dużo przygód. Na co dzień siedzimy w pracy z dźwiękami, a tu się okazało, że musimy znać się i na budowie domu. Bo jeśli wyłączylibyśmy czujność w różnych obszarach, to ludzie to wykorzystają. Wielokrotnie zostaliśmy oszukani i zwiedzeni na manowce”, mówi wokalistka w rozmowie z VIVA.pl.

Natalia zgodziła się ze zdaniem, że zadania są zawsze dwa: dokończyć budowę i nie pozwoli, by to ona wykończyła nas. W tym przypadku małżeństwo, w którym każdy radzi sobie ze stresem inaczej. „To jest również próba dla związku. Ja jestem na przykład tak skonstruowana, że jak są problemy, to trochę się pozłoszczę, ale potem idę dalej, zostawiam te emocje i próbuję iść do przodu. Bo tylko to spowoduje, że mogę się psychicznie uspokoić. A mój mąż ma taką naturę, że jego to tak dołuje, że zamyka się w sobie. I najchętniej by po prostu od tego wszystkiego uciekł”, usłyszeliśmy.
„Ale wtedy druga osoba – w tym przypadku ty – może podać swojej połówce pomocną dłoń, prawda?”, zasugerował nasz redaktor. „Można podać, ale też są nerwy. I po prostu proza życia, o którą też trzeba zadbać. My w pewnym momencie mieliśmy tyle obowiązków i jeszcze budowę na głowie, że mówiliśmy sobie: szkoda, że w ogóle żeśmy to zaczęli, bo było tak fajnie, było tak spokojnie. To była dla nas wielka próba. Mam nawet na płycie piosenkę „Próba”, w której śpiewam, że na szczęście mamy to za sobą, nic się nie może stać, chociaż niełatwą szliśmy drogą, wszystko co złe już nie dotyczy nas”, odpowiedziała Natalia, która już za chwilę rusza w trasę koncertową po Polsce.

Wracając do pięknych chwil, były też w takie, w których pojawiły się łzy szczęścia. „Pamiętam, że jak spędziliśmy tutaj rok temu pierwsze święta, jak jeszcze nie do końca to było zrobione, to wjechał fortepian, który był moim wielkim marzeniem, a ja usiadłam na kanapie i po prostu się popłakałam ze szczęścia. Bo jednak ta ukończona przestrzeń robi wrażenie. I wtedy sobie pomyślałam: OK, trud był wielki, ale było warto”.
Całą relację z przydomowego studia Natalii zobaczysz na górze strony oraz na naszym YouTubie. Zachęcamy!
OBEJRZYJ TEŻ: Tak mieszka Joanna Przetakiewicz. Maksimum designu, ogród marzeń... Byliśmy tam z kamerą
