Reklama

„Dla mnie jako aktorki podróże są bardzo ważnym źródłem inspiracji”, mówi Magdalena Boczarska. Są też ucieczką od codzienności, sposobem na odpoczynek i celem samym w sobie. To zależy od momentu życia, w którym akurat jest. Odkąd została mamą, ceni formułę all inclusive oferowaną przez biura podróży. Kocha Izrael, Włochy. Zawsze stara się zgłębić tożsamość kraju, który odwiedza, poczuć jego klimat. Poznać lokalną kulturę, historię, kuchnię, nowe zapachy, smaki, kolory.

Reklama

ZOBACZ TAKŻE: Czy Maria Dębska wybrałaby się w samotną podróż? Co urzekło ją w Omanie?

Magdalena Boczarska o podróżach

Czym są dla Ciebie podróże: ucieczką od codziennej rutyny, sposobem na życie czy celem samym w sobie?

Myślę, że wszystkim po trochu w zależności od momentu życia, w którym jestem. Mogą być ucieczką od codzienności, sposobem na odpoczynek, celem samym w sobie. Dla mnie jako aktorki podróże są bardzo ważnym źródłem inspiracji. Wkrótce na ekrany kin wchodzi „Różyczka 2” Jana Kidawy-Błońskiego, część zdjęć była kręcona w Izraelu i spędziliśmy tam tydzień. Zanim urodziło się moje dziecko, byłam w Izraelu 11 razy! Pamiętam moją pierwszą podróż z przyjaciółką i swój zachwyt tym tyglem kulturowo-religijnym. Tam wszędzie czuć mistycyzm. W powietrzu unosi się zapach kadzideł, Orientu i przypraw. Przy okazji filmu zaliczyłam te same szlaki, wróciłam do miejsc, które mnie zawsze inspirują i olśniewają. Mój zawód sprzyja podróżowaniu, to wartość dodana. Nie ma znaczenia, czy jadę do jakiegoś miasta w Europie, czy na daleką egzotyczną wyprawę. Podróże dają mi poczucie wolności.

Dorota Szulc

– Masz swój ulubiony kierunek?

Kocham Izrael, Włochy. Przed narodzinami syna zwiedziliśmy z partnerem Tajlandię, byliśmy też w RPA, gdzie skoczyliśmy na bungee z Bloukrans, najwyższego mostu na świecie. Odkąd urodził się Henio, dwa razy w roku jesteśmy na Wyspach Kanaryjskich. Szalenie nam tam odpowiada balans między naturą, przygodą, pogodą, kulturą, jedzeniem, klimatem, atmosferą kolonialnej wyspy, wręcz konkwistadorskiej, a jednocześnie europejskiego kawałka ziemi, i bliskość Afryki. Kanary są nieprawdopodobnie wielobarwne.

– Częściej podróżujesz z synem czy sama lub z partnerem?

Czasami z Mateuszem staramy się kraść chwile tylko dla siebie, ale tak naprawdę nie lubimy się rozstawać z Heniem. Za każdym razem myślimy o tym, jak byłoby fajnie, gdyby on też mógł zobaczyć to samo, co my. Świat jest przecież tak różnorodny, ciekawy, zaskakujący. Nomen omen życie jest podróżą, chcielibyśmy zarazić Henia pasją odkrywania nowych miejsc. Na Teneryfie, gdzie odbyła się sesja dla VIVY!, była ze mną rodzina, ale trzy lata wcześniej z dwuletnim Heniem spędziliśmy na Teneryfie miesiąc. Samochodem zwiedziliśmy całą wyspę: zabytki i zjawiskowe krajobrazy. Dziecko może być świetnym kompanem w podróży.

Dorota Szulc

– Czy zdarzyło Ci się podróżować z biurem podróży?

Oczywiście. Biura podróży oferują tak szerokie spektrum propozycji, że każdy znajdzie coś dla ciebie. Odkąd zostałam mamą, bardzo cenię formułę all inclusive. Wystarczy jeden telefon wykonany z domu i wszystko jest zorganizowane: dojazd, hotel – zawsze wybieram kameralne hotele, lubię intymność – wyżywienie, atrakcje dla dziecka, na przykład zjeżdżalnie i minidisco, które uwielbia mój syn, wycieczki z przewodnikiem czy możliwość wypożyczenia samochodu. Nie muszę niczego załatwiać, o nic się martwić. Czuję się bezpieczna i zaopiekowana. Nasz prawie sześciolatek z utęsknieniem czeka na takie wakacje i raz w roku staramy się spełniać to marzenie.

– Jaki jest wspólny mianownik Twoich podróży?

Zawsze staram się zgłębić tożsamość kraju, który odwiedzam, poczuć jego specyficzny klimat. Istotna jest dla mnie namacalność tkanki: zwiedzanie zabytków, muzea, obyczaje, odkrywanie lokalnej kultury, historii, kuchni, poznawanie nowych zapachów, smaków, kolorów. Lubię wyjeżdżać z każdego miejsca ze świadomością, że dotknęłam istoty tego, czym ono jest. Bez względu na to, czy jadę z biurem podróży, czy nie, czytam przewodniki, książki, chcę wiedzieć, dokąd jadę i co powinnam zobaczyć, odkryć. Staram się tę ciekawość świata zaszczepić synowi, uważam, że to ważne. Lubię wracać w miejsca, które już znam, wtedy mogę leżeć na leżaku i delektować się słońcem.

– Czy decyzje o wakacjach podejmujesz spontanicznie, czy są to perfekcyjnie zaplanowane wyjazdy?

Dużo częściej pozwalam sobie na spontan z biurem podróży, bo wiem, że wszystko będzie profesjonalnie zorganizowane, bezpieczne i dopięte na ostatni guzik. Od lat mam w biurze podróży zaprzyjaźnioną panią, do której dzwonię i mówię: „Mam wolny tydzień, co mi pani poleca?”. Dostaję kilka propozycji i wybieram tę, która wydaje mi się najciekawsza. Ostatnio niespodziewanie zrobiła mi się przerwa w zdjęciach, więc pomyślałam – teraz. Wzięłam mamę, synka i pojechaliśmy na tydzień do Chorwacji. Spontanicznym wyjazdem bez biura podróży był mój babski wypad z przyjaciółką na Sycylię.

Reklama

– Z każdej podróży przywozisz jakąś pamiątkę?

Przez lata przywoziłam przeróżne rzeczy, ale teraz trochę to ograniczyłam, bo moje mieszkanie ma określoną pojemność (śmiech). W tej chwili wolę kolekcjonować cudowne wspomnienia. Oczywiście mam w domu mnóstwo lokalnych pamiątek, bardzo często związanych z kultami, z religiami. Bardzo lubię różowego, szklanego Buddę z Tajlandii, kupionego na straganie przy jakiejś zapomnianej drodze.

Dorota Szulc
Reklama
Reklama
Reklama