Reklama

Pytanie o ciążę powraca do niej niczym bumerang. A jak Ewa Chodakowska podchodzi do badań naukowców, którzy twierdzą, że rodzenie dzieci jest jednym z czynników negatywnie wpływających na stan planety i środowiska? Ewa Chodakowska opowiedziała Beacie Nowickiej także o swojej drodze do sukcesu, rewolucji, której dokonuje w życiu tysięcy kobiet, ekologicznych zasadach, a także wyjątkowej relacji, która łączy ją z mężem. Trenerka jest bohaterką specjalnego wydania VIVA! Eko, które od 19 marca znajdziecie w kioskach albo w formie e-wydania KLIKNIJ TUTAJ.

Reklama

Co wciąż Cię kręci w tej tytanicznej pracy?

Świadomość tego, że mogę komuś pomóc, poprawić jakość czyjegoś życia. Wciąż mnie grzeje reakcja zwrotna, którą dostaję od dziewczyn. Fakt, że kolejna osoba podjęła działanie. Że one naprawdę zabrały się za trening, zdrowo się odżywiają, zmieniają swoje życie. Wiele z nich zaczyna po to, żeby wskoczyć w sukienkę w mniejszym rozmiarze. Ja to rozumiem. Jeżeli to jest czyjaś motywacja, super!

Ważne, żeby zacząć.

Tak, bo najtrudniej przezwyciężyć swoje przyzwyczajenia, zmienić nawyki. Wcześniej Polki wiele razy słyszały „schudnij”, ale pierwsza myśl, jaka wtedy przychodzi do głowy, to: Nie mogę, nie dam rady, nie mam czasu. Po co?

Dlatego nie pouczasz.

No właśnie. Chciałabym, żeby ludzie traktowali aktywność fizyczną jako dbanie o własne dobro. Trening nadaje naszemu życiu sens, rytm, spaja wszystko w jedną całość. Stajemy się lepszą wersją siebie, gdy jesteśmy aktywni. Naukowo udowodniono, że trening wpływa na pracę mózgu, stymuluje obszar odpowiedzialny za samodyscyplinę.

Miałaś wrażenie, że jesteśmy niereformowalne?

Zdarzają się przypadki, kiedy czuję, że „walczę z wiatrakami”, ale to wyjątkowe sytuacje. Nigdy nie tracę nadziei. Są tysiące kobiet, które osiągnęły swój cel i do mnie piszą. To kobiety, które zaczęły od treningu ciała, kolejno decydowały się zostawić pracę, w której się nie spełniały, i wypłynęły na głębokie wody. Kobiety, które odważyły się odejść od „przemocowych” mężów i zacząć wszystko od zera. Kobiety, które wyszły z różnego rodzaju problemów zdrowotnych. Zdrowa dieta to najlepsze antidotum. Zapominamy, że jedzenie może być lekarstwem na dłuższą metę albo trucizną, którą sobie sączymy.

Powiedziałaś, że nie zrobiłabyś tego wszystkiego bez Lefterisa.

Moment, kiedy poznałam mojego męża, był dla mnie przełomowy. Pomyślałam: Chcę być taka jak on, chcę inspirować ludzi do zmian na lepsze, poprawiać jakość ich życia, wspierać i motywować. To najlepszy człowiek, jakiego poznałam w życiu, który sprawił, że ja sama stałam się lepsza. Lefteris jest dojrzały, zrównoważony i cierpliwy. Po prostu grecki stoik. Zanim coś powie, przeanalizuje to po stokroć i powie to tak, żeby wyrazić swoją opinię, ale przy tym nikogo nie urazić. W innym razie gryzie się w język i zachowuje to dla siebie.

Nigdy o nikim nie powiedział złego słowa. Nigdy w sytuacjach konfliktowych nie szukał winy w drugim człowieku, tylko starał się spojrzeć z perspektywy obserwatora z zewnątrz i ocenić też siebie. To jest trudne. Mało jest osób, które przychodzą i mówią: „To jest moja wina, ja też zawaliłam”. On wspaniale potrafi oceniać sytuację i robi to obiektywnie.

Wiesz, że według badań naukowych tak naprawdę możemy zrobić trzy rzeczy, które w radykalny sposób pomogą Ziemi i środowisku. Nie jeść mięsa, nie latać samolotami, szczególnie na długie dystanse, i… nie rodzić dzieci.

Dwa pierwsze zalecenia są wykonalne, ale trzecie jest bardzo kontrowersyjne. Zakomunikować komuś, że nie może mieć dzieci, bo to uratuje planetę?! Nie wyobrażam sobie. Sama nie mam dzieci, ale dla wielu kobiet macierzyństwo jest sensem życia. Jak wytłumaczyć kobiecie, która marzy o dziecku, że nie może go urodzić? Z drugiej strony, rodząc dzieci, zdajemy sobie sprawę z tego, na jaki świat je sprowadzamy. Czyli nie ma wyjścia – musimy zacząć dbać o planetę tu i teraz, wszyscy, choć może w mniej radykalny sposób. Edukacja to jedyny ratunek. Sama wciąż uczę się ekologii i krok po kroku wprowadzam zmiany. Nie jestem perfect!

Myślisz czasami: Panie Boże spraw, żeby…

Kiedyś mówiłam, że nie wierzę w takie szczęście, że coś komuś spadło z nieba i to ma. Ale ostatnio myślę o tym, że z moim mężem mamy szczęście w tym, że nie przytrafił nam się pech, nie spotkało nas nic złego po drodze. Myślę też, że naszym szczęściem jest fakt, że urodziliśmy się w bezpiecznych domach, przepełnionych miłością. Bo to, w jakim domu się rodzisz, jest loterią. Jeśli chodzi o Pana Boga, to moja modlitwa jest zawsze dziękczynna i jedyne, o co proszę, to o zdrowie dla mojej rodziny.

Reklama

Jeżeli miałabym jeszcze jakieś życzenia, to chyba takie jak wszyscy: żeby nie było wojen, głodu i agresji wśród ludzi. Chciałabym szczęścia i spokoju dla każdej osoby. Obowiązkiem każdego człowieka jest pracować nad sobą i mówi to osoba, która popełnia błędy. Żyjemy w świecie, w którym nie da się już zwalać winy na innych. Naprawę planety trzeba zacząć od swojego ogródka.

MARLENA BIELIŃSKA/MOVE
MARLENA BIELIŃSKA/MOVE
Reklama
Reklama
Reklama