Reklama

Pracująca na plaży, jako Syrenka – Stephanie Huff, kilka miesięcy temu otrzymała od lekarzy druzgocącą diagnozę. Rak skóry. Kobieta zarabiająca na życie, jako animatorka dla dzieci na plaży, ostrzega wszystkich przed zgubnymi skutkami złej ochrony skóry w trakcie opalania. Kobieta zamiast kremów z mocnym filtrem, używała jedynie olejku dla dzieci. Teraz zmaga się ze straszną chorobą.

Reklama

Olejek dla dzieci zamiast kremu z filtrem

Stephanie Huff ma obecnie 46 lat, a przed sobą jeszcze nie do niedawna, niemal całe życie. Do tej pory pracowała jako animatorka dla dzieci oraz instruktorka jogi. Jak sama przyznaje, nigdy nie zwracała zbyt dużej uwagi na pielęgnację swojej skóry, a tym bardziej, na jej bezpieczeństwo podczas lata. Olejek dla niemowląt to jej ulubiony sposób na przyspieszenie opalenizny, jeszcze z czasów młodzieńczych. Wówczas temat raka skóry nie był jeszcze tak popularny, jak obecnie, a świadomość ludzi była na znacznie niższym poziomie.

Kiedy miałam 20-30 lat nie byliśmy tak naprawdę świadomi ryzyka raka skóry. Po prostu zupełnie nie braliśmy tego pod uwagę. Opalanie sprawiało, że wszyscy czuliśmy się ładniejsi i zdrowsi.

Wczesne oznaki raka skóry u Stephanie Huff

Kiedy kobieta skończyła 30 lat, zaczęła zauważać na swojej skórze zachodzące zmiany. Pierwsze zmarszczki, coraz więcej pieprzyków i przebarwień. To jednak w żaden sposób jej nie przestraszyło. Stephanie Huff była zupełnie nieświadoma, że jej rak skóry właśnie zaczyna się rozwijać.

Opalanie na olejek dla dzieci spowodowało raka skóry

Charakter pracy Stephanie powodował, że niemal każdy dzień lata kobieta spędzała wystawiając swoje ciało na rażące słońce. Nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, smarowała ciało olejkiem dla dzieci, tak jak zawsze do tej pory, unikając kremów z wysokim filtrem ochronnym. W jednym z wywiadów powiedziała, że obawiała się, iż dzieci widząc u niej krem ochronny, pomyślą, że nie jest jednak magiczną syrenką.

Nieodwracalne zmiany na skórze

Charakterystyczne dla raka skóry strupki na twarzy i całym ciele zaczęły pojawiać się u Stephanie Huff kilka miesięcy temu. Najpierw niewielkie, stopniowo zaczęły się zwiększać. Z uwagi na pandemię koronawirusa, diagnoza postawiona została dopiero niedawno. Rak skóry, który są zaatakował to nieczerniakowy rak podstawnokomórkowy. Usunięcie zarażonych komórek z jej organizmu ma wspomóc fluorouracyl w kremie. Obecnie twarz kobiety jest bardzo zaczerwieniona i zaogniona.

Reklama

Stephanie Huff uczy się na błędach i uświadamia innych

Kobieta, którą spotkała przykra historia dzieli się swoim przypadkiem z innymi, ostrzegając zwłaszcza młode dziewczyny przed nieodpowiedzialnym opalaniem. Jak sama powtarza, kremy z filtrem to konieczność. Stephanie do swojej codziennej rutyny włączyła obowiązkowo odpowiednie kremy ochronne, a także czapkę i okulary przeciwsłoneczne.

Kiedy się dowiedziałam o chorobie, byłam sfrustrowana tym, że nie potraktowałam kwestii zabezpieczenia skóry tak poważnie, jak powinnam. Uspokoiło mnie trochę to, że rak został wykryty na odpowiednim etapie i że to nie jest czerniak.

Reklama
Reklama
Reklama